-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2022-01-11
2020-06-26
Na pewno każdy zetknął się kiedyś w jakimś stopniu z twórczością Asimova. Ja Robot, Detroid become human... wszystko to historie, które cały swój trzon opierają właśnie na jego książkach. Ma to swoje niezaprzeczalne zalety, ale i też wady.
Przez ten właśnie ogólno pojęty splendor, nastawiałem się chyba na coś bardziej... wybitnego. Nie zrozumcie mnie źle, Pozytonowy detektyw do bardzo dobra książka tylko trochę mało w niej... detektywa.
Historia jest trochę za krótka i jedynie delikatnie owiana klimatem dochodzenia. Asimov poświęcił zbyt wiele czasu na kreowanie pięknego, bogatego w historię świata, a zbyt mało czasu spędził nad właśnie zagadką zbrodni.
Mimo wszystko uważam że historia jest ciekawie napisana, bohaterowie dobrze zarysowani, a relacja Daneela z Elijahem jest fenomenalna.
Ogólnie polecam wszystkim fanom porządnego, staromodnego Sci-fi.
Na pewno każdy zetknął się kiedyś w jakimś stopniu z twórczością Asimova. Ja Robot, Detroid become human... wszystko to historie, które cały swój trzon opierają właśnie na jego książkach. Ma to swoje niezaprzeczalne zalety, ale i też wady.
Przez ten właśnie ogólno pojęty splendor, nastawiałem się chyba na coś bardziej... wybitnego. Nie zrozumcie mnie źle, Pozytonowy...
2021-02-24
2021-02-24
Aby być zupełnie szczerym zarówno z czytelnikami tej wątpliwej jakości recenzji, jak i z samym sobą zaznaczyć muszę na początek, że do serii Zwiadowcy wróciłem po latach i to bardziej z sentymentu niźli faktycznej potrzeby poznania tej historii od nowa. Fakt, za dzieciaka uwielbiałem tą sagę i mogę śmiało przyznać, że była to moja pierwsza "prawdziwa książka" którą przeczytałem. Stąd też obawiałem się trochę, że po tylu latach i w nostalgicznych okularach na nosie srogo się zawiodę poziomem historii. I moje obawy nie były znowu tak bezzasadne.
Pierwsze (a właściwie ostatnie) co rzuciło mi się w oczy to długość książki. Z tego co pamiętałem, Zwiadowcy zawsze były dość przepastnymi pozycjami oprawionymi w miękką i niezbyt ładną okładkę. Od dłuższego czasy jednak, wszystkie książki czytam na Kindlu, więc jakże ogromne było moje zaskoczenie, gdy historia w którą właśnie zacząłem się wciągać... skończyła się. Okej przyznam, zarwałem trochę wieczoru, ale mimo wszystko skończyłem książkę w jeden dzień! I teraz czy jest to wada? Musiałem sprawdzić ile stron mają Ruiny Gorlanu w wersji papierowej. 320, typowa długość. Czy to więc zasługa aż tak lekkiego pióra autora? I tak i nie. Rzeczywiście, Zwiadowców bardzo łatwo wciągnąć na jedno posiedzenie, gdyż John Flanagan używa niezwykle łatwego, przyjemnego i nie przeintelektualizowanego języka. Niestety, jest to też wada, a właściwie dwie wady. Po pierwsze, tworzona w ten sposób historia staje się w pewnym momencie niezwykle przewidywalna, a w niektórych miejscach co o wiele gorsze - powtarzalna. Po drugie, język ten chociaż przyjemny dla oka bardzo dobitnie pokazuje że mimo wszystko Zwiadowcy są książką dla, może nie dzieci, ale młodzieży. I to raczej nie tej starszej.
Postacie zarysowane są kilkoma cechami, w większości są one kartonowe i bez większego znaczenia. Do pewnego momentu nawet Horace - jeden z głównych bohaterów - był zbudowany na jednej cesze, a jego przemiana bardziej lub mniej przekonująca, nastąpiła według mnie za szybko i bez wydźwięku. Mimo wszystko, są tu momenty, w których łzy napływają mi do oczu i mimo że znam zakończenie coś karze mi czytać to dalej.
I teraz czy jest to sprawka naprawdę dobrze prowadzonej historii i relacji między bohaterami, czy moje nostalgiczne okulary rozmazują mi obraz i karzą sądzić, że jest to książka lepsza niż jest naprawdę. Wydaje mi się, że mimo wszystko to pierwsze.
Z resztą, skoro bawię się przy niej wyśmienicie, czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Wszak nie każda książka musi ustanawiać nowe granice w literaturze. Prawda?
Aby być zupełnie szczerym zarówno z czytelnikami tej wątpliwej jakości recenzji, jak i z samym sobą zaznaczyć muszę na początek, że do serii Zwiadowcy wróciłem po latach i to bardziej z sentymentu niźli faktycznej potrzeby poznania tej historii od nowa. Fakt, za dzieciaka uwielbiałem tą sagę i mogę śmiało przyznać, że była to moja pierwsza "prawdziwa książka" którą...
więcej Pokaż mimo to