rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nierówna, ale piekielnie wciągająca, z mnóstwem popkulturowych odwołań, przepełniona czarnym humorem - byłby z niej wspaniały serial HBO;) I nie przejmujcie się, że to spin off trylogii Abercrombiego, można spokojnie czytać bez jej znajomości (co prawda wtedy utracimy pewne smaczki, ale ponoć trylogia poziomem znacznie odbiega od spin offów).

Dawno nie czytałem powieści z tak żywymi i pełnokrwistymi postaciami, które są zdecydowanie najmocniejszym elementem książki. Historia jak z Hrabiego Monte Cristo, ale bliższa współczesnym realiom – głównej bohaterce, Monzie, nie chodzi więc o tryumf sprawiedliwości jak u Dumasa, ale o zabicie siedmiu osób, które zamordowały jej brata. Teoretycznie powinniśmy więc kibicować bohaterce, ale nie jest to łatwe. Zemsta u Abercrombiego jest z tej popkulturowej fajności w klimatach Tarantino zupełnie odarta – realizacja planu pociągnie dziesiątki postronnych ofiar, nie obędzie się bez realistycznie opisywanych tortur, knucia intryg i zdrad. Zdrada to jedno ze słów kluczy do tej książki, ale chyba ogólnie do świata stworzonego przez Abercrombiego. To nie jest czarnobiały świat Tolkiena, ze złymi orkami i dobrymi hobbitami/elfami. W „Zemście” przewija się plejada odrażających postaci, psychopatów, morderców, oszustów, intrygantów, morderców. Nie wiem, czy choć jedną z głównych postaci w książce można nazwać pozytywną. Ale być może dlatego, że sojusz grupy głównych bohaterów, zakontraktowanych na siedem zabójstw jest tak kruchy (większość się szczerze nienawidzi) i w każdej chwili może się rozpaść, lektura jest tak wciągająca.

To nie jest arcydzieło, ale świetna książka rozrywkowa. Abercrombie jest sprawnym narratorem, fajnie bawi się popkulturowymi motywami (jedno z zabójstw utrzymane jest w klimacie Ocean's Eleven) lub pokazuje je w krzywym zwierciadle (kompletowanie grupy i wzajemne relacje jej członków). Książka ma oczywiście słabsze momenty, jest tu trochę zbędnych elementów – m.in. za dużo batalistyki czy prostackich opisów seksu, ale całość i tak broni się doskonale. Przeczytałem setki książek fantasy, to jedna z najlepszych.

Nierówna, ale piekielnie wciągająca, z mnóstwem popkulturowych odwołań, przepełniona czarnym humorem - byłby z niej wspaniały serial HBO;) I nie przejmujcie się, że to spin off trylogii Abercrombiego, można spokojnie czytać bez jej znajomości (co prawda wtedy utracimy pewne smaczki, ale ponoć trylogia poziomem znacznie odbiega od spin offów).

Dawno nie czytałem powieści z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytadełko. Nie “czytadło”, które jest określeniem jednoznacznie negatywnym, ale czytadełko, jego zdrobniała forma świadcząca o pewnej sympatii do książki. Ale nie na tyle dużej, by nazwać ją dobrą.
Nie jestem wielkim fanem Murakamiego i jeśli w tym momencie zakrzyczą mnie jego zwolennicy, że się nie znam, nie jestem zbyt wrażliwy, nie czuje klimatu, bla bla bla, trudno. Miałem już kilka razy styczność z twórczością autora, ale nigdy nie przerodziło się to w żadną fascynację. Murakami co jakiś czas bywa przymierzany do literackiego nobla, ale takie książki jak “Bezbarwny...” z pewnością go do tej nagrody nie przybliżają.
Niezły punkt wyjścia,ale im dalej w las, książka robi się coraz bardziej rozlazła i nudna. Pojawiają się jakieś niewytłumaczone zjawiska i siły nadprzyrodzone, ale na końcu i tak nie ma to żadnego znaczenia, bo oprócz banalnego wyjaśnienia głównej zagadki, część wątków nie zostaje zamknięta. Autor beztrosko je porzuca, oferując czytelnikowi recykling przemyśleń i opisów serwowanych na początku książki, która swoją drogą spokojnie mogłaby mieć o jakieś 50-70 str mniej. Nie jest to zła książka, ma jakiś swój rytm, ale jak dla mnie to typowy przeciętniak. W sam raz do umilenia czasu dojazdu do pracy autobusem. Ot, takie czytadełko, przeczytasz i zaraz zapomnisz.

Czytadełko. Nie “czytadło”, które jest określeniem jednoznacznie negatywnym, ale czytadełko, jego zdrobniała forma świadcząca o pewnej sympatii do książki. Ale nie na tyle dużej, by nazwać ją dobrą.
Nie jestem wielkim fanem Murakamiego i jeśli w tym momencie zakrzyczą mnie jego zwolennicy, że się nie znam, nie jestem zbyt wrażliwy, nie czuje klimatu, bla bla bla, trudno....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety znacznie gorsza od pierwszej części. Długo czekałem na tę książkę, kupiłem w ciemno bez czytania jakichkolwiek recenzji i mocno się rozczarowałem. Sama w sobie nie jest niby zła, ale na tle super pierwszej książki, która rozbudziała we mnie takie oczekiwania, wypada słabo.

Niestety znacznie gorsza od pierwszej części. Długo czekałem na tę książkę, kupiłem w ciemno bez czytania jakichkolwiek recenzji i mocno się rozczarowałem. Sama w sobie nie jest niby zła, ale na tle super pierwszej książki, która rozbudziała we mnie takie oczekiwania, wypada słabo.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezła, ale zdecydowanie za długa - ponad 600 stron, a z korzyścią dla książki byłoby, gdyby miała 400. Jak zawsze u Mievile'a znajdziemy tu fajne i oryginalne pomysły, niemniej całość razi recyklingiem motywów i pomysłów Gaimana czy LOvercrafta. Nie czyta się tego źle, ale zdecydowanie po rozbuchanym Dworcu Perdido i genialnym Miasto i Miasto to zdecydowanie najsłabsza powieć Mievile'a. Niemniej nie zniechęcam się, i bardzo chętnie sięgnę po inną powieść autora.

Niezła, ale zdecydowanie za długa - ponad 600 stron, a z korzyścią dla książki byłoby, gdyby miała 400. Jak zawsze u Mievile'a znajdziemy tu fajne i oryginalne pomysły, niemniej całość razi recyklingiem motywów i pomysłów Gaimana czy LOvercrafta. Nie czyta się tego źle, ale zdecydowanie po rozbuchanym Dworcu Perdido i genialnym Miasto i Miasto to zdecydowanie najsłabsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama powieść zaczyna się dobrze, ale potem jest już znacznie gorzej. Pierwsze sygnały ostrzegawcze można dostrzec już na pierwszej stronie, gdzie zamiast okładki są fragmenty pochwalnych recenzji jakaż to książka nie jest super, jaka rewolucyjna, bestsellerowa i nie z tego świata. A wśród rekomendacji takie tuzy opiniotwórcze jak Marie Claire...
Czyta się to szybko, ale w gruncie rzeczy to takie czytadełko jakich jest całe mnóstwo. Postacie niby są ok, ale mocno schematyczne. Z początki akcja nawet ciekawa, ale w miarę upływu książki zainteresowanie intrygą słabnie. A wątek filozoficzny, który był magnesem, na jaki się złapałem - banalny, płytki i rozczarowujący. Nie warto!

Sama powieść zaczyna się dobrze, ale potem jest już znacznie gorzej. Pierwsze sygnały ostrzegawcze można dostrzec już na pierwszej stronie, gdzie zamiast okładki są fragmenty pochwalnych recenzji jakaż to książka nie jest super, jaka rewolucyjna, bestsellerowa i nie z tego świata. A wśród rekomendacji takie tuzy opiniotwórcze jak Marie Claire...
Czyta się to szybko, ale w...

więcej Pokaż mimo to