rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Klasyka fantastyki. Przyjemna i lekka. Jak już ktoś przede mną napisał; doskonała na wprowadzenie do Tolkienowskiego świata.
Czytałam ją dosyć długo i w pewnych momentach chciałam ją odłożyć, ale dobrnęłam do końca i nie żałuję, że miałam przyjemność poznać świat hobbita, jego przyjaciół i samego Bilbo Bagginsa. Powinna spodobać się każdemu kto jest zwolennikiem dzieł fantastycznych.

Klasyka fantastyki. Przyjemna i lekka. Jak już ktoś przede mną napisał; doskonała na wprowadzenie do Tolkienowskiego świata.
Czytałam ją dosyć długo i w pewnych momentach chciałam ją odłożyć, ale dobrnęłam do końca i nie żałuję, że miałam przyjemność poznać świat hobbita, jego przyjaciół i samego Bilbo Bagginsa. Powinna spodobać się każdemu kto jest zwolennikiem dzieł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po "Anię z Zielonego Wzgórza" sięgnęłam z własnej chęci. 'Może będzie dobra?' - pomyślałam. Jednak określenie 'dobra' było źle dobrane, bo książka jest rewelacyjna - tak, to prawidłowe określenie.

Ta lektura ma tak niesamowity klimat, że się dosłownie w głowie nie mieści - od razu przedostałam się w świat Ani, Maryli, Mateusza... No po prostu coś cudownego. Niebywałe, że Lucy Maud Mantgomery potrafiła rysować słowami tak przepiękne obrazy. Oczywiście pomogła jej w tym Ania Shirley - bohaterka posiadająca bujną wyobraźnię. W tej książce nie ma nic co mogłoby mnie zrazić do czytania jej. Jest to jedna z najciekawszych lektur, które trzeba czytać w szkole - a może najciekawsza? Moim zdaniem owszem.

Jeśli niedługo uporam się już z moim stosikiem książek, które planuję przeczytać, czym prędzej pobiegnę do biblioteki po drugą część "Ani...". Polecam!

Po "Anię z Zielonego Wzgórza" sięgnęłam z własnej chęci. 'Może będzie dobra?' - pomyślałam. Jednak określenie 'dobra' było źle dobrane, bo książka jest rewelacyjna - tak, to prawidłowe określenie.

Ta lektura ma tak niesamowity klimat, że się dosłownie w głowie nie mieści - od razu przedostałam się w świat Ani, Maryli, Mateusza... No po prostu coś cudownego. Niebywałe, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak większość lektur nie jest ona jakaś specjalna, ale jest dość interesująca.
Pisarka chce nam przekazać, że nie każdy ma kolorowe dzieciństwo i jak z problemami radzą sobie młode osoby oraz jak próbują je pokonywać.
Najciekawszą postacią w tej książce jest zdecydowanie Ula - jej charakter mi się podobał. Od początku znienawidziłam Pestkę, która była niesamowicie irytująca - ale dlaczego? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Może jej zachowanie było zbyt przytłaczające...
Tak czy owak lekturę warto przeczytać, bo może ona rozwiązać wiele problemów czytelników, a jeśli nie - może ich zaciekawić.

Jak większość lektur nie jest ona jakaś specjalna, ale jest dość interesująca.
Pisarka chce nam przekazać, że nie każdy ma kolorowe dzieciństwo i jak z problemami radzą sobie młode osoby oraz jak próbują je pokonywać.
Najciekawszą postacią w tej książce jest zdecydowanie Ula - jej charakter mi się podobał. Od początku znienawidziłam Pestkę, która była niesamowicie irytująca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie najgorsza, na pewno lepsza od "Zmierzchu". Jednak ponowiły się przesłodzone dialogi, a rywalizacja Edwarda i Jacoba była... żałosna.

Bella wciąż mnie irytowała, Edward też nie poprawił swojego zachowania - wciąż miałam odrażające uczucie co do niego. Jacoba lubię od początku całej sagi. Do Alice również nie straciłam sentymentu. Polubiłam jeszcze jedną postać, a mianowicie - Rosalie. Po swojej historii jak została członkiem rodziny Cullenów polubiłam ją.

Co do zakończenia to nie podobało mi się - było jakieś takie łatwe, bezbarwne, nieciekawe. Wszystko jakby połączyło się w jedno - Victoria, Voluri + nowo narodzeni - zbyt banalne. Cała książka jest ogólnie BANALNA.

Raczej nie polecam - nawet nastolatkom, którym i tak saga "Zmierzch" już zdążyła namącić w głowie.

Nie najgorsza, na pewno lepsza od "Zmierzchu". Jednak ponowiły się przesłodzone dialogi, a rywalizacja Edwarda i Jacoba była... żałosna.

Bella wciąż mnie irytowała, Edward też nie poprawił swojego zachowania - wciąż miałam odrażające uczucie co do niego. Jacoba lubię od początku całej sagi. Do Alice również nie straciłam sentymentu. Polubiłam jeszcze jedną postać, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Księżyc w nowiu" jest pozytywną odskocznią od "Zmierzchu". Dlaczego? Przeczytajcie poniższą recenzje.

Sądziłam, że gorzej od pierwszej części być już nie może, jednak wyjazd Edwarda z Forks, po czym pojawienie się Jacoba to jak wakacje w roku szkolnym. Jacoba polubiłam już w pierwszej części mimo, że było go tam mało, Edwarda zaś znienawidziłam już od pierwszych kartek sagi "Zmierzch". Rozdziały gdzie było dużo chłopaka-wilkołaka pochłonęłam bardzo szybko. Postać Jacoba jest niesamowicie interesująca i... milsza od pierwszego adoratora Belli. Do Alice również nie straciłam tego sentymentu, który czułam czytając pierwszą część.

Według mnie Meyer przesadziła z takimi tekstami: "Lubię cię, ale nie powinniśmy się spotykać. Jestem niebezpieczny!" - litości, to jak odgrzewać w mikrofalówce wczorajszego kotleta.

Bella po raz kolejny mnie irytowała. Czytając czułam się jakby 10-letnia dziewczynka rozmawiała z 50-letnim facetem, który wyznaje jej miłość, a ona ją odwzajemnia - to już drugie z kolei takie moje uczucie - odrażające uczucie.

Książka otrzymała ode mnie dwie gwiazdki za sprawą Jacoba - dzięki niemu część drugą polubiłam bardziej niż pierwszą. Dodał jej uroku, czegoś co wciągało. Meyer zrobiła postęp - mały, ale jest.
Zamierzam sięgnąć po "Zaćmienie" i mam nadzieję, że postęp będzie rósł.

"Księżyc w nowiu" jest pozytywną odskocznią od "Zmierzchu". Dlaczego? Przeczytajcie poniższą recenzje.

Sądziłam, że gorzej od pierwszej części być już nie może, jednak wyjazd Edwarda z Forks, po czym pojawienie się Jacoba to jak wakacje w roku szkolnym. Jacoba polubiłam już w pierwszej części mimo, że było go tam mało, Edwarda zaś znienawidziłam już od pierwszych kartek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już od pierwszych kartek widać było, że Meyer jest początkującą pisarką. Jest styl pisania jest taki... dziwny. Nie potrafię go zdefiniować, ale wiem, że nie jest zbyt zaawansowany, ani... poprawny.

Po książkę sięgnęłam ze względu na znajomą mi osobę, która podobno pochłonęła ją jednym tchem. Jednak w moim przypadku było zupełnie inaczej. Pomijając to, że przeczytałam ją w zaledwie 2 dni to ani mnie nie wciągnęła, ani nawet nie zainteresowała. Ni to horror, ni to romans. Nic nie było w niej strasznego i nic nie było w niej nic z romansu. Wiele jest w niej zaś niedorzeczności i głupoty. Tekst Edwarda, który mnie naprawdę rozbawił: Czytam w myślach ludziom, który myślą normalnie, ale nie mogę czytać w twoich. - (pisane z pamięci). Mogłabym wymieniać i wymieniać fragmenty, które rozbawiły mnie do łez, ale po co.

Edward niby ideał, jednak nie dla mnie. Był odrażający. I nie - nie dlatego, że był wampirem, ale dlatego, że mówił jakby do swojej wnuczki lub córki, a nie drugiej połówki. Bella też nie przypadła mi do gustu. Była wręcz irytująca. Jedyne postacie, które polubiłam to Alice i Jacob. Czuje do nich jakiś sentyment, którego nie czuję do innych bohaterów.

Czytając tę lekturę chciałam ją jak najszybciej skończyć. Ale mimo mojego negatywnego nastawienia na tę sagę, postaram się sięgnąć po "Księżyc w nowiu" - mam po prostu pod ręką, więc czemu nie ;)

Już od pierwszych kartek widać było, że Meyer jest początkującą pisarką. Jest styl pisania jest taki... dziwny. Nie potrafię go zdefiniować, ale wiem, że nie jest zbyt zaawansowany, ani... poprawny.

Po książkę sięgnęłam ze względu na znajomą mi osobę, która podobno pochłonęła ją jednym tchem. Jednak w moim przypadku było zupełnie inaczej. Pomijając to, że przeczytałam ją w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cudowna opowieść o miłości. Niesamowite jest, że taka istnieje.
- - -
Ta historia nie dość, że mnie wzruszyła, to na dodatek niesamowicie wciągnęła. W dzisiejszych czasach takie szczeniackie miłości nie przeobrażają się w coś tak wspaniałego. A szkoda.

Wiek bohaterów jest podzielony tak jakby na 3 części - nastolatkowie, dorośli, seniorowie. Podobało mi się to.

Nie polubiłam Lona. Może dlatego, że najważniejsza była dla niego praca, a takich osób nie trawię.

Noah był zaś mężczyzną wyśnionym - czytał poezję, żył w zgodzie z przyrodą, był dżentelmenem...

Allie była kobietą silną, przede wszystkim dlatego, że miała przed sobą trudny wybór - Lon czy Noah. Uporała się z tym kłopotem, mimo że było to trudne.

Część, gdy Noah i Allie stali się już starszymi ludźmi była przecudowna. Sprawiła, że w moje oczy stały się szkliste...
- - -
Sparks zachwycił mnie po raz kolejny (pierwszy raz: "Ostatnia piosenka") i po raz kolejny rysował słowami wspaniałe obrazy. Polecam!

Cudowna opowieść o miłości. Niesamowite jest, że taka istnieje.
- - -
Ta historia nie dość, że mnie wzruszyła, to na dodatek niesamowicie wciągnęła. W dzisiejszych czasach takie szczeniackie miłości nie przeobrażają się w coś tak wspaniałego. A szkoda.

Wiek bohaterów jest podzielony tak jakby na 3 części - nastolatkowie, dorośli, seniorowie. Podobało mi się to.

Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wspaniała lektura, w którą zagłębiłam się maksymalnie. Książka zachwyca od początku do końca.
- - -
Historia na pierwszy rzut oka nie jest jakaś niesamowita, błyskotliwa czy odkrywcza. A jednak Sparks potrafi przekształcić opowiastkę o wakacjach w coś pięknego i poruszającego.

Widać też, że bohaterzy nie byli dobrani ot tak.
Ronnie niby buntowniczka, a jednak w środku niej kryła się wrażliwa dziewczyna, która mimo drobnych kradzieży wiedziała, że robi źle i czas się poprawić.

Ciekawą postacią jest też oczywiście Will - jak dla mnie chłopak idealny, ale w książce był on tylko dodatkiem, aby urozmaicić opowieść.

No i przejdę tutaj do moich ulubionych bohaterów, Steve'a i Johnna - niesamowita więź między ojcem, a synem - to jest to, poza tym ich żarty i żarciki sprawiały, że moje usta się uśmiechają.

A teraz przechodzę do właściwie epizodycznych postaci jakimi są Blaze i Marcus (co do reszty nie ma sensu się wypowiadać). Polubiłam nawet ich! Blaze była podobną dziewczyną do Ronnie, mimo że zachowywqałą się gorzej niż ona. Marcus był takim szczeniackim chłoptasiem i mimo, że jego postać jest negatywna polubiłam wątki z nim.

Miłość, rodzina, łzy...
Jak pisałam wyżej wątek z Willem był tylko dodatkiem do tej lektury, który wiele nie znaczył. Rodzina tutaj była ważniejsza - nie będę jednak walić spoilerami na temat zakończenia. Mogę tylko napisać, że naprawdę wzrusza.
- - -
Jak najbardziej polecam. Przeczytałam ją w 4 dni, mimo, że 100 stron przynudza, ale mimo wszystko - powieść jest niesamowita!

Wspaniała lektura, w którą zagłębiłam się maksymalnie. Książka zachwyca od początku do końca.
- - -
Historia na pierwszy rzut oka nie jest jakaś niesamowita, błyskotliwa czy odkrywcza. A jednak Sparks potrafi przekształcić opowiastkę o wakacjach w coś pięknego i poruszającego.

Widać też, że bohaterzy nie byli dobrani ot tak.
Ronnie niby buntowniczka, a jednak w środku niej...

więcej Pokaż mimo to