rozwiń zwiń

Kryminalne story w Toruniu

Malwina Malwina
12.06.2012
Okładka książki Umarli tańczą Piotr Głuchowski
Średnia ocen:
6,9 / 10
406 ocen
Czytelnicy: 877 Opinie: 76

Robert Pruski jest redaktorem naczelnym toruńskiego tygodnika „Głos Torunia”. Cienko przędzie – wiecznie na debecie, wiecznie zapożyczony u znajomych. Rozwodnik z dwójką dzieci, abstynent od lat sześciu, niedoszły samobójca, obecnie frustrat. Chce sobie dorobić, publikując wywiad – rzekę z gwiazdeczką popularnego show, ale celebryckie pięć minut dziewczyny zbyt szybko dobiegło końca, by ktoś tę książkę chciał jeszcze czytać. Kolejna porażka. Ale Robertowi uda się odkuć szybciej, niż przypuszczał...Oto dostaje list od czytelniczki, która od lat szuka grobu rodziców. Grobu, który zdaje się być widmem. Nikt nie ustalił, gdzie rodzice zostali pochowani, po tym jak nieznani, nigdy nie wykryci sprawcy zamordowali ich latem 1984 roku. Dziwnym trafem przepadły wszystkie akta, dowody, dokumenty. Sprawę najzwyczajniej zamieciono pod dywan. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Okazuje się, że w tym samym czasie znikających zwłok było więcej. Pruski zainteresuje się sprawą, kiedy zrozpaczona czytelniczka, początkowo zignorowana przez niego, postanowi odebrać sobie życie. Dla dziennikarza to już, jak sam powie, „jakieś story”. Może uda się z tego napisać całkiem niezły, poruszający artykuł. Podejmując ten temat, Robert jeszcze nie spodziewa się, że wpadnie na trop prowadzący do esbeków, radzieckiej armii i skopców – sekty wierzącej, że kastracja zaprowadzi ich do Królestwa Niebieskiego. I że cały kraj będzie żył tym jego „jakimś story”.

Roberta Pruskiego do życia powołał Piotr Głuchowski, dziennikarz z ponad 20-letnim stażem, który napisał ponad trzysta reportaży z różnych stron świata, a za jeden z nich został uhonorowany prestiżową dziennikarską nagrodą „Grand Press”. „Umarli tańczą” to jego powieściowy debiut. Powieść to eklektyczna, bo łącząca w sobie cechy rasowego kryminału, którego to gatunku fanem z pewnością musi być autor, i rzetelnego reportażu, na którym z kolei zna się najlepiej. Zagadka kryminalna, którą wymyślił jest logiczna i trzyma się kupy, a przedstawione wydarzenia choć fikcyjne, mogłyby zdarzyć się w rzeczywistości. Wszak w Toruniu była jednostka radzieckiej armii, a skopcy istnieli naprawdę...

Autor prowadzi narrację dwutorowo, co przypomina mi styl Henninga Mankella. Opis przebiegu dziennikarskiego śledztwa co jakiś czas przerywa migawkami z różnych stron świata i kraju. Zaczyna się w Afganistanie, kończy na Białorusi. Głuchowski umiejętnie wprowadza nowych bohaterów, przedstawia nam bliżej postaci, których nazwiska przewijają się w śledztwie Pruskiego. Pozwala nam obserwować zarówno kolejne poczynania mordercy, jak i przedstawia nam innych zainteresowanych sprawą. Taki zabieg znakomicie buduje napięcie i nadaje powieści filmowej dynamiki (swoją drogą, książka ta mogłaby posłużyć za scenariusz naprawdę dobrego filmu). Stawia nas, jako czytelników, o jeden krok przed tropiącym zbrodniarza bohaterem, dając nam wiedzę, której ten jeszcze nie posiada. A przy tym nie odsłania wszystkich kart od razu, więc intencje drugoplanowych i epizodycznych bohaterów nie od początku są dla nas jasne, co wprowadza bardzo pożądane w kryminałach napięcie. Kartki przewracają się same.

Głuchowski przed przystąpieniem do pisania swojej debiutanckiej powieści na pewno odrobił lekcje i przeczytał wiele kryminałów, nie tylko z komisarzem Wallanderem w roli głównej (w prasie pojawiły się porównania do Stiega Larssona – jak dla mnie na wyrost, ale może nie całkiem bezzasadne zważywszy na zawód głównego bohatera i gęstość akcji). Robert Pruski to modelowy przykład bohatera tego gatunku: człowiek z przeszłością, z problemami, nieustabilizowanym życiem prywatnym i z niepokojącym pociągiem do używek, w tym wypadku do alkoholu (Mankell się kłania ponownie). W pewnym momencie nawet miałam obawy, czy książka z kryminału nie zmieni się w traktat o byłym alkoholiku, powracającym do nałogu. Nie powiem, byłoby to interesujące, bo opis alkoholowego ciągu Roberta w wykonaniu Głuchowskiego jest niezwykle wiarygodny (przypadek to czy doświadczenie?), jednak mogłoby sprowadzić główną oś fabularną książki na mieliznę. Na szczęście, Robert podnosi się po swoim upadku i – choć nie w pełni sił – wieńczy swoje śledztwo w brawurowym stylu, rodem z hollywoodzkich filmów akcji (z uwzględnieniem pięknej kobiety u boku).

Nie mogę nie podkreślić znaczenia faktu, że głównym miejscem akcji jest Toruń, miasto w którym autor się wychował. Powieść przesiąknięta jest lokalnym kolorytem i dla kogoś dobrze znającego topografię miasta jej czytanie może stanowić nie lada gratkę. Wystarczy powiedzieć, że ja w Toruniu byłam zaledwie kilka razy, a i tak przeczytanie, że na całkiem nieźle mi znajomych Wrzosach ukrzyżowano i wykastrowano mężczyznę, pobudziło moją fantazję...Cieszę się, że polscy pisarze coraz częściej umieszczają akcję swoich powieści poza dużymi miastami – „swoje” kryminały mają już m. in. Sosnowiec, Sandomierz czy Świdnica. To – może nieświadoma i niezamierzona – ale jednak promocja miejsca. Choć trzeba przyznać, że Głuchowski daleki jest od zachwytów nad miastem Kopernika i pierników. Burzy mit miasta, w którym obcuje się na każdym kroku z historią i kulturą, a wolny czas spędza, spacerując po zabytkowej starówce. W jego znacznie bardziej nieciekawym Toruniu są przede wszystkim działkowe altany, forty przerobione na piwiarnie i blokowiska. Brud na ulicach i szarość wyglądająca z okien. Toruń nazywa małym miasteczkiem, mieściną, w której nie ma przyszłości dla młodych, a już na pewno nie dla młodych adeptów dziennikarstwa. Zresztą przedstawienie środowiska lokalnych mediów, którego sytuacja, jak sądzę, w każdym średniej wielkości mieście wygląda podobnie, to jedna z najmocniejszych stron tej powieści (pozostając przy Mankellu – podobnie jak pokazywanie przez niego żmudnej pracy policji). Wniosek jest jeden – każdy komu się wydaje, że praca dziennikarza jest lekka, przyjemna i dobrze płatna, bo tak to wygląda w telewizji, jest w błędzie. Lokalne media nie dysponują dużymi nakładami finansowymi ani nowoczesnym sprzętem, stąd też są w stanie uzyskać przewagę nad konkurencją jedynie dobrym tematem. Głuchowski pochyla się nad tą pogonią za sensacją i czyni z niej jeden z przewodnich wątków swojej książki.

Największym, ale na szczęście jedynym i dość niewielkim w gruncie rzeczy, mankamentem książki są niektóre dialogi. Autor dobrze rozgrywa te z nich, w których istotne są konkretne fakty, dane i zdarzenia, a więc znaczną ich większość. Niestety, kiedy przychodzi do zwykłych, towarzyskich, nic nie znaczących wymian zdań, kwestie wypowiadane przez bohaterów wypadają sztucznie. Rozmowy Pruskiego z byłą żoną czy z redakcyjną współpracowniczką rażą nienaturalnością rodem z kiepskich polskich telenowel. Co innego rozmowy po pijaku – te odmalowuje autor z należytym kolorytem i wulgarnością. W całej książce nie brak przekleństw i dosadnych sformułowań, bo takim właśnie językiem w rzeczywistości posługuje się znaczna część występujących w niej postaci: tajniaków, policjantów czy dziennikarzy. To przydaje tylko książce autentyzmu, ale bynajmniej nie sądzę, by miało przeszkadzać w lekturze nawet co wrażliwszym czytelnikom, bo granice dobrego smaku jak najbardziej są przez Głuchowskiego respektowane.

Czy polecam? Tak i to z dużym entuzjazmem. Oczywiście, kryminał zawsze pozostanie kryminałem i należy to wziąć pod uwagę, nie oczekując od niego intelektualnej rozwałki. Ale jeśli uznamy, że dobry kryminał ma po prostu wciągać i dobrze, jeśli będzie przy tym niegłupi, to „Umarli tańczą” zasługuje na miano kryminału wręcz bardzo dobrego. W postaci Roberta Pruskiego tkwi potencjał, a Toruń ma jeszcze wiele twarzy do odsłonięcia, dlatego mam nadzieję, że na jednej powieści się nie skończy. Kto wie, może jesteśmy właśnie świadkami narodzin nowej serii kryminalnej na miarę cyklu Marka Krajewskiego z Wrocławiem i Eberhardem Mockiem w rolach głównych. Bardzo tego autorowi życzę.

Malwina Sławińska

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Poczekaj, szukamy dla Ciebie najlepszych ofert

Pozostałe księgarnie

Informacja