-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1127
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać347
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Cytaty z tagiem "nemezis" [18]
[ + Dodaj cytat]- Kiedy następnym razem pokażemy się publicznie, będę musiał cię pocałować. Pomyślałem, że powinienem cię uprzedzić, żebyś nie była zaskoczona. Nie chciałbym, żebyś złamała mi kark.
Otarła łzę, która wymknęła się spod powieki, a wraz z nią posłała do diabła i współczucie, i żal. Nie zawaha się, aby znów ją skrzywdzić. To nie był koniec walki, a on nie potrzebował jej uczuć. Pragnąłem jedynie przerażenia, strachu, bo tylko to wprawiało go w stan euforii.
Był złym człowiekiem i nieważne, co go takim uczyniło.
Nienawiść i pożądanie nie były czymś, co powinno się łączyć.
Patrzył spod pochylonej głowy na swe własne odbicie, tak dobrze znane, a jednak tak obce. W pełne wściekłości oczy, na wykrzywione złością usta.
Patrzył, a w jego wnętrzu szalała furia, powoli doprowadzając go na sam skraj przepaści. Nad jej krawędź, poza którą był już tylko chaos.
Oparła się o jego tors, wygodnie moszcząc na kolanach. Przed oczyma miała teraz panoramę miasta. Mrok bezksiężycowej nocy przytłumiły tysiące palących się światełek. Tysiące światełek w tysiącach domów, gdzie żyło tak wielu ludzi. A każdy z nich miał swoje marzenia, swoje pragnienia, swoją definicję szczęścia.
Patrzył w mrok, na ruchome cienie, które były gałęziami drzew rosnących w sadzie. Potem w bezksiężycowe niebo, które gdzieś na wschodzie rozświetlała łuna nadchodzącej burzy. Wsłuchany w ciszę, jakże inną od tej mu znanej, ciszę, która niosła ze sobą nie samotność, a ukojenie, pomyślał, że mógłby tak siedzieć do końca życia. W zasadzie brakowało mu tylko jednego.
Jej.
Z jednej strony wolał dawną nienawiść. Była niczym wysoki mur, za którym mógł ukryć prawie wszystko. Myśli, pragnienia, samego siebie. I nie cierpiał tak mocno jak teraz. Z drugiej strony czuł niewysłowioną ulgę. Jakby wrócił do samego początku, jakby wciąż istniała dla niego nadzieja. To bolało, ale inaczej.
To był cud, a ona w końcu zdołała uwierzyć, że być może pokonała ostatnią przeszkodę, zburzyła ten najsolidniejszy mur, który budował przez tyle lat wokół swego serca.
Bał się odrzucenia.
Ten irracjonalny strach nie pozwalał na snucie planów. Nie pozwalał na marzenia.
Bał się, bo strach był wpisany w scenariusz jego życia, umiejętnie podsycany przez te wszystkie lata, gdy próbował zaskarbić sobie miłość matki.
Pierwszy raz w ciągu ich długiej znajomości poczuła żal, że nie może podejść, pocieszyć go, powiedzieć coś na pokrzepienie. Głupie, bo przecież nadal mogła spodziewać się po nim tylko tego, co najgorsze. A jednak nie potrafiła uczynić nic że swoim współczuciem, z przejmującym żalem, że to wszystko tak źle się potoczyło.
A kiedy ciężko dysząc, znów spojrzał w lustro, w oczach o kolorze zimnego błękitu widać było zapisane przeznaczenie. Przeznaczenie, którym tak chciał pokierować, aby mógł doznać w końcu ukojenia.