-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać1
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński16
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Cytaty z tagiem "lipa" [4]
[ + Dodaj cytat]
Lądujący samolot bojowy stukas zahaczył ponoć o te lipy. Warknął, fiknął w powietrzu koziołka i spadł na pole. Rozbił się w drobny mak i spłonął, zanim zdążyła przyjechać sikawka strażacka. Razem z pilotem. Wybujałe lipy na Długiej Mili drogo musiały za to zapłacić. Na pancernym samochodzie przyjechał sam generał faszystowski w generalskiej czapce i bezpośrednio na miejscu dał rozkaz:
― Wszystkim wrogom ściąć głowy!
I wszystkim drzewom pościnano głowy i zostały tylko kadłuby. Ludziom było strasznie żal tych drzew. Wieśniacy płakali po lipach jak po swoich dzieciach. Wspominali, jak pod nimi w chłodku chodzili do Pragi na targ z masłem i jajkami. Kochali ten miodny czas, gdy lipy pachniały i rozpływały się w niebie, a pszczoły ulatywały aż ku wierzchołkom drzew. Po całych wsiach parzono z kwiatu lipowego herbatę, ażeby nikt nie kaszlał, gdy nadejdzie pora chłodów. A teraz konie odciągały konary i pnie na wolną przestrzeń, a że drzewo było stare i białe, przypominało ciała panien, które nie zaznały jeszcze miłości. Wieśniacy szemrali, że dawnymi laty żaden wojskowy nie mógł bezkarnie powalić żywego drzewa.
Kto wpadł na to, że czeskie drzewo to lipa? Bass ujął to trafniej. To, panowie, wierzba!
Im więcej ją rżnąć, tym gęściej rośnie. A poza tym: sadząc wierzby umacnia się brzegi.
(Legenda zagrana na strunach rozpiętych pomiędzy trumną i kołyską, s.135).
Liść żółty na ziemi leży. Drugi obok niego, trzeci, dziesiątki ich spoczywają pod lipą, nie dbającą o nie, kwitnącą, wonną, uśmiechającą się do słońca. Deszcze padały przez dni kilka, chłodne ranki zabiły liści wiele i strąciły je. Innym za to przestronniej. Inne weselą się. Słońcu się przekomarzają, pochwytując promienie jego — jak dzieci chwytają wodę w garść, i przelewają cienkie strugi ich na ziemię; chichoczą, gdy wiatr je zaczepi, trącają się pod bok, jak dziewczęta spłoszone, i wygrażają. Bawią się, słowem. Czasem, gdy się nachylą, dojrzą w dole punkta żółte, pociemniałe nieruchome, niby przyrosłe do ziemi, i rzadko kiedy — jeśli wiatr się bardzo rozhula, miotane w powietrzu ruchem słabych, bezwładnych istot. Gdy liście żywe dojrzą tamte — uśpione lub tęsknie ku nim spozierające, wtedy, jakby powiew nudy je znieruchomił, poważnieją nagle i szepleniącą mową prawią sobie jakieś kazania (…).