cytaty z książek autora "Anna Skrzyniarz"
Moja jest ta cisza i sobą ją wypełnię... obszerną jej przestrzeń do reszty zużyje...
by w końcu w całości znalazła się we mnie...
W oczach ujrzeć możesz, co ukrywam w sobie ... Część tajemnicy uchylam spod powiek. Gdy nic w nich nie widzisz, mnie nigdy nie odnajdziesz... A jeśli coś zobaczysz? Zapamiętasz na zawsze ...
Nie wolno być zbyt spontanicznym. Nie wolno biec i wołać. Trzeba się zatrzymać, zamilknąć i pomyśleć, a najlepiej zapomnieć i nic nie czuć...
W oczach ujrzeć możesz, co ukrywam w sobie ...
Część tajemnicy uchylam spod powiek.
Gdy nic w nich nie widzisz, mnie nigdy nie odnajdziesz...
A jeśli coś zobaczysz?
Zapamiętasz na zawsze ...
Już wiem...Zdarzają się rozmowy, które płyną niczym niezmęczony potok słów, który idealnie współgra z każdym kamieniem i ziarnkiem piasku pokrywającym dno ruczaju ludzkich dusz...
Dzień goni dzień, a puenta skazana na zapatrzenie w oknie autobusu.
Imię twoje „ego” a droga daleka, choć zaraz wysiadasz...
Już wiem...Zdarzają się rozmowy, które płyną niczym niezmęczony potok słów, który idealnie współgra z każdym kamieniem i ziarnkiem piasku pokrywającym dno ruczaju ludzkich dusz...
Moja jest ta cisza i sobą ją wypełnię... obszerną jej przestrzeń do reszty zużyje...
by w końcu w całości znalazła się we mnie...
****
Świat na głowie nie stanie, bo już na głowie stoi...
Za późno nie jest już tylko, na kawę o wschodzie słońca,
na wiarę w samego siebie i zdrowy umysł Boga...
****
W oczach ujrzeć możesz, co ukrywam w sobie ... Część tajemnicy uchylam spod powiek. Gdy nic w nich nie widzisz, mnie nigdy nie odnajdziesz...
A jeśli coś zobaczysz? Zapamiętasz na zawsze ...
****
Już wiem...Zdarzają się rozmowy, które płyną niczym niezmęczony potok słów, który idealnie współgra z każdym kamieniem i ziarnkiem piasku pokrywającym dno ruczaju ludzkich dusz...
****
Zakręciła się wokół własnej osi, nie raz, nie dwa. Rozłożyła ręce i dłonie, pozwoliłaby wiatr pieścił jej palce, a dusza cięższą niż ciało się stała, poczułeś to? To ona, wyjątkowa
i jedyna, dla niektórych zakazana... Rozbity Ty, bo poczułeś i uwierzyłeś,
nie dotknąłeś a spożyłeś.
****
Rozum nigdy pojąć nie zdoła,
jak wiele mizerne serce, pomieścić w sobie potrafi...
****
Strach, wżerający się w twe serce i duszę, najmniejszy paznokieć, piętę i tęczówkę, drżący, omamiony... traci spokój, lecz zawsze dostrzega cenę.
****
Jaki jest sens w dniach, które dręczą rozum, gnębią serce i dusze katują?
- Taki sam jak wiara w tego, który ciągle od nowa każe nam się nad tym zastanawiać.
****
Kiedy myśli łączą się jednością czasu i siłą przebijają przez stateczne mury, gdy ogrom przeszkód betonowych mniemań w chwilowej wieczności się zatopi, można poczuć szczęście, nie roztropne i pijane, wypełnione... najwznioślejsze.
Kiedy myśli łączą się jednością czasu i siłą przebijają przez stateczne mury, gdy ogrom przeszkód betonowych mniemań w chwilowej wieczności się zatopi, można poczuć szczęście, nieroztropne i pijane, wypełnione... najwznioślejsze.
Świat na głowie nie stanie, bo już na głowie stoi...
Za późno nie jest już tylko, na kawę o wschodzie słońca,
na wiarę w samego siebie i zdrowy umysł Boga...
Nie stój i nie łkaj. Uwierz w siebie. Trwaj. Walcz. Patrz głęboko. Nie lękaj się. Doceniaj. Rozwijaj się. Rozmawiaj. Pomagaj.
Rozum nigdy pojąć nie zdoła,
jak wiele mizerne serce, pomieścić w sobie potrafi...
Położyła blade czoło na murawie swego życia.
Chciała zasnąć, lecz nie mogła...
Chciała umrzeć... lecz wciąż żyła ...
Moja jest ta cisza i sobą ją wypełnię... obszerną jej przestrzeń do reszty zużyje... by w końcu w całości znalazła się we mnie...
Jaki jest sens w dniach, które dręczą rozum, gnębią serce i dusze katują?
- Taki sam jak wiara w tego, który ciągle od nowa każe nam się nad tym zastanawiać.
Kiedyś, dzięki NIEMU udało mi się całym sercem poczuć życie. Niestety, wszystko tak samo ma swój początek, jak i swój koniec. Mój „koniec” zniszczył więcej, niż posiadałam jeszcze przed „początkiem”, durną miłość do mężczyzny, który, jak się okazało, miał ją za nic.
Nie wolno być zbyt spontanicznym. Nie wolno biec i wołać. Trzeba się zatrzymać, zamilknąć i pomyśleć, a najlepiej zapomnieć i nic nie czuć...
Rozum nigdy pojąć nie zdoła, jak wiele mizerne serce, pomieścić w sobie potrafi...
Kiedy myśli łączą się jednością czasu i siłą przebijają przez stateczne mury, gdy ogrom przeszkód betonowych mniemań w chwilowej wieczności się zatopi, można poczuć szczęście, nie roztropne i pijane, wypełnione... najwznioślejsze.
Był ideałem, bohaterem, bóstwem...dlaczego? Bo miał niezły bajer, smykałkę do dowcipów, szerokie bary i ponoć takie same serce jak ja? Jakaż ja byłam durna! Tak naprawdę miał gdzieś to, co czuję! Jolka z Lucy miały rację. „Ma fiuta zamiast serca!” Nędzny, obleśny aktorzyna!
Świat na głowie nie stanie, bo już na głowie stoi... Za późno nie jest już tylko, na kawę o wschodzie słońca, na wiarę w samego siebie i zdrowy umysł Boga...
Od kilku tygodni walczę z czymś, czego wcześniej zupełnie w sobie nie dostrzegałam. Jakbym dokonywała właśnie jakiegoś samoresetu. To bardzo trudne, ciężko dostrzegać własne wady i jeszcze ciężej z nimi walczyć,
Jaki jest sens w dniach, które dręczą rozum, gnębią serce i dusze katują? - Taki sam jak wiara w tego, który ciągle od nowa każe nam się nad tym zastanawiać.
Kiedy myśli łączą się jednością czasu i siłą przebijają przez stateczne mury, gdy ogrom przeszkód betonowych mniemań w chwilowej wieczności się zatopi, można poczuć szczęście, nieroztropne i pijane, wypełnione... najwznioślejsze.
Nie wyobrażam sobie życia bez czekolady, tak CZEKOLADA… na samą myśl o niej mam ochotę włożyć na siebie seksowną bieliznę. Gdybym tak bardzo pokochała ją wcześniej, być może teraz nie musiałabym tak tęsknić za Adamem. Po tabliczce czekolady nigdy nie obędę się bez papierosa, dopełnienie zmysłowej rozkoszy, ujście przesyconego endorfiną, nikotyną i rozpaczą oddechu. Uintensywnienie jakichkolwiek emocji, by poczuć w sobie istnienie jakiegoś życia. Wszystko pozostawiłam losowi, uwierzyłam, że tak ma być, że w gwiazdach zapisaną mam jakąś błahą lekturę i każdego, nawet mnie samą coraz bardziej nudzi odkrywanie jej kolejnych stron.
Dramat – człowiek upadły, człowiek bezsilny, człowiek, któremu zawsze wydawało się, że może wszystko, bo kiedyś wielcy tak powiadali, kto wie, może mieli więcej szczęścia, a może faktycznie są jacyś nadludzcy...
Dzień goni dzień, a puenta skazana na zapatrzenie w oknie autobusu. Imię twoje „ego” a droga daleka, choć zaraz wysiadasz...
Całe miasto spało, latarnie daremnie oświetlały nieprzytomne ulice,
jesienne drzewa lansowały swe wychudzone gałęzie, a popielate,
okryte cieniem budynki uwydatniały swą błahość. Dopalając
papierosa, w pewnym momencie widok stał się dla mnie
przerażający.
To byłam JA… Amelia, której nie lubiłam. Byłam dokładnie
taka sama, jak moje miasto nocą…
Posiadam własną duszę, jestem kimś wyjątkowym i mogę znacznie więcej niż mi się wcześniej wydawało – oznajmiłam z pełnym przekonaniem. Na twarzach dziewcząt pojawiły się konsternacja i zdumienie.
– Naprawdę przepraszam... – blondynka spuściła głowę, wyglądało na to, że było jej trochę głupio za swoje wcześniejsze zachowanie. – Wyobrażam sobie, że nie było ci łatwo... – dodała nieco wzruszona. Najwyraźniej zdawała sobie sprawę z tego, jak trudna może być walka z własnymi słabościami, która w zasadzie powinna toczyć się w nas aż do samej śmierci.
Pierwsza sobota miesiąca, comiesięczny babski event. Od kilku lat moja jedyna, długo oczekiwana rozrywka. Raz w miesiącu Jolka i Lucy wpadają do mnie zaraz po szybkiej wizycie w monopolowym; dwa sześciopaki i marlboro light, nasza odskocznia od szarej rzeczywistości. Dziewczyny są moimi rówieśniczkami, poznałyśmy się na studiach.
Obecnie są raczej średnio zadowolonymi żonami z kilkuletnim stażem. Ciągle narzekają na swoich „ślubnych”. Zawsze zastanawia mnie ich szczerość, zapewne chcą mnie tylko pocieszyć, uzmysłowić, że staropanieństwo to jeszcze nic najgorszego.