cytaty z książki "Informacja zwrotna"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Swoją drogą, à propos dzieci, wiecie, jak wyhodować alkoholika? Najlepiej mówić mu, aby siedział cicho i się nie wtrącał, nie kłócił się i nie godził, nie odpychał i przytulał: aby trzymał karty przy orderach, pilnował tego, co mówi, bo ściany mają uszy; nie rozklejał się; nie przejmował; aby się, kurwa, w końcu uspokoił. Aby zachował neutralność i był po prostu miły i pomocny, i nie oczekiwał niczego w zamian, w zerówce, w podstawówce, w szkole, w pracy, bo tak wypada. Alkoholika można zasadzić, wyhodować jak roślinę, tylko w przeciwieństwie do rośliny podleje się sam.
Wstyd jest jak potwór, który stoi za tobą, trzyma twoją głowę w pysku, nie odgryzie jej, ale też nigdy nie puści.
Z terapią jest jak z odsprzedawaniem wyremonowanych mieszkań kupionych na komorniczych aukcjach. Bierze się norę do generalnego remontu. Pleśń. Zbutwiałe gówno pod podłogą. Zacieki, rdza, pył. Elektryka, która może spalić cały budynek. Bierze się takie mieszkanie i wcale nie robi się tam generalnego remontu, tylko lukruje, maluje ściany na biało, kładzie panele, montuje najtańszą kuchnię z Ikei. Następnie wstawia się ścianki działowe i wpycha pięciu studentów albo uberów z Indii, albo budowlańców z Ukrainy. To jest właśnie terapia alkoholowa. Jarek zawsze nazywał ją generalnym remontem - ale to tylko bielenie grzybicy. Bielenie ścian najtańszą farbą.
Zawsze mówią, że coś jest na zawsze: będę kochał cię na zawsze, zawsze tam, gdzie ty, zawsze wierni. A przecież nie ma „zawsze”, jest tylko do śmierci. To duża różnica.
To nie jest tak, że wódka każe ci bić. Musisz to w sobie mieć. Albo raczej: czegoś nie mieć. Pewnej zaślepki. Blokady nałożonej na głowę. Wódka nie zdejmuje tej zaślepki, tylko uświadamia jej brak.
Gdy tak go obserwuje zaczynam rozumieć, dlaczego ludzie nienawidzą policji. Aby przyjąć te wszystkie trupy, patologie, kłamstwa, tacy jak on musieli zakopać w sobie uczucia bardzo głęboko, te zakopane uczucuia gniły, gniły i zakażąły organizm, a oni aby walczyć z zakażeniem, zaczynali pić. Czasami od zakażeniua i picia łapała ich febra i wtedy gonili swoje żony z bronią, wybijali im zęby za to, że nie zgasilły światła w lodówce, potem kazali im te żeby sklejać poxipolem, bo zaraz przychodzą goście, kopali meble, rzucali telewizorami, wybijali szyby. Policja to klub martwych dusz,zakon żywych trupów na baterie.
Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Centra handlowe w święta to jakiś nowy krąg piekielny. Zamieniają się w chińską zabawkę. Chodzimy sobie po wyznaczonych plastikowych korytarzykach, a gdzieś z jądra tej zabawki, nie wiadomo do końca skąd, wrzeszczy ogłuszająca melodyjka kolędy. Co więcej, musimy się z tego cieszyć. Święta to taki test na Obywatela, na Człowieka. Jeśli te kolory, hałasy, plastik, całe to gówno napełniają cię radością, nostalgią za dawnymi czasami, miłością do bliskich, zdrową i bezwarunkową, to znaczy, że jesteś normalną jednostką, że masz prawo do życia i funkcjonowania, witamy cię w ekipie. Jeżeli zaś święta napełniają cię smutkiem i gniewem, to znaczy, że albo stało ci się coś strasznego (ale lepiej zachowaj to dla siebie i nie psuj innym humoru), albo po prostu jesteś odpadem atomowym i wynocha z Polski, i tyle, cześć, lulajże, Jezuniu.
Mówi się, że przez alkohol traci się rodzinę. Nie, nie tylko. Rodzinę się zabija. Najpierw morduję się każdego z jej członków z osobna. Na wiele sposobów - potajemnie, z ukrycia albo publicznie, na szafocie, ku uciesze publiczności. A to, co z niej zostanie - bo zawsze coś zostaje z rodziny, gdy wszyscy już umrą: leżący na podłodze nagi organ, bezbronny, podeptany - składa się w ofierze, pali w piecu.
W latach dziewięćdziesiątych wszyscy chlali, a potem się bili , rzucali przedmiotami, było za ostro na miłość. Jakubowicz o tym śpiewała domy z betonu.
Nie pijemy, żeby nie czuć. Ale przede wszystkim, żeby nie pamiętać. Mnie się udało zapomnieć. Gdyby ścisnąć te trzydzieści lat, zostawić tylko to, czego jestem świadom, zostałyby trzy, cztery. Wszystko, co złe, schowałem na dolną półkę głowy.
Jak na złość prawdziwe radio eksploduje muzyczną sraczką, prosto w twarz, gdy tylko przekręcam kluczyk. Zaczynam szukać Trójki, ale tam też leci ostatnio kompletne gówno, jakiś młody muł wyliczający kolejne stacje metra do rapowego bitu. I z tego teraz robią piosenki, z wyliczania stacji metra. No fajnie, gratulację. Weź się rozpędź, przywal z barana w ścianę, z tego dźwięku zrób następny singiel.
Świat to nie jest twoja taryfa, Michu, nie jesteś w niej sam i nie pojedzie zawsze tam, gdzie zechcesz.
To niesamowite, jak lekkie potrafi być coś, co ważyło tak strasznie dużo.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
Mówi się, że przez alkohol traci się rodzinę. Nie, nie tylko. Rodzinę się zabija. Najpierw morduje się każdego z jej członków z osobna. Na wiele sposobów - potajemnie, z ukrycia, albo publicznie, na szafocie, ku uciesze publiczności. A to, co z niej zostanie - bo zawsze coś zostaje z rodziny, gdy wszyscy już umrą: leżący na podłodze nagi organ, bezbronny, podeptany - składa się w ofierze, pali w piecu.
Może jest to pierwsza inteligentna rzecz jaką od niej słyszę. Nie, nie, zaraz, to nie tak. Kania! Durniu! To ja jestem starym, wstrętnym psem, który mści się na młodej kobiecie tylko dlatego, że jest młodą kobietą. Który brzydzi się samego siebie tak bardzo, że brzydzą go też ludzie potrafiący podejść do niego i dotknąć go bez obrzydzenia.
Wszystko w każdym razie okazało się proste, z kamienicy trzeba było się pozbyć wkładki mięsnej. Tak mówili na lokatorów komunalnych w Urzędzie Miasta.
Widziałem taki mem w internecie: syn pyta tatę, czy jest adoptowany, a ojciec odpowiada: a powiedz mi, po jakiego chuja miałbym wybrać akurat ciebie?
Odłącz alkoholika od poczucia winy, wyjdzie ci eutanazja.
To ja chciałbym, żeby on był naćpany, bo chciałbym być lepszy od niego. Chciałbym być lepszy od wszystkich, a jestem od wszystkich gorszy.
Ja w ogóle nigdy nie wierzyłem w bohaterów, ludzie to nie bohaterowie. Ludzie są zwykli. Dajmy sobie wszyscy święty spokój.
Jasne, że jest ci trudniej. Jasne, że rządzą nami chuje, które chcą, aby tacy jak ty byli nielegalni. Ale to nie jest twój największy problem, Darek. Twój największy problem jest taki, że ty wciąż nienawidzisz siebie.
- Jak mam nie nienawidzić siebie, skoro nienawidzą mnie wszyscy dookoła?
Wiem, że mówię kompletnie bez sensu, a przynajmniej... Posłuchaj, ważne jest to, że się zmieniłem. Że zacząłem myśleć o innych ludziach. Przez prawie całe życie, gdy myślałem o masie ludzkiej, przede wszystkim bałem się, że jest taka wielka. Fakt, że ludzi są miliardy, był dla mnie grozą twardych liczb - oznaczało to miliardy świadomości, mniej więcej takich jak moja, zaprogramowanych na przeżycie maszyn... Dla mnie to było zajebiście przerażające.
Ale nagle zacząłem na nich patrzeć tak, jakbym wchodził im do środka. Moje problemy były nieporównywalne z ich problemami. Nie chodzi o to, że mniejsze lub większe - po prostu nie można porównywać ze sobą niczego, po prostu...
Nie zrozumiesz tego. Wszystko jest niekompatybilne.
Znowu robi sobie zdjęcie na Instagram. Najbardziej podnieca ją ona sama. Powinienem wyświetlić jej zdjęcia na telewizorze, złapać ją za szyję, palcować, gdy gapi się na samą siebie robiącą dziubki. Doszłaby w dwie minuty. Może następnym razem. W tym mieszkaniu nie ma telewizora.
Ja nie jestem za mało dobry.
Ja jestem zbyt dobry.
Za dobry, mówiła moja mama.
Za dobry jesteś, będzie ci ciężko w życiu.
I, k***a, jest.
Wyobraźnia to tylko wyobraźnia. Mózg to taka pyrkająca na gazie zupa, na jej powierzchni pękają co chwila pojedyncze bąble, w tych bąblach są jakieś wizje i plany, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia, i tyle, topimy się w tej zupie, a potem naprawdę umieramy i nas nie ma, i cześć.
Może czuję tak niewiele, bo gdybym poczuł to, co powinienem, nie dobiegłbym nawet do mostu, żeby z niego skoczyć.
Musi sobie wyobrażać, że w związku z Piotrkiem przeżywam straszny ból. Ale on nie jest straszny. To tylko ślad, wyobrażenie bólu - jakby ktoś naćpał mnie morfiną, a następnie zaczął bić po całym ciele. Pojawia się i zaraz znika w miękkich, tępych plamach.