cytaty z książki "Carry On"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Jesteś cholerną klęską żywiołową, Snow. Nie mógłbyś być gorszym popaprańcem.
Próbuje mnie pocałować, ale tym razem się cofam.
- I tobie się to podoba?
- Ogromnie - odpowiada.
- Dlaczego?
- Bo do siebie pasujemy.
Myślenie o tym, czego nie można mieć ani zmienić, boli.
Czy to ważne, że nigdy nie mam dobrych intencji? Moje piekło nie jest wybrukowane ani dobrymi, ani złymi intencjami. to po prostu moje piekło.
Już w holu widzę Simona Snowa, który stoi tam jak zbity pies albo ofiara amnezji. Ma na sobie palto z Watford i ciężkie skórzane buty. Cały jest w śniegu i błocie. Vera na pewno kazała mu zostać na dywaniku, bo ustawił się na samym środku. Jest rozczochrany i czerwony. Wygląda tak, jakby miał wybuchnąć bez powodu.
Zatrzymuję się w sklepionym łukowo wejściu do holu i wsuwam różdżkę do rękawa.
- Snow?
Podnosi głowę.
- Baz.
- Próbuję się domyślić,co robisz na moim progu. Stoczyłeś się tu z bardzo stromego wzgórza?
- Baz... - powtarza. Czekam, aż to z siebie wydusi. - Masz na sobie dżinsy.
- Owszem. - Przechylam głowę. - A ty przegląd okolicznych gleb.
- Cała ta przepowiednia to bzdet - mówię. - "Przybędzie ten, który odmieni nasz los. Ten, który obali stary porządek." Czy to ja coś obaliłem?
- Nie, to ja, rzecz jasna - odzywa się Baz.
- Niby w którym miejscu to twoja robota? Sam powstrzymałem Szarobura.
Patrzy na mnie, wyraźnie znudzony.
- Obaliłem ciebie - odpowiada. - Na łóżko. I było w porządku, stary.
- To nie opowieść!
- Wszystko jest opowieścią, a ty jesteś bohaterem. Poświęciłeś dla, mnie wszystko. [...]
- Ja tylko sprzątałem po sobie, Baz. Nie nazywa się człowieka bohaterem tylko dlatego, że uprzątnął swoje rzygi.
- To było odważne, bezinteresowne i inteligentne. Taki właśnie jesteś, Simonie.
Dzielenie pokoju z człowiekiem, którego się pragnie, jest jak dzielenie pokoju z szalejącym ogniem. Nieustannie cię przyciąga i nieustannie podchodzisz za blisko. Wiadomo, że nic dobrego z tego nie wyniknie, ale i tak to robisz. A potem...
Potem musisz się oparzyć.
Mieszkanie z osobą, której się nienawidzi najbardziej na świecie, przypomina dzielenie pokoju z syreną. (Taką jak te policyjne, nie te, które kuszą ludzi śpiewem, kiedy się płynie przez kanał La Manche). Nie da się jej zignorować i nie da się do niej przywyknąć. Zawsze się cierpi.
- Mama mówi, że nie wiadomo skąd tak naprawdę pochodzisz i że możesz być niebezpieczny.
- Dlaczego jej nie posłuchałaś? - zapytałem.
- Bo nie wiadomo skąd tak naprawdę pochodzisz, Simonie! I możesz być niebezpieczny!
To mój świat i będę o niego walczył, nawet jeśli mam przegrać.
- Simonie...
- Ha! - wrzeszczy, wyprostowuje się i celuje we mnie palcem. Przeraża mnie to jak cholera. Widziałem już, jak zabił psa z mniejszym wysiłkiem.
- Nie możesz siadać na moim łóżku - oznajmiam, kiedy siada na moim łóżku. - Bunce też nie. Teraz pościel pachnie emocjami i ciastkami czekoladowymi.
Idziemy na następne zajęcia i celowo uderzam ramieniem w ścianę obok drzwi. (Ludzie, którzy mówią, że wpadanie na przeszkody nie poprawia samopoczucia, najwyraźniej niedostatecznie często i mocno na nie wpadali).
Zrobiłeś to, prawda? - szepcze. - [...] Ocaliłeś świat, ty odważny popaprańcu. Jesteś totalnym koszmarem sennym.
- Ufam ci - zapewnia mnie.
- To nie znaczy, że nie zrobię ci krzywdy.
Penny wzrusza ramionami.
- Ból przemija.
Na tym właśnie polega problem z Pitchami i ich sprzymierzeńcami. Nie da się stwierdzić, kiedy coś kombinują, a kiedy są po prostu ludźmi.
- Jesteś moją przyszłością! - krzyczę.
(...)
- Powinnam tego pragnąć? - pyta.
- Ja tego pragnę.
- Ty pragniesz tylko szczęśliwego zakończenia.
Chcę być czyjaś teraz, Simonie, nie w szczęśliwej przyszłości. Nie chcę być nagrodą, którą dostaniesz po pokonaniu wszystkich ważniaków.
Nie zostawiam cię dla Baza, Simonie. On odszedł. Po prostu nie chcę już być z tobą. Nie chcę jechać z tobą ku zachodowi słońca. To nie jest moje szczęśliwe zakończenie.
Wszyscy plotkują o tym, gdzie był. Najczęściej mówi się o jakiejś "mrocznej ceremonii osiągnięcia dorosłego wieku, która zostawiła zbyt wiele śladów, żeby mógł się pokazać publicznie", choć wspomina się też o Ibizie.
- Próbujemy ustalić, kto zabił Natashę Grimm-Pitch - oświadcza.
- Legendarną Natashę Grimm-Pitch - dodaje Baz.
Penelope posyła mu czułe spojrzenie, które zwykle rezerwuje dla mnie.
- Żeby mogła spoczywać w spokoju - mówi.
To nie miałam być ja, Natasho. To nie ja miałam powiedzieć temu chłopcu, jak powinien się poruszać w świecie. Nie jestem w tym dobra.
Wiem, co byś powiedziała - i byłabyś w błędzie. Pod tym względem jestem od ciebie lepsza. W chwili słabości dałam twojemu synowi szansę. Spójrz na niego teraz - może i nie żyje, ale nie jest stracony.
Jest jedną wielką górą kłopotów. Powinniśmy byli wrzucić go do worka z kamieniami i utopić w Tamizie. Trzeba było zostawić go wróżkom.
Wszystko było ułożone. Zmierzaliśmy do finału. (O ile mogę liczyć na finał. Trzeba udawać, że jest się blisko finału, i robić swoje, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie.).
Nie odpowiadam, bo nie cierpię rozmawiać z Simonem o Bazie. To jak rozmowa z Szalonym Kapelusznikiem o podwieczorku. Nie będę go zachęcać.
Jej smutek jest tak głęboki, że w tym momencie zrobiłbym wszystko, aby go tu dla niej sprowadzić. (Zrobiłbym wszystko, żeby go sprowadzić, kropka).
- A może ja nie chcę promiennego przeznaczenia. - dodaję.
- Kiedy już wykombinujesz, jak ominąć przeznaczenie koniecznie daj mi znać.
Nasz dom pełen jest zakazanych ksiąg i mrocznych przedmiotów. Nawet część książek kucharskich jest zakazana, chociaż Pitchowie już od wieków nie jedzą wróżek. (Zresztą nawet nie da się już znaleźć wróżek, i wcale nie dlatego, że wszystkie zjedliśmy).
Kiedy właściwie w czymkolwiek pomogłyśmy, Penelope? Tak na serio pomogłyśmy? Jesteśmy tylko świadkami i zakładniczkami, i pewnie przypadkowymi ofiarami w przyszłości. Gdyby to był film, jedna z nas musiałaby umrzeć na oczach Simona. Do tego się nadajemy.