cytaty z książki "How the King of Elfhame Learned to Hate Stories"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Strasznie jest mieć serce, ale jednak trzeba je mieć.
Serce z kamienia też może zostać złamane.
W baśniach zawiera się pewien rodzaj prawdy, choć moż nie jest to prawda jedyna i ostateczna.
Niczyje serce nie musi wiecznie być z kamienia.
Tylko że przyszłości nikt nie wybiera. Wybieramy tylko jedną z dróg, ale nie wiemy, dokąd ona prowadzi.
Wybierz tę, a rozszarpie cię potwór. Wybierz inną, a twoje serce obróci się w kamień albo ogień, albo szkło.
Jednak zanim złu zostanie wymierzona przykładna kara, powiedzcie mi przecie, czyż zło nie jest najpiękniejsze w świecie?
Ludzie są jak myszy. Umierają, nim zdążą nauczyć się rozumu.
Cardan zaufał Nicassi, sądził, że go nie zrani - żałosne, bo przecież sam doskonale wiedział, że każdy rani każdego, a ci, których kochamy, ranią najboleśniej.
-Tylko z jakiegoż to powodu książę taki jak ty chce się nauczyć sztuczki dobrej dla jakiegoś pośledniego szulera?
-A któż nie chciałby panować nad losem? - opowiedział, wprawiając monetę w ruch obrotowy.
Karakan trzasnął dłonią o stół, zatrzymując pieniążek.
-Pamiętaj, tak naprawdę wystarczy panować nad sobą.
Nie słyszałaś historii, którą jej opowiedziałem – dodaje Cardan.
– A szkoda. To była baśń o nadzwyczaj przystojnym młodzianie, który miał serce z kamienia i wrodzoną skłonność do zła.
Na pewno by ci się spodobała.
To dlatego, że w baśniach zawiera się pewien rodzaj prawdy,
choć może nie jest to prawda jedyna i ostateczna.
Jeśli Cardan da się zabić w tak głupi sposób, Jude nigdy mu tego nie wybaczy.
Spogląda na swoją nieprzewidywalną, nieobliczalną, śmiertelną Najwyższą Królową, której wzburzone brązowe włosy trzepoczą wokól twarzy, której bursztynowe oczy lśnią, kiedy odwzajemnia jego spojrzenie
Tych dwoje ze wszelkich możliwych powodów powinno było na zawsze pozostać nieprzyjaciółmi.
Jude się śmieje.
- Naprawdę jesteś okropny, wiesz? Właściwie nie rozumiem, dlaczego wciąż tak bawi mnie to, co opowiadasz.
Jasne, że kończy się to zamknięciem w beczce wybijanej od wewnątrz gwoździami albo tańcem w żelaznych butach rozgrzanych do czerwoności, a więc nie tylko śmiercią, lecz także hańbą i wrzaskiem.
Jednak zanim złu zostanie wymierzona przykładna kara, powiedzcie mi przecie, czyż nie zło jest najpiękniejsze w świecie?
Czasem śmieszna wydaje mu się myśl, że Jude może go kochać. Raduje się z tego, to jasne, lecz miewa wrażenie, że to tylko kolejne absurdalne niebezpieczne przedsięwzięcie, jakiego podejmuje się Jude. Chce walczyć z potworami i chce miłości Cardana - tego samego Cardana, którego kiedyś pragnęła ukatrupić. Gdy coś jest łatwe, bezpieczne lub pewne, to nie jest dla niej.
Ogrywanie roli czarnego charakteru, to było jedyne, co kiedykolwiek wychodziło mu naprawdę doskonale.
- Był raz sobie chłopiec o podłym sercu... - zaczęła trollka.
- Nie, to nie tak było - przerwał jej Cardan. - Inaczej zaczyna się ta baśń. Przecież miał kąśliwy język.
- Chłopcy się zmieniają - odparła. - Baśnie również.
Małżeństwo polega na dzieleniu zainteresowań, ponieważ jego królowa zajmuje się strategią i mordowaniem, Cardan jest przyzwyczajony, że rzuca się ona na wszystko, co wejdzie jej w drogę.
Choć jego serce było twarde i zimne jak zawsze, rozmyślał o tym, co by czuł, gdyby mógł czuć cokolwiek.
I okazało się, że Cardan nie ma jednak serca z kamienia. [...] Pałał nienawiścią tak gorącą, że było to właściwie pierwsze prawdziwe uczucie, którego dane mu było doświadczyć. Nienawiść sprawiała taką rozkosz, że z radością pozwalał, by go spalała.
A więc serce nie z kamienia, lecz z ognia.
A potem przez całą noc i wiele kolejnych nocy nie mógł pozbyć się jej ze swoich myśli. I nie chodziło tu o nienawiść w jej oczach [...].
Nie, chodziło o jej pogardę, przez którą odnosił wrażenie, jakby Jude przejrzała go, dostrzegła prawdę kryjącą się za wszystkim, co było w nim wyostrzone lub przeciwne, ugładzone.
,,Jako że Cardan całkiem niedawno przestał odgrywać rolę czarnego charakteru, znów nachodzą go myśli o tym, jakie pokrętne drogi i decyzje doprowadziły go w to miejsce, u jej boku, gdy pędzą tak przez przestworza, a on zamiast siać zamęt, rozważa, jak położyć kres złu''.
(...) każdy rani każdego, a ci, których kochamy, ranią najboleśniej.
Jude - pomyślał Cardan. Nienawiścią przepajało go samo brzmienie tego imienia. Jude.
Początkowo dostrzegł właśnie to niezwykłe zaokrąglenie ucha. Krągłości powtarzały się na jej policzkach i ustach. A potem dotarło do niego, że jej postać jest dziwnie cielesna, jakby silnej związana z przestrzenią i materią. Kiedy szła, zostawiała w leśnym poszyciu ślady stóp. [...]
Dopiero później zdał sobie sprawę, że myśli o kształcie jej buta odciśniętym w ziemi, jakby to była jedyna prawdziwa rzecz w kraju duchów.
Ona zaś, by zyskać na czasie, walczyła ze swoim ojcem, czerwonym kapturem.
Powiedziała mu wtedy, że jest taka, jaką ją ukształtował.
Cardan wie, że nie tylko Madok stworzył Jude taką, jaką jest teraz. On sam także miał w tym swój udział.
Gdyby zaś podczas dryfowania w zimnym mroku jego myśli skierowały się ku krągłości pewnego ucha, ciężkiemu krokowi, powstrzymanemu w porę cięciu lub pchnięciu drewnianego miecza...
- Ludzie są wstrętni - orzekł wyniośle.
Rhyię chyba to rozbawiło.
- Czyżby?
Nie istniał żaden rozsądny powód, żeby akurat w tej chwili myśleć o Jude. Jude nie miała najmniejszego znaczenia.
Myślał o puklach jej włosów. O opuszkach jej palców. O tym, jak w roztargnieniu przygryza wargę. Było tego za wiele, nie powinien tak o niej myśleć. I wiedział, że to zbyt wiele, lecz nie mógł przestać.
Było w nim niesmak, że nie potrafił przestać.