cytaty z książki ""Surely You're Joking, Mr. Feynman!" Adventures of a curious character"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Na konferencji było mnóstwo durniów, do tego zadufanych w sobie, a zadufani w sobie durnie doprowadzają mnie do szalu. Do zwykłych durniów nic nie mam; można z nimi porozmawiać i spróbować im pomóc. Ale zadufani w sobie durnie – ludzie, którzy stroją swoja głupotę w różne czary-mary i popisują się, jacy są genialni – TEGO PO PROSTU NIE ZNOSZĘ. Zwykły dureń nie jest szarlatanem; do uczciwego durnia nic nie mam. Ale nieuczciwy dureń - to okropne!
Jest coś niedobrego z ludźmi: nie uczą się przez zrozumienie, tylko jakoś inaczej, pewnie na
pamięć. Ich wiedza jest taka krucha!
Ofiarowanie komuś własnego cierpienia jest dowodem zaufania.
Pewnego razu w tym samym zbiorniku, co ja siedziała piękna dziewczyna, a obok niej człowiek, z którym się chyba nie znali. Natychmiast zacząłem myśleć: „Kurcze, jak tu nawinąć rozmowę z tą gołą ślicznotką?”. Zastanawiam się, jak zagaić, a facet mówi do niej: - Yyy, znaczy, uczę się masażu, mógłbym na tobie poćwiczyć? - Jasne - ona na to. Wychodzą ze zbiornika i ona kładzie się na stole do masażu opodal. Myślę sobie: „Ależ metoda! Że też ja nigdy na coś takiego nie wpadnę!”. Facet zaczyna ją naciskać koło dużego palca u nogi. - Chyba czuję - mówi. - Czuję jakby wgłębienie - czy to przysadka? - Przysadka jest w mózgu, baranie! - bluznąłem. Spojrzeli na mnie przerażeni - zdemaskowałem się - a on powiedział: - Nie znasz się na refleksologii! Szybko zamknąłem oczy i udałem, że medytuję.
Pierwsza zasada brzmi, że nie wolno wam oszukiwać siebie samych - a osoba, którą najłatwiej wam będzie oszukać, jesteście właśnie wy sami.
Bo to jest tak, że ja muszę rozumieć świat.
Przerwałem, więc - w przypadkowym miejscu - i przeczytałem następne zdanie bardzo uważnie. Nie pamiętam go dokładnie, ale brzmiało to mniej więcej tak: "Indywidualny członek zbiorowości społecznej często otrzymuje informacje wizualnymi kanałami symbolicznymi". Po dokładnej analizie byłem w stanie przełożyć to zdanie na ludzki język. A co ono znaczy? "Ludzie czytają". (...) Nie było w tym wszystkim zbyt wiele treści: "Czasem ludzie czytają,czasem słuchają radia" i tak dalej, napisane tak skomplikowanym językiem że z początku nic nie rozumiałem, ale kiedy już złamałem szyfr, okazało się, że nic tam nie ma.
Wreszcie pomyślałem sobie: "Wiesz co, oni mają o tobie tak fantastyczne wyobrażenie, że jest niemożliwe, abyś mu sprostał. Ale przecież nie masz obowiązku sprostać czyimś fantatstycznym wyobrażeniom!"
Co za sprytna myśl: nie masz obowiązku sprostać oczekiwaniom ludzi co do twoich osiągnięć. Nie mam obowiązku być tym, kogo oni we mnie widzą. To ich błąd, a nie moja wina.
[...] nie trzeba czuć się odpowiedzialnym za świat. Skutkiem jego [John'a von Neumann'a] porady rozwinąłem w sobie bardzo silny zmysł społecznego tumiwisizmu. Od tej pory jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem.
Życzę wam więc tylko jednego – żebyście mieli szczęście znaleźć się tam, gdzie wolno wam będzie zachować opisaną przeze mnie rzetelność naukową, gdzie konieczność walki o utrzymanie stanowiska czy o subwencje finansowe nie zmusi was do wyrzeczenia się rzetelności. Oby ta wolność była wam dana.
Z początku czułem się bardzo dziwnie. Siedziałem, na przykład, w restauracji w Nowym Jorku, wyglądałem przez okno i zastanawiałem się, ile wynosił promień zniszczeń bomby hiroszimskiej... ile jest stąd do 23. Ulicy, ile budynków ległoby w gruzach – i tak dalej. Szedłem po mieście, widziałem, że budują most, i myślałem sobie, co za wariactwo, oni nic nie rozumieją, oni nic nie rozumieją. Po co oni budują te wszystkie nowe mosty? To bezcelowe. Na szczęście budowanie mostów jest bezcelowe już od czterdziestu lat. Pomyliłem się więc co do bezcelowości budowania mostów i cieszę się, że ludzie byli na tyle rozsądni, żeby żyć dalej.
Jest coś niedobrego z ludźmi: nie uczą się przez zrozumienie, tylko jakoś inaczej, pewnie na pamięć. Ich wiedza jest taka krucha!
Na przykład była książka, która zaczynała się od czterech zdjęć: nakręcana zabawka, samochód, chłopiec na rowerze i coś jeszcze. Pod każdym zdjęciem podpis: „Co tym porusza?”.[...]
Przewróciłem na następną stronę. „Zabawką porusza energia”. „Rowerem porusza energia”. Wszystkim porusza energia.
To nic nie znaczy. Gdyby dać jakieś indiańskie słowo na energię, zasada brzmiałaby na przykład „Wszystkim porusza wahu-wahu”. Nie płynie z tego żadna wiedza.
Kiedy byłem w szkole średniej i zauważyłem na przykład, że strumień wody z kranu zwęża się ku dołowi, zastanawiałem się, czy potrafię znaleźć wzór na tę krzywą. Okazało się, że to dość proste. Nie musiałem tego robić; to nie ważyło na przyszłość fizyki. Ktoś to już zrobił przede mną, ale to się nie liczyło: wymyślałem różne rzeczy i przeprowadzałem eksperymenty wyłącznie dla własnej przyjemności.
(...) nie widzę sposobu, by ktoś miał się czegokolwiek nauczyć w tym samonapędzającym się systemie, w którym ludzie zdają egzaminy i uczą innych zdawać egzaminy, ale nikt nic nie wie.
Kiedy przyszło do oceny konferencji w ostanim dniu, inni mówili, jak wiele z niej wynieśli, jak bardzo była udana i tak dalej. Kiedy spytano mnie, powiedziałem: "Ta konferencja była gorsza niż test Rorschacha: pokazują ci nic nie znaczący kleks i pytają, co to, twoim zdaniem, jest, a kiedy im powiesz i tak się z tobą nie zgadzają!".
Jest coś niedobrego z ludźmi: nie uczą się przez zrozumienie, tylko jakoś inaczej, pewnie na pamięć. Ich wiedza jest taka krucha!
Pytania studentów niejednokrotnie są bodźcem do nowych badań. Studenci często stawiają dociekliwe pytania, które mnie też kiedyś interesowały, lecz odłożyłem je na później. Nie zaszkodzi, jeżeli je znowu przemyślę i zobaczę, czy teraz potrafię posunąć się dalej.
Niestety, jeżeli chcesz zrobić w balona tak inteligentnego człowieka jak Teller, czas, jaki upływa od chwili, kiedy on zorientuje się, że coś nie gra, do chwili, kiedy dokładnie zrozumie, co się stało, jest tak diabelnie krótki, że nie masz z tego żadnej satysfakcji!
Bo to jest tak, że ja muszę rozumieć świat.