cytaty z książki "Dlaczego nikt nie widzi, że umieram. Historie ofiar przemocy psychicznej"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie próbuj zmieniać mężczyzny, który cię krzywdzi. Nie myśl, że przestanie cię krzywdzić. Bądź rozsądna, popatrz na siebie z boku i zastanów się, czy to, co robisz, jest dla ciebie dobre. Nie mów: ale ja go kocham. I co z tego? Nie jest dla ciebie dobry. Pocierp teraz chwilę, ale go sobie odpuść.
Kiedy synek miał trzy lata, był świadkiem naszej kłótni. Mąż mnie wyzywał, wpadł w furię. Postraszyłam go policją, ale to go jeszcze bardziej rozjuszyło. Rzucił mnie na łóżko, przycisnął kolanem grdykę i zaczął dusić. On był wysoki i postawny, ja szczuplutka, nie mogłam się ruszyć. Zaczęłam charczeć i Patryk to usłyszał. Zostawił zabawki, wbiegł do pokoju, usiadł w kąciku i krzyknął: "Nie zabijaj mojej mamy!". Gdyby nie to, pewnie by mnie udusił. Ale odskoczył ode mnie jak oparzony.
- Trzeba uważnie obserwować, co następuje po tej krótkiej fazie bombardowania miłością. Jeśli gwałtownie zastępowana jest złością, dyskredytowaniem partnerki, okazywaniem jej niechęci, kłamstwami, manipulacjami, to mamy do czynienia z kolejną fazą przemocowego cyklu: degradacją - tłumaczy Maja Friedrich.
Wszystkie opowiadają, że z takiego związku się nie odchodzi, z niego się ucieka. Bo sprawca nie wypuszcza ofiary z rąk, zbyt mu jest z nią dobrze, zbyt wygodnie, zbyt mu jest potrzebna. Do wykorzystywania, do oszukiwania, do poniżania. Ale przede wszystkim, by mieć poczucie władzy i kontroli.
Najgorsza w przemocy psychicznej jest samotność.
Zaczęło się od takich docinków: "A kim ty jesteś? A co ty umiesz? Twoje studia są nic niewarte". I dopóki mu pozwalałem na takie zachowanie, to było cacy, ale gdy zacząłem się buntować, stawiać granice, kiedy mówiłem, że tego nie chcę, a tamto mi się nie podoba, od razu stawałem się tym najgorszym. Potem znowu było cacy, ale tylko na chwilę, zaraz zaczynało się podkopywanie mojej samooceny, podsrywanie mi. Mówił: "Jesteś nikim, niżej nie można upaść, niczym mnie już nie zaskoczysz". No i oczywiście: "beze mnie sobie nie poradzisz". Sprawiał wrażenie, jakby poniżanie mnie sprawiało mu przyjemność.
Jest wieczór, kłócą się o coś, głośno.
- Nagle zbudziła się nasza córeczka, która spała w pokoju obok. Nikodem wyjął ją z łóżeczka, wziął na ręce i mówił do niej takim głosem, jakby opowiadał bajkę: "Córeczko, twoja mama jest puszczalska, jest kurwą. Ale ja cię kocham". On tak właśnie działał. Nie krzyczał, mówił spokojnie, wręcz cedził słowa, ale to było przerażające, byłam jak sparaliżowana - opowiada Alicja.
Wierzyłam w to, co mówił, kiedy był spokojny: że wie, że źle mnie traktuje, ale pracuje nad tym. Nie zaznał w życiu miłości i dlatego mnie niszczy, bo nie może uwierzyć, że wreszcie spotkało go w życiu coś dobrego - mówi psycholożka z Gdańska.
Nie uchroniło mnie wyższe wykształcenie, wiedza psychologiczna ani świadomość, czym jest przemoc. Teraz wiem, że nie miałam żadnych szans, bo byłam typową ofiarą. Jest w nas, kobietach po przejściach, coś, co przyciąga takich ludzi i takie sytuacje. Zostałam na psychoterapii, żeby zrozumieć, dlaczego przyciągnęłam do siebie kogoś takiego, przecież wcale tego nie chciałam. Wręcz przeciwnie.
- Osoba uzależniona wie, że narkotyki są dla niej śmiertelnie groźne, ale nadal je bierze. Bo dają chwilową ulgę, ekscytację, oszołomienie. Moje uzależnienie było identyczne. Kiedy słyszałam, że mnie kocha, że jestem jedyna, czułam się świetnie. A z drugiej strony byłam bita, szarpana, poniżana i wyzyskiwana. Kiedyś wyrzucił mnie z jadącego samochodu na jezdnię, strasznie się przestraszyłam. Ale wybaczyłam, kiedy przeprosił. Bo wszystko mu wybaczałam, wystarczyło, że powiedział, że mnie kocha i zapominałam o bólu i krzywdzie. A kiedy go przy mnie nie było, miałam reakcje typowe dla syndromu odstawiennego. Fizyczny wręcz ból, problem z oddychaniem. Kiedy wracał, byłam na haju, endorfiny szalały, spływał na mnie spokój. W końcu zrozumiałam, że jeśli nie zadbam o siebie, mogę umrzeć - mówi Agnieszka.
Kłótnie wybuchały już o byle co. Poszłam rano po bułki, przez ulicę tylko do sklepu, a on sobie wyliczył, za ile powinnam wrócić, uwzględnił nawet ewentualną kolejkę. A ja przyszłam dwadzieścia minut za późno, bo spotkałam koleżankę, której nie widziałam od lat. Wtedy oberwałam od niego porządnie. Złapał mnie za gardło, rzucił o drzwi, skopał po brzuchu, po nerkach. Znęcał się nade mną. Dostałam w nos, miałam też rozcięty łuk brwiowy, było dużo krwi.
Brnęłam w ten związek coraz dalej. W związek, w którym źle się czułam, który zamiast dawać mi radość i ukojenie sprawiał, że wszystko w moim życiu zaczynało się załamywać. Brnęłam, chociaż doskonale wiedziałam, że się pogrążam. Nadal nie umiem odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego?