cytaty z książki "Miuosh. Wszystkie ulice bogów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) co jest ciekawego w tym, że pies bawi się piłką, albo w tym, że gdzieś idę? Kogo interesuje, że chodzę na siłownię albo jeżdżę tramwajem do pracy? Albo selfie w windzie? Wiadomo, że i niektórzy mają coś naprawdę ciekawego do powiedzenia albo mają dobrą rękę do zdjęć. Ale życie większości ludzi jest nudne, powtarzalne i przewidywalne. Tymczasem każdy uważa, że to, co robi jest wyjątkowe. A wszystko nie może być wyjątkowe.
W momencie, kiedy bierze się na siebie poważny ładunek, nie wolno myśleć, że może nas przygnieść. Wtedy na pewno się to wydarzy. Musimy dźwigać to, co, jak założyliśmy, da się podnieść. To, co chodzi nam po głowach musi się wydarzyć. Nieważne są kilometry w podróży, godziny w studiu, w salach prób, na planach zdjęciowych. Treningi, zaprawy, diety. Wszystkie problemy ze zdrowiem, zmęczenie, smutek i tęsknota znikaj, gdy staje się tam, gdzie stanąć się pragnęło. Wtedy, kiedy się to planowało, i tak, jak się zaplanowało. Bez znaczenia, czy to meta, scena, czy szczyt szklanej góry. Ważne, że dotarliśmy tam, gdzie planowaliśmy. I możemy marzyć, gdzie chcemy dotrzeć dalej.
Nie dostaliśmy jako pokolenie niczego od historii. Zajęliśmy się bzdurami. Wszystkie istotne rzeczy stały się na długo przed nami albo w momencie, kiedy nie mieliśmy na to wpływu. To nasi dziadkowie i rodzice pracowali na to, że teraz możemy mieć Instagram w telefonie i te same prawa co Amerykanie. Więc nasze pokolenie zajęło się konsumpcjonizmem i ślepą pogonią za tym, co dzieje się na Zachodzie, jednocześnie całkiem zapominając o tym, skąd się wzięło i co je zbudowało.
Jedną z podstawowych prawd o konstrukcji życia, jaką udało mi się samodzielnie wyłapać w zalewie zbytecznych nauk i przekazów, jest ta, która podkreśla rolę babki, matki i żony jako ostoi i lepidła trzymającego cały ten pierdolnik naszego dziwnego życia w kupie. Tyle. I aż tyle. One mają to w genach. Są pomnikiem ponadczasowego porządku i zasad, którymi trzeba się kierować, starając się dzielić świat z jedną z nich. Są silne, niezależne i mądre - zupełnie inne niż ten zardzewiały stereotyp, o który często się potykamy. Mogą być twoim najlepszym przyjacielem, a po pięciu minutach wydawać ci się największym wrogiem. To nie huśtawka nastrojów ani jakakolwiek inna bzdura, która sprowadzałaby ich zachowania do poziomu fanaberii czy wahań hormonalnych. Gdy po czasie spojrzy się na to z dystansu, na chłodno, dostrzega się w tym działanie w obronie tej małej części uniwersum, którą mają pod opieką.
Autodestrukcja to najpowszechniejsza forma degradacji człowieka.
Człowiek pije, żeby się odciąć albo otworzyć. Mnie to otwierało.
Moje pokolenie osiągnęło mistrzostwo w produkcji banału. A mało jest ludzi którzy nie boją się przyznać do tego, że są normalni i w ciągu ostatnich pięciu dni nic ciekawego się w ich życiu nie przytrafiło. Bo co może być ciekawego w codziennie mijanej kamienicy, tym samym tramwaju i tym samym biurku w pracy? Nic.
Od zawsze dziwi mnie, dlaczego grupa polityków poprzez zmianę prawa każe mi zmieniać swoje życie. I nie chodzi mi o przepisy drogowe, tylko te związane ze światopoglądem. Kończy się na tym, że w Polsce zabrania się autonomicznego, samodzielnego myślenia. Słowem: ogranicza się wolność. To chore, że jednostki, które rządzą tym krajem, decydują, czy mogę skorzystać z in vitro. Decyzja powinna być tylko moja - kogo to, na Boga, interesuje?
Mało kto, szczególnie gdy jest mocno zaangażowany w rzeczy, którymi się zajmuje, potrafi docenić spokój i stabilizację, powstrzymać wewnętrzny pęd do zdobywania kolejnych poziomów, osiągnięć. Dla nas to nienaturalne odpuścić i zostać w miejscu.
Człowiek musi nabrać dystansu, by pewne rzeczy dojrzeć. Dopiero po czasie dociera do niego, co go budowało: to jak ludzie dbali o porządek, o swój kawałek ziemi – czy to za domem, czy o ogródek przy torach, czy o działkę gdzieś pod miastem. Jak pomagali sobie nawzajem, znali się i utrzymywali relacje.
(...)moi rówieśnicy podzielili się na dwie grupy. Na ludzi, którzy są pojebani na punkcie aplikacji i żyją w nich cały czas, i na takich, którzy podchodzą do nich krytycznie i potrafią z nich rozsądnie korzystać. Ci pierwsi ciągle pokazują innym swoje życie. Chuja zgodne jest to z tym, co się tak naprawdę w tym życiu dzieje.
Dla pokolenia naszych rodziców ukończenie studiów było ważnym dniem, a dla nas jest kolejną okazją do imprezy.
(...)godzimy się ze światem, zamiast próbować go zmienić. Boimy się wyłamać z tego, że najczęściej przyjmowane rozwiązanie jest najlepsze.
Dawno przekroczyliśmy granicę dobrego smaku, a momentami nawet zwykłej ludzkiej przyzwoitości, mieniając normalność w wyjątki, a wyjątki w reguły. Ludzie muszą podkreślać, jak wspaniałe i warte pokazania są rzeczy najbanalniejsze, zwyczajne i normalne. Jakimi niesamowitymi osobami się stają, gdy jako kobiety karmią piersią własne dzieci, a jako faceci zakładają garnitury.
(...) z założenia rap to coś więcej niż gatunek muzyczny.
(...)Piąta strona świata jest terminem uniwersalnym. Nie jest przypisany tylko do mojej piątej strony świata. Każdy ją ma, każdy, kto zwraca uwagę na to, co go stworzyło i ukształtowało.
Sukces nie uzależnia. Uzależnia spełnienie. To uczucie, gdy wiesz, że osiągnąłeś coś wyjątkowego. Własną pracą i własnymi siłami. Osoby, które docierają wysoko, zawdzięczają to ambicji. Dostrzegają, że mogą więcej, wyżej, dalej. Potrafią zauważyć, że są dopiero na początku drogi. Pracują do oporu nad sobą, nad autodyscypliną, dążą do celu.
Momenty, w których mamy wrażenie, że tracimy wszystko, weryfikują to, co wszystkim określamy.
Nie można stać w miejscu. Stanie w miejscu to w zasadzie cofanie się.
(…)wszystko, co nas spotyka, ktoś już wcześniej zdążył spierdolić.
Albo mówi się to, co chce się powiedzieć, albo niechcący powie się to, co chciało się powiedzieć naprawdę.