cytaty z książki "Mrs Dalloway"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jest we mnie teraz coś, pomyślał, co w każdej chwili może wybuchnąć łzami.
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
Odkąd Recja była tak bardzo nieszczęśliwa (od wielu, wielu tygodni), dopatrywała się ukrytego sensu we wszystkich drobnych wydarzeniach i często miewała wprost nieodpartą chęć zatrzymywać przechodniów na ulicy - jeżeli wyglądali na zacnych, dobrych ludzi - po to tylko, żeby im powiedzieć: jestem nieszczęśliwa.
Śmierć jest wyzwaniem. Śmierć jest próbą porozumienia się podejmowaną wtedy, kiedy ludzie zdają sobie sprawę z niemożności dotarcia do sedna, które - w sensie mistycznym - wciąż im umyka; w śmierci bliskość oddala się, zachwyt blednie, człowiek jest sam. Śmierć obejmuje ramieniem.
(...) życie wydaje jej się właśnie takie: wszyscy drapiemy ściany naszych cel.
(...) to marnotrawstwo nie mówić nigdy o tym, co się czuje...
Tak czy inaczej, jest to jej dar. Nie posiada przecież żadnych innych wartości. Nie umie ani myśleć, ani pisać, ani nawet grać na fortepianie. Mylą jej się Armeńczycy z Turkami; pragnie powodzenia, nie cierpi niewygody, chce aby ją wszyscy lubili, mówi tysiące głupstw i do dziś nie ma pojęcia, co to właściwie jest równik.
Ale już samo to, że jeden dzień następuje po drugim - środa, czwartek, piątek, sobota; że człowiek budzi się rankiem, widzi niebo, że idzie przez park (...), że są te róże... to wystarczy. Jak nieprawdopodobna wydaje się po tym śmierć! I że życie musi się skończyć! Nikt nie będzie wiedział, jak ona je bardzo kochała; jak bardzo, każdą sekundę...
A więc nie ma usprawiedliwienia; nic mu nie jest, nic, tylko ten grzech, za który natura ludzka skazała go na śmierć, grzech nieodczuwania niczego.
To możliwe, myślał Septimus, patrząc na Anglię z okna pociągu, po opuszczeniu Newhaven; to możliwe, myślał, że cały świat pozbawiony jest sensu.
W ludziach głęboko tkwi poczucie godności; istnieje potrzeba samotności; nawet między mężem i żoną istnieje przepaść. I to należy uszanować, pomyślała Klarysa przyglądając mu się, gdy otwierał drzwi; bo gdyby sama jej się wyrzekła albo zabrała ją, wbrew woli, mężowi, straciłaby jednocześnie własną niezależność, szacunek dla siebie - coś, co w gruncie rzeczy jest bezcenne.
Prawdą jest, że ludzie mają w sobie tyle dobroci, tyle wiary, tyle miłosierdzia, ile im potrzeba, żeby zwiększyć rozkosz chwili.
(...) skoro życie jest kiepskim żartem, róbmy przynajmniej to, co do nas należy.
Mimo wszystko słońce dalej świeci. Mimo wszystko człowiek znajduje pociechę. Mimo wszystko życie idzie naprzód.
- W młodości - powiedział Piotr - byliśmy zbyt pobudliwi, żeby naprawdę poznawać ludzi. Teraz, kiedy jesteśmy starzy... - dokładnie mówiąc ma pięćdziesiąt dwa lata (Sally zawołała, że ciałem ma lat pięćdziesiąt pięć, ale duchem jest dwudziestoletnią dziewczyną) - kiedy więc jesteśmy dojrzali, obserwujemy, rozumiemy, ale nie tracimy zdolności odczuwania.
(...) lepiej wybuchnąć jasnym płomieniem i zgasnąć niż tlić się płomykiem ogarka...
(...) na pewno szczęśliwszy jest ten, kto kiedyś naprawdę kochał...
Ludzie szczęśliwi mają zapasy szczęścia, z których mogą czerpać.
Tylko skamieniały szkielet przyzwyczajeń podtrzymuje ludzką powłokę.
Zatoczyła ręką koło, gdy tak jechali przez Shaftesbury Avenue. Jest wszystkim tym, powiedziała. Więc żeby ją poznać (czy żeby w ogóle poznać kogokolwiek), trzeba odszukać tych ludzi, którzy ją uzupełniają; a nawet poznać miejsca, które ją uzupełniają. Dziwaczne więzy łączą ją z ludźmi, z którymi nigdy nie rozmawiała - z kobietami na ulicy, z mężczyznami za ladą sklepów, nawet z drzewami, ze stodołami. To jej rozumowanie doprowadziło ją do transcendentalizmu, dzięki któremu ona, tak bardzo lękająca się śmierci, mogła uwierzyć czy też wmówić w siebie (przy całym swoim sceptycyzmie), że skoro nasza zewnętrzna powłoka, skoro widzialna część naszych istnień jest tak bardzo krótkotrwała w porównaniu z niewidzialną częścią naszych istnień, która wychodzi daleko poza siebie, ta niewidzialna część może ostać się śmierci, może się odnaleźć zespolona w jakiś sposób z tą czy inną osobą, może nawet przebywać czy nawiedzać po śmierci takie czy inne miejsce. Kto wie... kto wie.
Jest wolny, wolny; tak bywa, gdy opadną więzy przyzwyczajeń i umysł staje się podobny do niestrzeżonego płomienia, który nie spełnia, strzela na boki, jak gdyby za chwilę miał się wyrwać ze swojej niewoli.
Miała niezrównany dar rozśmieszania innych, ale musiała mieć wokół siebie ludzi, wciąż musiała mieć wokół siebie ludzi, żeby go demonstrować, co prowadziło naturalnie do tego marnotrawstwa czasu na lunche, kolacje, na te bezustanne przyjęcia, na rozmowy o głupstwach, na mówienie rzeczy, których nie myślała – cały czas spłycając inteligencję, stępiając bystrość sądu o rzeczach.
Piotr bywał naprawdę nieznośny, bywał wprost niemożliwy, ale jak cudownie było iść obok niego w taki ranek.
Na takim świecie nie wolno rodzić dzieci. Nie wolno przedłużać cierpienia. Nie wolno rozmnażać tych chutliwych zwierząt, które nie wiedzą, co to stałość uczuć, które powodują się kaprysami i zachciankami pchającymi je raz w tym, to znów w innym kierunku.
Jest blada, tajemnicza, jak lilia pływająca pod powierzchnią wody, pomyślał.
Ale o czym myśli, stojąc przed wystawą Hatcharda? Co usiłuje odnaleźć? Jaki obraz białego świtu na wsi chce przywołać, gdy czyta w otwartej książce:
Już cię nie strwożą pożogi słońca
Ni zimy ostre podmuchy.
Ale raptem przychodziła myśl: gdyby był ze mną, co by powiedział? Niektóre dnie, niektóre widoki zwracały go jej łagodnie, bez dawnej goryczy, co może jest nagrodą za to, że się ludzi kochało; wracają nagle w środku St. Jame's Park jakiegoś pogodnego ranka, naprawdę wracają.
Było w tym coś uroczystego, ale miłość i religia zniszczyłyby to, bo miłość i religia niszczą intymność ludzkiej duszy.