cytaty z książki "Zły demiurg"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Doszukiwanie się w czymkolwiek sensu to specjalność nie tyle naiwniaka, ile masochisty.
Te chwile, gdy pragniesz być absolutnie sam, bo masz pewność, że będąc sam na sam z sobą, potrafisz odkrywać prawdy rzadkie, jedyne, wyjątkowe - a potem rozczarowanie, gorycz, gdy się przekonujesz, że z tej uzyskanej wreszcie samotności nic się nie rodzi, nic urodzić się nie mogło.
W samotności nigdy nie marnujemy czasu, nawet nic nie robiąc. Niemal zawsze trwonimy go w towarzystwie. Żadna rozmowa z sobą nie może być całkowicie bezpłodna; coś z niej zawsze wynika, bodaj tylko nadzieja, że znów się kiedyś spotkamy.
Obsesja samobójstwa to właściwość człowieka niezdolnego już ani do życia, ani do śmierci, którego uwaga nigdy nie odrywa się od tej podwójnej niemożności.
Ostatecznie wszystko sprowadza się do pragnienia albo braku pragnienia. Reszta jest niuansem.
Nie potrafię żałować zmarłych, za to wszelkie narodziny wprawiają mnie w konsternację. Jest dla mnie czymś niezrozumiałym, czymś idiotycznym, że można pokazywać oseska, odnosić wokoło tę potencjalną klęskę i radować się nią.
Mądrość staje się przebraniem dla naszych ran, uczy nas, jak krwawić po kryjomu.
Obsesja samobójstwa to właściwość człowieka niezdolnego już ani do życia, ani do śmierci, i którego uwaga nigdy nie odrywa się od tej podwójnej niemożności.
Pełnia życia to w najlepszym razie tylko równowaga rozmaitych niedogodności.
Ten komu pisane jest się zabić jedynie mocą przypadku należy do tego świata.
Ponieważ szczęście i nieszczęście są niemal takimi samymi dopustami, jedynym sposobem ich uniknięcia jest postawienie się na zewnątrz wszystkiego.
Są godziny, gdy w miejscu mózgu czujemy wyraźnie jakąś zachłanną nicość, step, co zajął miejsce myśli.
Obecnie bardziej niż kiedykolwiek należałoby wznosić klasztory – dla tych, co wierzą we wszystko, i dla tych, co nie wierzą w nic. Dokąd uciec? Nie ma już żadnego miejsca, w którym można by profesjonalnie uprawiać obrzydzenie do tego świata.
Żąda się od nas czynów, dowodów, dzieł, a tymczasem wszystko, na co nas stać, to p r z e t r a n s f o r m o w a n y szloch.
Dokąd uciec? Nie ma już żadnego miejsca, w którym można by profesjonalnie uprawiać obrzydzenie do tego świata.
Tkwimy wszyscy w otchłaniach piekła, w których każda chwila jest cudem.
W chwilach gdy czuję najgłębszy do siebie wstręt, mówię sobie, że może się oczerniam, bo przecież nie widzę nikogo, kto wydany na pastwę takich samych obsesji przez tyle lat potrafiłby udawać żywego człowieka.
Z każdym dniem wyraźniej widzę, że coraz mi trudniej doczołgać się do następnego dnia. Prawdę mówiąc, było tak zawsze: żyłem nie w wymiarze możliwości, lecz niepojętości. Moja pamięć zagracona jest szczątkami zdruzgotanych horyzontów.
Najtrudniej zrozumieć natury płodne, szczodre, zawsze zadowolone z nawału zajęć, z produkowania. Ich energia wydaje się nie mieć granic, a przecież nie potrafimy im jej zazdrościć. Mogą one być czymkolwiek, jako że w istocie są niczym - tylko dynamicznymi kukłami, nicościami o niewyczerpanych możliwościach.
Ten sam człowiek który mówi "nie mam odwagi się zabić", chwilę później uzna za tchórzostwo czyn, przed którym wzbraniają się najmężniejsi.
Atakować ze wszystkich stron samego siebie to dawać dowód troski o prawdę i sprawiedliwość, to mierzyć i bić w prawdziwego winowajcę. Niestety oznacza to również zastraszenie go i paraliżowanie, skutkiem czego staje się on niezdolny do poprawy.
Nie ma prawdy poza wysiłkiem fizycznym i kontemplacją, wszystko inne jest przypadkowe, niepotrzebne, niezdrowe. Zdrowie to ćwiczenie i pustka, mięśnie i medytacja, w żadnym razie myśl.
Jeden tylko znak zaświadcza o tym, żeśmy wszystko pojęli: płacz bez powodu.
Kto to jest człowiek "nowoczesny"? Ktoś, kogo miałoby się ochotę zabić, nie bardzo wiedząc, jak.
Miejsce, jakie zajmujemy we "wszechświecie" - punkcik, i żeby tylko! Po cóż zadawać sobie ciosy, skorośmy tak oczywiście znikomi? Taka konstatacja natychmiast nas uspokaja; odtąd koniec ze wszelką szamotaniną, metafizyczną bądź inną.
Wszelki ból jest szansą na płaszczyźnie duchowej. Ale tylko duchowej.
Z Diabłem łączy mnie zły humor: z dekretu boskiego jestem, podobnie jak on, czarnym melancholikiem.