cytaty z książki "Wszystko jak chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Może bym nawet nie pisał do Ciebie o tym wszystkim – ale przed chwilą przez radio nadawano koncert nagrany w BBC przez orkiestrę Filharmonii Narodowej i w programie był Pierwszy Koncert Skrzypcowy Karola Szymanowskiego. Jest to utwór, który zawsze otwiera przede mną słoneczną przepaść miłości. Jest przesączony erotyzmem, ale nie tym erotyzmem, polegającym na chędożeniu bez końca, na włóczeniu się za kobietami, (...) ale erotyzmem wielkich uczuć, wielkich zespoleń, wspaniałego współżycia duchowego, które jest jedyną rzeczą cenną na tej ponurej ziemi. Jest to jasna, nie ponura przestrzeń, gdzie człowiek łączy się z człowiekiem nie ciałem, ale czymś innym – co niektórzy niedokładnie nazywają duchem – jakąś inną struną swojej istoty, lepszą stroną, czymś, co wyrzuca nas poza nas samych, jak wybuch gorącej treści ziemi. Co łączy nas gdzie indziej, w innym świecie, świecie świateł, tonów, muzyki – bezmiernego szczęścia, polegającego na wyjściu poza granice istoty i połączeniu się z inną istotą. Nie jest to ani miłość, ani przyjaźń, a tym bardziej nie perwersja, jest to największe osiągnięcie, na jakie może się zdobyć ludzka natura. Dla uproszczenia tego, co piszę, będę to nazywał 'miłością'. Taką miłość chciałem Ci dać, taką miłość chciałem Ci pokazać, w takie przestrzenie chciałem Cię porwać.
Dlaczegośmy się tak urządzili? Jakie to niemądre. Nie mogę myśleć o niczym ani pracować, ani mówić – trochę słuchałem muzyki, ale mi się na płacz zbiera. Bardzo tęsknię do Ciebie.
Myślę o Tobie więcej, niż wolno jednemu człowiekowi myśleć o drugim, bo to już staje się pogaństwo i bałwochwalstwo. Okropnie tęsknię.
(...) ktoś, kogo zaczyna się kochać, wyrasta nagle jak cień pod wieczór, staje się nowy, dziwny i znaczący. Staje się symbolem życia, kiedy niedawno był jeszcze czymś zupełnie pospolitym i czymś, na co się nie zwracało większej uwagi. I po tym jednym można by było poznać rodzące się uczucie...
(...) ktoś tak dobrze znany staje się wyższym od świerków naszej alei - i nie idzie wśród zieleni lip, ale w chmurach, w zielonych chmurach liści i szczęścia. Tak i Ty czasami, gdy pomyślę o Tobie, wychodzisz spośród świerków naszej alei; widzę Ciebie wśród drzew, w lesie...
(...) nie lubię, gdy się puszysz, jeżysz i robisz 'demona', kiedy się stawiasz i zgrywasz, i robisz tego twardego i mrocznego człowieka, a w gruncie rzeczy jesteś słaby i miękki, czuły i delikatny. A wrażliwy, niech Cię choroba weźmie. (...) Wszystkie Twoje pijaństwa i brutalności, wszystkie Twoje październiki, grudnie i stycznie - to wszystko tylko zagłuszanie tych delikatnych i smutnych głosów wewnętrznych, są w gruncie rzeczy Twoją istotą.
Pytałeś się mnie kiedyś, dlaczego ja uważam, że jesteś dla mnie dobry. Otóż piłem dzisiaj sok z cytryn, które mnie dałeś, jadłem serki od Ciebie, czytałem 'magazyn', który kupiłeś mi na stacji. Zrozum, nie ma nikogo na świecie, który by pomyślał o tych drobiazgach, o cytrynach, serkach i magazynach. Te Twoje odruchy ('uważaj, Jarosław, bo tu ślisko') to są właśnie rzeczy, do których jestem zupełnie nie przyzwyczajony (...).
Jak mam Ci zaimponować? Milczeniem? Chyba tak.
Może lepiej, żebyś nie wiedział, co o Tobie myślę. Bardzo już będziesz pewny swego. Dzisiaj cały dzień jest, tak jakbyś był koło mnie i jakbym Ciebie z bliska dotykał. A dzień smutny, ponury, szary - i taki jakiś po jesiennemu nieruchomy.
(...) nie możemy się porozumieć co do jednej, zasadniczej sprawy. A skoro nie możemy się porozumieć co do jednej, to wszystkie inne są porozumieniem 'na niby', nietrwałym i nieprawdziwym. Toteż skłonny jestem uważać, że my bardzo dużo 'udajemy' przed sobą - nie myślisz?
Ja byłem tylko jednym ze zdarzeń Twojego życia – i nigdy Ci nie biło serce z niepewności, czy mnie spotkasz. A mnie biło.
Nawet nie potrafię należycie się cieszyć, że Cię zobaczę i że będziemy gadać na wszelkie tematy. (...) Jestem od dwóch dni strasznie przemęczony i czuję coraz mniej sił do tego życia, jakie prowadzę.
Kochanie, nie mam Cię, bo innego człowieka nie można mieć. Ma on swoje myśli — nieprzeniknione — i swoje małe kłamstewka i swoje wielkie marzenia. Nikogo nie można posiadać.
Jesteś moim wszystkim szczęściem, słońcem zachodzącego mojego życia; żona moja zbudziła mnie dziś w nocy, bo powtarzałem przez sen: Jurek, Jurek, Jurek. Dziecko moje, nie bądź aż tak smutny, aż tak samotny. Pamiętaj, że wszyscy jesteśmy samotni, beznadziejnie samotni - ale że jesteśmy ludźmi - i że większego przeznaczenia na świecie nie ma.
Przede wszystkim czy nie za bardzo ufasz, że ja zawsze będę?
Trochę mi czasami smutno, że mam może za otwarte serce - ale chyba to nie jest największy grzech?
I nie wiem właściwie, jakbym był powinien wyrazić moje do Ciebie przywiązanie, czy milczeniem, czy też posyłaniem tych prawie codziennych listów, które Cię zapewne przekonują, że mnie można skopać, a ja się będę czulił zawsze.
Żyję wciąż Twoim widokiem w te dni. Obserwowałem Cię godzinami, jak spałeś.
U nas w alei jest taki duży kamień kształtu ławki, można na nim siedzieć we dwie osoby. Skąd się tam wziął, nie wiem. Ale dawniej go nie było. Teraz, ile razy widzę ten kamień, przypominam sobie, że kiedyś w jesiennym, przykrym zmroku siedziałem na nim z kimś bardzo drogim. Siedziałem krótko, rozmawiałem o sprawach bardzo codziennych i zwyczajnych, pod baldachimami liści opadających, pożółkłych, w woalu mgły, ale tej jednej krótkiej rozmowy wystarczyło, aby ten kamień stał się pełen jakiejś wewnętrznej treści. Po prostu kocham ten kamień i przechodząc koło niego, patrzę nań z czułością (...).
(...) i to, co przed rokiem zdawało mi się ważne i trudne, dzisiaj wydaje mi się łatwe i nieważne.
(...) czy może być coś cudowniejszego jak objęcie po prostu osoby, którą się kocha, przytulenie się do niej, ucałowanie samych oczu - nie mówiąc już o innych rzeczach. Nawet gdyby to miało trwać krótko, to już jest tyle - chociażby ten pocałunek, kiedy Ci przynosiła płatki owsiane - miłość z wzajemnością, to musi być cudowne, ja o tym nic prawie nie wiem (...).