cytaty z książek autora "Zbigniew Raszewski"
Jak wielkie kanalie musiały tu rządzić, skoro naród tak niesforny i kłótliwy doprowadziły do takiego zjednoczenia.
Nie przez przypadek Ewangelia przemilcza wygląd Zbawiciela. Może nie powinniśmy go znać.
Kto zna Jeżyce, wie, że jest to matecznik wieżyczek: kanciastych, walcowatych, spiczastych i przyklapniętych, z blaszanymi kogutami i bez.
Grzeczność miała wiele odcieni. W sklepie sprzedawcy odnosili się do klientów z wyszukaną uprzejmością. Do małych chłopców zwracano się per „kawaler" (czego kawaler sobie życzy?). Do kobiet w porządnym sklepie - mówiono wyłącznie „pani łaskawa". (...) Trzeba przyznać, że klientów obowiązywało minimum uprzejmości. Wszyscy bez wyjątku mówili „dzień dobry" wchodząc i „do widzenia" wychodząc. Mężczyźni zdejmowali czapki i kapelusze. (...) Na powitanie i pożegnanie odpowiadali w zasadzie wszyscy obecni. Dziecku, które zapomniało powiedzieć „dzień dobry”, wszyscy zwracali uwagę. (Chórem!) (...) Sztuki odpowiedniego kłaniania się uczono od dziecka. Mali chłopcy kłaniali się głęboko i stukali obcasami przy powitaniu. Dziewczęta dygały. Moment, w którym od dygania pozwalano im przejść do ukłonu, oznaczał próg dojrzałości towarzyskiej.
Jest od dawna moim skrytym marzeniem być w Jeżycjadzie. Czy Aniela nie mogłaby wparować do mieszkania Józefiny z Krótką historią teatru polskiego pod pachą? Byłaby to dla mnie najpiękniejsza nagroda za wszystko, co plotę w tych listach, żeby Panią rozbawić.
Dobrze, że mnie Pani teraz nie widzi. Czuję się jak chłopczyk, który ukradł jabłko w supersamie i został złapany przez detektywa.