cytaty z książek autora "Robyn Davidson"
Każdy może zrobić wszystko, co sobie postanowił- zmienić pracę, przeprowadzić się do nowego mieszkania, rozwieść się z mężem czy żoną; każdy naprawdę może zmienić i kontrolować własne życie, a ten proces, to działanie samo w sobie jest nagrodą.
Wyprawa była łatwa. Nie była bardziej niebezpieczna niż przejście na drugą stronę ulicy albo przejażdżka na plażę, albo jedzenie fistaszków. Nauczyłam się na niej dwóch ważnych rzeczy: że człowiek ma tyle siły, ile sam sobie przyznaje, i że najtrudniejsza część każdego przedsięwzięcia to zrobić pierwszy krok, podjąć pierwszą decyzję.
W życiu zdarzają się chwile,które są punktami zwrotnymi naszej egzystencji - drobne przebłyski intuicji, kiedy wiemy, że nareszcie zrobiliśmy coś dobrego, kiedy myślimy, że wybraliśmy właściwą drogę.
Z czasem zrozumiałam, że najtrudniejsze było samo podjęcie decyzji, reszta zależała tylko od wytrwałości - a strachy okazały się papierowymi tygrysami.
Nadszedł czas. Ustaliłam datę wymarszu. Zamówiłam u Sallaya tradycyjne afgańskie siodło juczne. Kupowałam żywność i sprzęt. Załatwiłam transport wielbłądów z powrotem do Alice Springs. Od rodziny dostałam wiadomość, że przyjadą się pożegnać. Ludzie dawali mi prezenty na drogę i wszyscy, wszyscy wydawali się przeżywać narastające podniecenie. Jakbyśmy nagle uwierzyli, że naprawdę to robię, po dwóch latach zabawy w udawanie, albo jakbyśmy wspólnie śnili i zbudziwszy się dokonali odkrycia, że sen stał się rzeczywistością. W pewnym sensie przygotowania były najważniejszą częścią całego przedsięwzięcia. Od dnia kiedy przyszła mi do głowy myśl: 'Pójdę z wielbłądami na pustynię", do dnia, kiedy zakończyłam ostatnie przygotowania, stworzyłam coś nieuchwytnego i magicznego, co się trochę udzieliło innym ludziom; prawdopodobnie już nigdy nie znajdę okazji, żeby dokonać rzeczy równie trudnej i satysfakcjonującej.
[...] Uważałam, że dobry Bóg w swojej nieskończonej mądrości dał nam trzy rzeczy, które pomagają w życiu - nadzieję, żarty i psy, ale najlepsze są psy.
(...) zrozumiałam wolność i bezpieczeństwo. Potrzebę wstrząsania fundamentami utartych zwyczajów. Kto chce być wolny, musi nieustannie i niezmordowanie sprawować straż nad własną słabością. Straż, która wymaga energii moralnej, jakiej większość z nas nie potrafi wytworzyć. Na powrót zapadamy się w koleiny zwyczaju. Zwyczaj jest bezpieczny, krępuje nas i uczy opanowania za cenę wolności. Przerwanie krępujących więzów, odrzucenie pokusy bezpieczeństwa to najtrudniejsza walka, ale jedna z niewielu, które się liczą.
Wolność to znaczy uczyć się, ryzykować, nieustannie wystawiać się na próby. Wolność nie jest bezpieczna. Nauczyłam się też traktować moje lęki raczej jak szczeble drabiny niż kłody pod nogami, a przede wszystkim nauczyłam się śmiać.