cytaty z książki "Kiksy klawiatury"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Więc skąd się bierze fantastyczne pomysły? Kradnie się je. Kradnie się z rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję.
Krążą pogłoski, że odnalazłem Boga. Uważam to za mało prawdopodobne, bo mam dość problemów ze znalezieniem swoich kluczy, mimo empirycznych dowodów na ich istnienie.
Wszystko jest dość niechlujne, ale w taki wspaniały dzień człowiek musi się cieszyć, że się urodził, i nawet mu specjalnie nie przeszkadza, że inni urodzili się także.
Ale niespodzianką okazało się to, że komputerów używają nie lśniący nowi ludzie, ale te same głupie ludzkie istoty, jakie żyją tu od zawsze. Nie chcą – na ogół – korzystać z techniki, by poszerzyć swą wiedzę. Chcą oglądać porno, grać w gry, kraść i gadać ze sobą nawzajem. Nie robimy tego dobrze. Dostaliśmy do rąk techniczne cuda, ale do nich nie dorastamy.
Niektórzy użytkownicy pisma za podejrzaną uważają dowolną sugestię, że z grubsza kompetentne opanowanie języka może odgrywać jakąś rolę. Jednemu z korespondentów zasugerowałem, że skoro chce zostać pisarzem, powinien w swym życiu uwzględnić gramatykę, ortografię i interpunkcję; zjeżył się wtedy, ponieważ, jak wiadomo, "wydawnictwa mają ludzi od tego". Ehm...
Ludzie pytają czasem, czy bez kapelusza czuję się nagi. Odpowiedź brzmi: nie. Nagi czuję się, powiedzmy, bez spodni - ale jeśli człowiek przejdzie ulicą bez kapelusza, policja raczej się nim nie zainteresuje.
Skąd się biorą pomysły? Nie wiem. Ale jednej prawdy się nauczyłem, czytając science fiction - że zawsze jest coś, co warto przeczytać poza science fiction.
Nie bardzo do mnie przemawia szkoła myślenia mówiąca: "Religia jest przyczyną większości naszych wojen", ponieważ w rzeczywistości przyczyną są ewidentnie obłąkani , manipulujący i żądni władzy ludzie, którzy Bogiem przesłaniają własne ambicje.
Lepiej od razu zaznaczę, że nie wierzę w magię, tak samo jak w astrologię, bo jestem spod znaku Byka, a do nas, Byków, nie przemawiają te wszystkie okultystyczne bzdury.
Jestem w pewnym sensie ateistą - bo właściwie nigdy nie wiadomo...
Uzbrojenie pozwoli tylko przeżyć, ale dobra ballada może uczynić nieśmiertelnym.
Zresztą to przecież dziennikarstwo, nie musi być prawdziwe na zawsze. Ma tylko być prawdziwe do jutra rana.
Humor ma swoje zastosowania. Śmiech może się dostać przez dziurkę od klucza, kiedy powaga wciąż się dobija do drzwi. Nowe idee mogą się wedrzeć na grzbiecie żartu, starym żart może dodać energii.
Prawdziwa fantasy polega na tym, że człowiek z prasą drukarską może rzucić wyzwanie całemu rządowi, z powodu mglistej wiary, że istnieje coś takiego jak prawda.
W każdym razie takie myśli wzbudzają u mnie cudowne poczucie władzy; nieprzyjaciel może zwyciężyć, ale nie będzie tryumfował.
Pojawiły się już pierwsze jego zapowiedzi w USA, gdzie - jak wiadomo - ludzie wnoszą pozwy równie odruchowo, jak oddychają, i wkrótce pewnie wystąpią pozwem zbiorowym przeciwko Bogu, ponieważ stworzył niedoskonały świat.
Powinniśmy starać się o dobre, bogate życie, dobrze przeżywane, by na koniec, w wygodzie własnego domu, w otoczeniu bliskich, spotkać śmierć, dla której warto umrzeć.
Jest pewien problem z krwawieniem z tętnicy. Jak by to...Przy krwotoku z żyły pojawiają się krople krwi. Przy krwotoku z tętnicy sufit robi się czerwony.
Najpierw buduje się bibliotekę, a potem szkołę wokół niej. Trzeba dopilnować, żeby dzieci umiały czytać płynnie, pisać zrozumiale, choć prosto, i opanować podstawy matematyki przynajmniej w takim stopniu, żeby wiedzieć, kiedy kalkulator oszukuje. Potem pokazujemy im, jak korzystać z biblioteki, i nie wpuszczamy swobodnie do sieci, dopóki naprawdę nie będą umiały pisać i czytać, i dopóki nie dorosną na tyle, by nie mylić danych z informacją. W przeciwnym razie będą tylko małpami na plantacji bananów.
Młyny szatana obracały się, by zagwarantować mi bezustanne zdziwienie.
Kiedy można sobie kupić plastikowego Gandalfa w pozie kung-fu i z wyrzutnią rakiet, wiemy że fantasy się przebiła.
Na przykład powinno być niemożliwe, absolutnie niemożliwe, żeby wylać odpady radioaktywne do muszli w toalecie. Ale nikt nie uprzedził o tym Freda.
Istnieje fantasy różnych typów. Sześć lat temu moja rosyjska tłumaczka skarżyła mi się, jak trudna w przekładzie jest książka. Powiedziałem: "Z pewnością rosyjskim dzieciom nie jest tak trudno uwierzyć w małych ludzików?". Odpowiedziała: "Tonie problem. Problem polega na tym, by uwierzyły w sklep pełen towarów").
Książka zwraca też naszą uwagę na fakt, że pierwszą bronią, która zabijała ludzi, ale pozostawiała nieuszkodzone budynki, była maczuga.
Nie ma tam psów ani dzieci. Dlaczego nie? Bo rekiny je zjadają. (...) Lubimy ten ośrodek. Najbardziej nam się podoba kort tenisowy i pole golfowe, ponieważ ich tam nie ma.