cytaty z książki "Chaos"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie mamy wpływu na to, jakich ludzi poznajemy, dobrych czy złych, jak niby mamy to rozpoznać?
Na początku każdy nosi maskę, każdy jest miły. Raz zwróciłem uwagę pewnej osobie, która klęła wstrętnie, odpowiedziała mi wtedy: lepiej dużo i głośno przeklinać, niż być małym, cichym skurwysynem. Miała racje, od tamtej pory nie mogę o tym zapomnieć.
Kucnąłem, aby wziąść do ręki garść piachu. Patrzyłem, jak sypie się między moimi palcami, właśnie w taki sposób straciłem swoją ukochaną.
Niestety, ja nie miałem się z czego cieszyć, nie miałem powodu aby się uśmiechać, czy chociażby unieść kąciki ust. Przeciwnie. Chciało mi się wrzeszczeć, płakać. Klęczałem na gorącym piasku, trzymając w ramionach tę, która była dla mnie całym życiem.
Pewnego razu doszło do mnie, że stoje na cienkim lodzie i albo wpadnę i utopię się w szaleństwie, albo ucieknę, zanim pojawią się pełknięcia.
Twoja wina, ktoś powie, nie dałeś z siebie wszystkiego, mogłeś postarać się bardziej. Główno prawda. Bo ja dałem z siebie wszystko, a nawet więcej. Więc nie zawiniłem, każdy z moich przyjaciół był kowalem swojego losu, tak jak i ja. Dlatego nie czuje się winny.
Wciąż na nią patrzyłem, przyglądałem się uważnie, chcąc ją zapamiętać. Zwracałem uwagę na każdy detal, każdą zmarszczkę, każde wgłębienie na skórze, nic nie mogło mi umknąć. Chciałem mieć pewność, że za pięćdziesiąt lat, gdy o niej pomyślę, przypomnę sobie jej twarz.
Czy po kilku tygodniach spędzonych w piekle nie będę umiał przypomnieć sobie twarzy Kristen?
Wieczne cierpienie bez iskry nadzieji? Nie miałbym za czym tęsknić, to chyba był by plus. Bolało by mniej.
Bałem się, ponieważ byłem nieprzygotowany ani na śmierć, ani na koniec, ani na cokolwiek... To mnie przerastało.
Kolejny wybuch płomieni smagał moje ciało, miałem już tego dość. Ogień, który wcześniej spalił moje ubranie, teraz zwęglił całą tkankę martwą: włosy, rzęsy, paznokcie. Byłem całkowicie łysy.
Każdy kolejny podmuch bardziej smagał moją skórę, wysysał siły. Jeszcze dwa, trzy takie i znów strace oczy - pomyślałem, dalej nie wyjdę.
Są tacy, którzy nie zastanawiali się nad sensem swojego istnienia ani nad tym, co przeznaczył im los. Dawniej sam do nich należałem. Po mojej śmierci wszystko się zmieniło, nie było dnia żebym nie zadawał sobie tego pytania: dlaczego ja? Czym tak bardzo różniłem się od innych?
Charakterem? - Na pewno nie. Wiarą - Też mi coś. Zasługami? - Jakimi? Chyba tylko niewyparzoną gębą, która co chwile sprowadzała na mnie kłopoty. To wyróżnienie traktowałem jak przekleństwo, nie jako dar. Czas nadać temu przekleńswu kierunek.
Życie od narodzin nie szczędzi nam bólu. Fizycznego, psychicznego, duchowego, zresztą nie ma znaczenia w jaki sposób cierpimy. W końcu ból jest tymczasowy. Coś może boleć minutę, godzinę, tydzień a czasem nawet miesiąc. Jednak gdy przestaje boleć, wtedy przychodzi coś więcej. Satysfakcja, duma i pewność siebie, stajemy się bardziej odporni, świadomi, że skoro daliśmy sobie radę, to teraz już nic nie jest w stanie nam zagrozić. Nic bardziej mylnego. Odporność na ból nie rośnie, my po prostu przywykamy do niego. Złe wspomnienia wypełniają nam głowe nie pozostawiając cienia nadziei na lepsze chwile. Ale Twoja duma każe iść do przodu, nie poddajesz się - powtarza. Kim jesteś wtedy? Zwyciężcą czy męczennikiem? Zacząłem szukać w sobie odpowiedzi na pytanie, ale jej nie znalazłem, napotkałem tam jedynie.. Ból.
Bóg istnieje a wraz z nim - Lucyfer. Gdy tak pomyśleć, rodzi się kolejne pytanie: po co Bóg stworzył zło? Cierpienie? Ból? To niepojęte.
Ja naprawdę wierzyłem, że mogę się odbić, uratować, wierzyłem w nas. Tylko, że nie da się pomóc komuś, komu nie dzieje się krzywda.
...muszę być dobry. Im bardziej chciałem taki być, tym bardziej stawałem sę zły. Wchłonięte dusze zawróciły mi w głowie, zmieniły mnie. Patrząc w lustro, nie widziałem swojego odbicia, lecz zupełnie inną osobę, wiele złych osób, demonów.
Nie miałem nikogo, komu mógłbym się zwierzyć, nikogo, przed kim mógłbym otworzyć swoje serce.
Przed czym uciekam? Przed wszystkim, co mnie otacza. Życie narzuciło mi ciężar, którego nie jestem w stanie udźwignąć, dlatego wybieram najprostsze i równocześnie najtrudniejsze "poddaje się".
Czasem porażka jest lepsza od zwycięstwa, czegoś nas uczy. Jestem kowalem swojego losu - możliwe, że się myle, ale skoro te słowa są prawdą, to znaczy, że wszystko zależy od nas i od naszych czynów.
Nie liczy się co mówią, tylko kto mówi. Gdy udzielają się osoby obce, spływa to po mnie jak woda. Jednakże kiedy źle mówi bliska osoba, to boli. Jak się mamy poczuć, gdy tą osobą jest ktoś, kogo kochamy?
I to już koniec, wszystko przecież się skończy. Wyjątkiem od tej reguły jest czas. Prawda, kiedyś się zaczął, ale nie skończy się w ogóle.
Gdyby ludzie wiedzili o tych nadprzyrodzonych istotach, nikt nie śmiałby łamać przykazań.
Człowiek człowiekowi byłby bratem, nie wilkiem.
Przecież nikt świadomie nie skazałby się na wieczne potępienie.
Tu nie znajdziesz niczego do jedzenia ani do picia. Uwierz mi, szukaliśmy. Głód i pragnienie są nieodłączne, to dodatkowa tortura.
Ujrzałem świat i rasy, o których istnieniu nawet nie śniłem. Poznałem Lucyfera i Gabriel, poznałem Śmierć. Byłem człowiekiem, egzekutorem, a nawet zdrajcą własnej sprawy. Teraz, stojąc tutaj, gdzie wszystko się kończy, nie mogłem pojąć.. Kiedy to wszystko mineło? Być może byłem zbyt zajęty przeskakiwaniem z walki do walki. Zbyt zajęty, aby to przeżyć. Teraz żałowałem.
Nie jestem na Ciebie zły, chociaż zawiodłem się na Tobie, to tak, jakby ktoś zabrał część mnie.
Brakuje mi kończyny, ale wciąż mnie swędzął palce.
Świadomość, że widze Kristen po raz ostatni, blokowała moje nogi. To nie było to samo, co na ziemi, wtedy było łatwiej. Wiedziałem, że zawsze mogłem wrócić do jej domu, gdzie na mnie czekała. A teraz?
Ona nie kłamała, mówiła co myśli i wierzyła w to. A mi zależało na niej coraz bardziej. Moje serce zawsze należało do niej, skoro chce mnie zabić, niech i tak będzie.