cytaty z książek autora "Jan Antoni Homa"
Szukał. A choć nie był pewien, czym w istocie jest cel jego poszukiwań, czy istnieje jeszcze, czy istniał w ogóle, to od momentu, gdy się go domyślił lub też wymyślił go, było mu lżej. Bo nic tak nie nuży, jak błąkanie się po obrzeżach świadomości i życia, podróż bez celu i sensu.
Dzieło sztuki zyskuje pełnię życia dopiero dzięki widzowi, słuchaczowi, czytelnikowi. To on przyjmuje je i filtruje przez zasoby własnej wrażliwości. Bez odbiorcy sztuka pozostaje zbiorem idei.
Mimo to- a może właśnie dlatego- łączyło ich poczucie trwania, ważniejsze od początku i końca, bo wypełniające, a niekiedy rozsadzające ramy czasu. To właśnie trwanie- uwertura wieczności- sens nasączający chwile- potrafi przynieść ukojenie. A więc byli- rozmową zawieszoną w przestrzeni, niedotyczącą czasu minionego ani tego, który nadchodził.
Musiało we mnie pokutować głęboko wpojone przekonanie, że w rzeczywistości nic nie dostaje się za darmo. Zwłaszcza uśmiechy losu obdarzone rysem cudowności upomną się kiedyś o zapłatę; tym wyższą, im zdarzenie bardziej nieoczekiwane.
- Nieważne, jakie co jest. Ważne, na jakie wygląda. Efekt się liczy, rozumiesz?
No cóż, opisałem fakty. Interpretację pozostawiam Waszej wyobraźni; moja nie podpowiada mi, jak sobie z tym poradzicie...
KWARTET TO POŚWIĘCENIE. PRACA AŻ DO BÓLU. WSPÓLNY ODDECH. KWARTET WYMAGA CIERPLIWOŚCI I DOBROTLIWOŚCI. ODRZUCA ZAZDROŚĆ, NIE JEST CHEŁPLIWY, NIE NADYMA SIĘ. NEGUJE POSTĘPOWANIE NIEPRZYSTOJNE, NIE SZUKA SWEGO, NIE UNOSI SIĘ, NIE MYŚLI NIC ZŁEGO. NIE RADUJE SIĘ Z NIESPRAWIEDLIWOŚCI, ALE RADUJE SIĘ Z PRAWDY. WSZYSTKO ZAKRYWA, WSZYSTKIEMU WIERZY, WSZYSTKIEGO SIĘ SPODZIEWA, WSZYSTKO ZNOSI. KWARTET MA W SOBIE COŚ Z MAŁŻEŃSTWA. WCZESNE ZAUROCZENIE, DOZGONNE DEKLARACJE, WSPÓLNE STAWIANIE CZOŁA TRUDNOŚCIOM, POTEM RYSY, PĘKNIĘCIA I ... DOJRZAŁOŚĆ ALBO ROZWÓD.
Może na tym właśnie polega literatura?- pytał sam siebie. Taka a nie inna konstrukcja słów, wyplot nieoczekiwanie objawiających się znaczeń, niepodporządkowanych tylko i wyłącznie opisowi rzeczywistości, ale kreujący własną: jedyną, niepowtarzalną, dla jednych odstręczającą, innych uwodzącą nieokreślonym urokiem. A poezja?- myślał dalej. Przecież w poezji w ogóle nie chodzi o słowa. Mogę ich nie rozumieć, nie łączyć w sensowną całość, a jednak powalą mnie skroplonym między wyrazami i zdaniami klimatem, uderzą wyjętą nagle z wyobraźni niczym z czarodziejskiego cylindra różdżką wzruszenia albo zasnują oczy mgłą takiej nostalgii, że za kilka chwil ulecę w inny wymiar. Artystyczny orgazm...
I alejką między "wszystko" i "nic" ruszył przed siebie
Fakt, że byłem biały jak mąka, nie stanowił problemu. Biali brawurowo wkroczyli do świata jazzu, który ma czarne korzenie. Chyba nigdy żaden czarny nie powiedział: nie dasz rady grać jazzu, bo jesteś biały. Dzięki talentowi, wysiłkowi i otwartości biali odnaleźli w nim swoje miejsce. Jazz ma czarną duszę i białe skrzydła.
Ich przypadkowe spotkania przypominały mu reakcję zachodzącą między dwiema drobinkami metalu, które znalazły się w polu oddziaływania magnesu. Czym prędzej starał się wyrwać z ich zasięgu, bo obawiał się, że cała rzecz odbywa się jedynie w jego wyobraźni. A kiedy na własne życzenie utrudnił sobie wszystko, co najprostsze, nie potrafił już podejść, przywitać się, zachować naturalnie, bo przez swoją nadwrażliwość pozbawił ich kontakty normalności. A że Aurelia, z przegrupowaniem akcentów, odczuwała coś podobnego, oboje- nawet widząc się- narzucali swoim odruchom obojętność w obawie, że ta prezentowana przez stronę przeciwną, jest jak najbardziej autentyczna.
Dzieci mają naturalną skłonność do zabawy, to starzy ich konfliktują.
Ile można stracić w ciągu roku? Dużo. Zwłaszcza, jeśli posiadało się wiele. Mówią, że łatwiej przejść wielbłądowi przez ucho igielne, niż bogatemu dostać się do raju. Ale ten, który traci wszystko na ziemi, już na niej zaznaje piekła.
- Macie tu coś do jedzenia? - zagadnąłem barmana, niewysokiego krępego chłopaka w bluzie w paski.
- Coś mamy - odparł. I zamilkł.
Dowcipniś.
- A co?
- Pierogi, na przykład.
- Z mrożonki? - spytałem, jakby miało to jakieś znaczenie.
- Nie, z odzysku. Zbieramy to, czego klienci nie dojedzą.
To już było mniej śmieszne, ale mój głód dał za wygraną.
- Mogą być ruskie. I jeszcze kufelek.
Chłopak bez słowa zniknął na zapleczu.