cytaty z książek autora " Vincent V."
- Nie jestem dziewczyną twojego ojca - rzekła lekko.
- Żadna nie była - odrzekł ponuro Albert.
- Co masz na myśli? - spytała dociekliwie kobieta. Widelec zastygł w jej ustach.
- Żadne z gołych kobiet, które widziałem w domu nie były jego dziewczynami - objaśnił, spoglądając na nią z powagą. - Chociaż... – musiał przerwać, gdyż jego sztućce szykowały mu kolejną dokładkę. - Chociaż sprzątaczka przychodzi do nas co dwa tygodnie, więc to chyba stały związek.
Każdy za młodu szuka nie źródła mądrości, lecz raczej kopalni groteskowych sytuacji mogących zoptymalizować jakość dowcipu podczas koleżeńskiej wymiany zdań, szczególnie z płcią piękną.
Dziwne jest to, z czym mam do czynienia, bowiem ci nie-ludzie zwać potrafią brak życia, życiem tętniącym. Te wszelkie drogi, po których żeśmy jechali oznaką były zniewolenia. Pasy i światła. Zielone. Czerwone. I mniej bolesne, żółte. Myśli układałem w całość. Wówczas o człowieku wolnym pomyślałem i pytanie w międzyczasie nużących rozmów sam sobie zadałem: kim jest człowiek wolny i skąd pojęcie takowe?
Dobry znak z nieba dostałem, nieoczekiwany, lecz głęboki. Myślę, że bez dna. Tak przeczuwam, bowiem ilekroć starania przekładam na odkrycie głębi, osadzam się na mieliźnie... ale czuje, że pod spodem coś mnie jeszcze czeka.
Poznałem dziś człowieka i ku uciesze mojej spotykałem ludzi częściej, niż dotychczas sądziłem. Z wrzaskiem i rozkoszą bezgraniczną człowiek ma wiele wspólnego. W bezmiarze szczęścia i drapieżności pływa, po tym poznasz człowieka. Dopiero, gdy porzuci to, co go okrywa, gdy zmyje przed kochankiem fałsz i nieszczerość, gdy podda się człowieczeństwu, będzie wówczas człowiekiem. I tak zrobiła ona, mój pierwszy człowiek, którego istotą wartą życia nazwałem.
Zapachniało mu kobiecością, chociaż tuż przed nosem trzymał szklankę zalatującą odorem whiskey. Nie minęło kilka sekund, a cała przestrzeń wokół niego zapachniała kwiaciarnią, której dostarczono świeżo ucięte bukiety róż.
Chrząknęła, aby przyciągnąć na siebie jego wzrok. Zapewne musiała zrobić to po raz pierwszy w życiu. Sądząc po jej nabrzmiałych ustach oraz równie wydatnych piersiach i pupie, zwykle musiała raczej odpędzać od siebie mężczyzn, niż celowo zwracać na siebie ich uwagę.
Pożądanie byłoby dobrym określeniem na zachowanie dziewczyny, która nieomalże zjadała własne usta. I niedługo po tym, wśród zgiełku rozmów i pokrzykiwań obecnych w barze, w otoczeniu woni whiskey, wódki i piwa, pomiędzy przyciemnionymi światłami wychodzącymi z góry oraz tymi jaskrawymi wydobywającymi się z ekranów, zdołał uchwycić jej przyśpieszony oddech, zapach ciała i szybko mrugające powieki.
On jeden wobec mnie gest zrozumienia wykazuje, chociaż nie jest w pełni człowiekiem. Moja w tym zasługa, bądź wina, bowiem to ja od dziecka nauki mu wpajałem jak człowiekiem się nie stać.
Czy to ja, prawdę powoli odkrywając i pewnym nie będąc co to właściwie życie i dlaczego tak boli, póki wiedzy mistrzowskiej nie przełknę, wolę trzymać z dala od prawdy syna mojego pierworodnego?
Dziewczyna miała ogromną radochę widząc nieporadność kochanka, który nie wiedział komu wkładał wczorajszej nocy. Choć nie była z natury zołzą, postanowiła przez krótką chwilę poić oczy widokiem zmieszanej twarzy Cezara.
Cztery tygodnie temu Błażej rozpoczął seksualną abstynencje mającą diametralnie odmienić jego życie. Jednak zamiast przemiany własnej egzystencji, przeobraził głównie doczesność Cezara, który nie mogąc znieść kolejnych rozmów o buddzie i jego „oświeceniu”, udawał wymioty nawet w obecności teatralnych widzów.
- Śpieszysz się? - zapytała, a jej oczy zaiskrzyły. Cezar przeanalizował jej piersi i doszedł do wniosku, że nie często miał styczność z tak pięknymi kształtami.
- Trochę - odpowiedział i odwrócił wzrok od biustu dziewczyny. Zajrzał w jej źrenice i przyuważył w nich podniecenie.
- Dokąd?
- Zostawiłem coś w saunie.
- Dziewczynę?
- Ma penisa i zdołał pochwalić się tym każdemu na basenie.
Cezar nie widział czy było to działanie celowe, czy wyłącznie przypadek, ale dziewczyna usiadła za jego plecami i oplotła go nogami. Poczuł na grzbiecie dotyk przesiąkniętego wodą stanika oraz wilgotnej skóry. Zapachniało mu również perfumami, których dziewczyna nie zdołała jak dotąd z siebie zmyć.
Wtedy zwać go mogłem człowiekiem, dzisiaj zaś mówię nieczłowiek. Wtedy wolność odczuwał beztroską, dzisiaj kajdany przywdział i klucz wyrzucił od kłódki, którą przymknął usta swoje.
Coraz więcej rozumiałem, jakby każdy wschód słońca od środka wypełniał mnie wiedzą. Miałem to szczęście. Byłem już bliżej świadomości o bólu nieczłowieczego istnienia. Byłem już bliżej zagadki, kto osąd na istnienie człowiecze wydaje i dlaczego osądem się rozporządza.
- Zaprosiłeś mnie na kolacje - stwierdził Cezar siadając na wygodnym krześle. - Mam nadzieje, że nie okażesz się jednym z tych oszustów, którzy proponują dziewczynom kolację, a zamiast tego zabierają je do hotelowego pokoju. Jeśli tak, to wychodzę, zanim mnie przelecisz.
przyszła młoda dziewczyna podobna wiekiem do Alberta. Miała krótko przystrzyżone włosy i uwielbiała czerń, zwisające łańcuchy oraz wszelkie zamieszkałe na ziemi demony. Nosiła kolczyk w nosie, a jak później mógł przekonać się sam Albert, była fanatyczką przekłuwania własnej waginy.
- Co za gówno - zachrypiała otwierając tekturowy kartonik z chińskim daniem . Jeszcze parował. - Co za syf - dodała, gdy jej oczy zostały źle potraktowane przez parę i mimowolnie musiała usadowić wzrok na młodym chłopcu.
Błażej zakrztusił się kawałkiem kurczaka, a Cezar spojrzał ze spokojem na młodą dziewczynę mieszającą w talerzu zawartość przypominającą stertę śmieci. Także i Albert spoglądał na Laurę. Raz na jakiś czas. Później trochę częściej. Aż w końcu nie mógł oderwać od niej wzroku, szczególnie gdy oblizywała srebrzysty widelec.
Mówiąc to był nadzwyczaj szczęśliwy, choć niegdyś wielokrotnie powtarzał Cezaremu, iż współczuje mu syna i związanych z nim ciągłych zmartwień, nieprzespanych nocy, wypadających włosów i ostatecznego alkoholizmu.
Jego gest zaimponował kobiecie. Blanka nie utrzymywała z córką tak bliskich relacji somatycznych, za to łączyła się z nią w sposób spirytystyczny... Tak to przynajmniej ujmowała w rozmowach ze swoimi pseudointelektualistycznymi znajomymi.
- Brak wstydu i poczucia winy - zaczęła wymieniać monotonnym głosem Laura. - Chęć doświadczenia niesamowicie silnej energii. Popęd seksualny, którego nie ujarzmiasz od wewnątrz. Bo nie chcesz.
Zasiada w piekle i to na wykwintnym tronie. Do powierzchni ma najdłuższą drogę spośród wszystkich grzesznych dusz. Zasiada w rzędzie ostatnim, tam gdzie piekło nie ma już wspólnych mianowników z chaosem, bezładem i torturą.
Bukowski na tyle podłością się wykazał, iż zaszczytu dostał powolnego przeistoczenia w samo piekło. Jako ściana wrząca lub ogień niszczący, będzie mógł nadal dusze ludzkie niweczyć w zaświatach, podobnie jak to robił na ziemi.
Aktor udał doznawanie wniebowzięcia. Rozłożył na bok ręce, symulując skrzydlaty ruch ptaków, a zaraz upozorował porwanie owego ptaka przez aniołów, którzy ciągnęli go do...
- Niebo - wydusił z siebie głos imitujący szczęście.
- Niebo? - powtórzył za aktorem Bukowski.
- Tak się teraz czuję - stwierdził sielankowym tonem Madej.
- Chyba jak w niebie? - poprawił Cezara Bukowski.
- Bez różnicy - burknął Cezar, wyrwany z niebiańskiego transu.
Wówczas blady świt zaczął ze mną rozmawiać. Nie wiedziałem, że wszystko zmieni. Dał mi wolną wolę, tak myślałem, a jednak nie w wolnej woli upatrywać powinienem szczęście własnego siebie, lecz w pokonywaniu tego, co na mej drodze stanie.
On pewnie nie wie. Nie widzi. Bo jak może dostrzec cokolwiek innego, skoro widnieje mu jeden krajobraz przed oczyma. Poczerniała ściana owiana mrokiem. Światła wysoko w górze dostrzec nie może.
- Myślę, że znalazłem kobietę, która jest moją drugą połówką - odpowiedział radośnie Albert.
- Będziesz tak myślał o każdej nowo napotkanej kobiecie - mruknął Cezar modląc się w duszy, aby jego słowa nigdy nie okazały się prawdą. Życzył synowi jednej miłości, jednych oczu i ust, jednych włosów i ciągle tego samego numeru damskiego buta niedbale rozrzuconego w przedpokoju.
Uważam, że jest nam przeznaczona tylko jedna druga połówka, z którą kiedyś byliśmy całością, lecz zostaliśmy rozdzieleni i nieustannie siebie szukamy. Nie sądzisz ojcze, że możemy związać się tylko z jedną osobą, z którą kiedyś żyliśmy jako jedność? Tak było z Tobą i mamą.