Czekał z coraz większą niecierpliwością, szukał pocieszenia w elementarnej prawdzie, leżącej u podstaw całego tego cierpienia i straconych nadziei. Prawdzie głoszącej, że chorzy i umierający, dręczeni bólem i słabi, zbudowani są z niemal nieśmiertelnego materiału. Protony, neutrony i elektrony, z których składają się ich ciała, liczą czternaście miliardów lat, tyle, co sam wszechświat, a jednak ciągle są jeszcze młode. Niektóre atomy, na przykład atomy żelaza, mogą się poszczycić poetyckim pochodzeniem. Powstały w gasnących słońcach, w głębinach wszechświata miliardy lat temu i na skutek najrozmaitszych wydarzeń znalazły się na Ziemi. Ten stary mężczyzna z walizką, prowadzony przez pielęgniarzy i znikający właśnie za wahadłowymi drzwiami oddziału onkologicznego, jest istotą z gwiezdnego pyłu. Teraz pył ten tworzy wprawdzie to pojedyncze śmiertelne ciało, ale wcześniej był już w niezliczonych stworzeniach,w dębie, kroplach rosy, trzcinie, pradawnym jaszczurze i w myśliwym polującym na renifery, w babilońskiej chłopce i w normandzkim pachołku. Jeśli ów stary mężczyzna nie wyjdzie żywy ze szpitala, za pięćdziesiąt albo za sto lat niektóre jego atomy przyczynią się do piękna chryzantem, które jakaś matka kupi w szpitalnym kiosku i wciśnie w dłoń swojemu dziecku, żeby wręczyło je śmiertelnie choremu człowiekowi.
Śmierć można by przezwyciężyć, pomyślał Jensen, gdyby człowiek potrafił identyfikować się z całością, zamiast z samym sobą.
Czekał z coraz większą niecierpliwością, szukał pocieszenia w elementarnej prawdzie, leżącej u podstaw całego tego cierpienia i straconych n...
Rozwiń
Zwiń