*Recenzja pierwotnie ukazała się na mojej stronie "szpony"*
Słowem wstępu.
"Dreszcze" to efekt literackiego konkursu tematycznego, gdzie chętni sławy i spledoru śmiertelnicy wysyłali swoje prace, by pozniej najlepsi z nich trafili do panteonu sław w tej oto publikacji.
Pamiętam ze kiedyś slyszałem o tym. Z tym że byłem wtedy na etapie zachwycania się Mastertonem i niestety ta ksiażka przepadła w mrokach internetu.
I wiecie co? Mogłem sobie Mastiego darować, bo to co tu widzicie to jest dopiero antologia.
Jest tu dokładnie to co szukam w grozie, straszy gdzie straszyć miało i szokuje tam gdzie powinna. O ile często w zbiorkach poziom jest dość zróznicowany, tak tutaj każde opowiadanie jest naprawdę swietne i przemyślane.
Mamy tutaj całą palete historii. Zagłebiamy się w koszmary dzieci, próbujemy przeżyc podczas snieżycy na Alasce, kroczymy przez sny, podązamy śladami dawnego mordercy w poszukiwaniu odpowiedzi, siedzymy przy stole z medium, poznajemy sekret starej kamienicy i tak dalej i tak dalej przez 270 stron.
Niechce was tu meczyć opisem każdego z opowiadań bo nie tędy droga ale o najlepszym muszę wspomnieć- a jest nim opowiadanie "introligator z doliny płaczu" Grześka Kopca.
W wielkim skrócie: do miasta wprowadza się introligator, zaraz po tym w miescie zaczynaja znikac młode kobiety.. Kojarzycie fakty? To zapewne wiecie ze introligatorzy robią oprawy z róznych rzeczy. historia cud miód i orzeszki a na końcówke nie przygotuje was nic. To tak jakby ktoś was niespodziewanie w dupe kopnął.
Podsumowując: "Dreszcze" to zbiorek który warto znać i miec w kolekcji. Szukałem go dość długo ale i było warto tyle czekać.
“Dreszcze” to całkiem solidna antologia i jak to ze zbiorami opowiadań zazwyczaj bywa, każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Szczególnie, że nie było tutaj narzuconej z góry tematyki, a co za tym idzie, tematy poruszane przez autorów są najróżniejsze. I poziom literacki też jest różny, ale umówmy się, że wszystkie da się przeczytać bez wielkiego bólu. Moim faworytem jest zdecydowanie “Podano do stołu” Martyny Walerowicz. Zmienił bym tam tylko bohatera, bo ten obecny jest trochę zbyt roztrzęsiony, ale i taki w sumie daje radę. Poza tym najbardziej podobały mi się strachy w “Koszmarach”, zimowe widoki w “Zanim nadejdą śniegi” i czarny humor u “Trzech panów z jedną nogą”. “Introligator z doliny płaczu” też w sumie był niezły. Pozostałe opowiadania zazwyczaj są ok, ale albo zawodziły zakończeniem albo coś mi w nich nie pasowało. Tak czy siak, “Dreszcze” spokojnie można sprawdzić. Na kartach książki kryje się kilka opowieści, którym warto poświęcić nieco uwagi.
Więcej na: http://bramygrozy.pl/literatura/191/dreszcze.html