Yes No Maybe So Becky Albertalli 7,4
ocenił(a) na 74 lata temu Wielowątkowa młodzieżówka poruszająca wiele ważnych kwestii społecznych, całkiem ciekawie i w sposób przystępny przedstawiająca aspekt polityczny… ale za to niekoniecznie udana w kwestii konsekwencji przedstawienia postaci?
Jamie Goldberg i Maya Rehman trafiają na siebie, podczas kampanii wyborczej lokalnego kandydata na senatora – oboje właściwie znajdują się w kampanii marketingowej dla wolontariuszy z różnych powodów; Jamie poniekąd z koligacji rodzinnych, a Maya w wyniku namowy jej matki, a w zasadzie pewnej umowy, na którą się zgodziła. Oboje mają w ramach wolontariatu chodzić od drzwi do drzwi w wyznaczonych dystryktach i rozmawiać z ludźmi; to znaczy przypominać im o wyborach i zachęcać do zagłosowania na ich kandydata. Oboje początkowo czują się dość nieswojo w sytuacji, w której się znaleźli, ale z czasem ich wolontariat nabiera o wiele większego znaczenia, a ich znajomość przeradza się w przyjaźń i rozwija się w swoim tempie. Poza całą tą kampanią, bohaterowie zmagają się z własnymi problemami. Maya przeżywa swój chyba najgorszy Ramadan; jej najlepsza przyjaciółka nie ma dla niej czasu, rodzice zdecydowali się na separację, a ona jest uziemiona na wakacje, ponieważ jej mama ciągle potrzebuje samochodu. W dodatku wcale nie podoba jej się pomysł szwendania się od domu do domu z jakimś nieśmiałym kolesiem. Natomiast Jamie ma na głowie nie tylko całą rodzinę zaangażowaną w kampanię wyborczą, ale również wygłoszenie bardzo ważnego toastu w jego życiu; czego chyba obawia się najbardziej na świecie, ponieważ kompletnie nie potrafi przemawiać przed ludźmi.
Spotkałam się z paroma negatywnymi opiniami na temat tej książki; głównie z powodu postaci Mayi i tego jak przedstawiona została jej reprezentacja. Maya to pakistańsko-amerykańska Muzułmanka, którą poznajemy w momencie Ramadanu. Co jest istotne, Maya jest szczerze wierząca i właściwie sama podkreśla, że pości w Ramadan z wyboru, a nie z przymusu i często drażnią ją sugestie ze strony jej znajomych, że głodzi się niepotrzebnie. I książka rzeczywiście zahacza tutaj o nietolerancję ze strony społeczeństwa. Zresztą jednym z problemów wziętych na tapet, o którym się rzeczywiście rozmawia na kartkach książki jest pewna ustawa, uderzająca bezpośrednio w Muzułmanki – i faktycznie wobec niej podjęte są jakieś działania naszych bohaterów. Ale im dalej, tym wydaje mi się, że widać w zachowaniu Mayi pewne niekonsekwencje. Generalnie przy postaci Mayi miałam pewne zgrzyty. I kilka razy odniosłam wrażenie, że jej postać jest trochę niespójna – w zależności od tego czy czytamy rozdział z perspektywy Mayi, czy z perspektywy Jamiego.
To, co jednak uważam za ogromne pozytywy i to, co naprawdę istotne w tej książce to wątki inne niż romansowy. Wspomniany wątek polityczny, przedstawiony bardzo przystępnie i który czyta się przyjemnie. Początkowo spodziewałam się, że te fragmenty będą najnudniejsze, tymczasem naprawdę zostały przedstawione w taki sposób, że czytelnik angażuję się w przebieg kampanii wyborczej, aż do uzyskania jej wyniku. Poza tym autorki zawarły w książce ważną wiadomość dla YA; nawet jeśli nie jesteś jeszcze w wieku, by głosować, to możesz coś zrobić dla swojej społeczności; narodu; reprezentacji poprzez zaangażowanie w różne akcje kampanii. Możesz coś zmienić, mając swoje zdanie i mówiąc o nim. Wątek reprezentacyjni wyznaniowej moim zdaniem mógłby być nieco szerzej poruszony, wydaje mi się, że tutaj czegoś zabrakło, ale z drugiej strony wysuwają się na przód też kwestie nietolerancji i tego, że wcale nie trzeba być wobec rasistowskich działań biernym. I o tych kwestiach bohaterowie naprawdę rozmawiają, nie tylko ze sobą nawzajem, ale i z przyjaciółmi, którzy nie zawsze rozumieją ich poruszenie czy złość z powodu rasistowskiego aktu.
Na pewno jest to lekki romans. Budujący się na kartach powieści w naturalny sposób i co mnie ucieszyło, że nie było takiego momentu, w którym nagle pojawia się problem i zamiast rozmowy, mamy po prostu teenage dramę. Bohaterowie ze sobą rozmawiają, zamiast wysuwać pochopne wnioski. A przynajmniej dwójka głównych bohaterów. A Jamie to ciepła klucha, którą nie sposób nie pokochać; nawet jeśli na jego pewne zachowania patrzymy z zażenowanym uśmiechem. Jednak to właśnie ze względu na poruszone w książce kwestie społeczne polecam ją każdemu i uważam YES NO MAYBE SO za ważną młodzieżówkę.