Miron, poeta osobny

LubimyCzytać LubimyCzytać
17.06.2013

17 czerwca mija 30 lat od śmierci Mirona Białoszewskiego, poety, pisarza, dramatopisarza i aktora teatralnego. Dziś wspominamy tego awangardowego twórcę nazywanego "poetą lingwistycznym".

Miron, poeta osobny

"To, co w dzieciństwie nie zdąży być wytępione, w dorosłości buduje charakter, służy historyjkom, sztukom, przykładom" - napisał Białoszewski w opublikowanym w zeszłym roku Tajnym dzienniku. Urodzony w 1922 roku polski poeta, prozaik i dramatopisarz budował swój charakter w trakcie powstania warszawskiego i po nim, kiedy był wywieziony na roboty do Niemiec. Po wojnie podejmował się różnych dziennikarskich zleceń, m.in. pracował jako reporter prasy codziennej. Zadebiutował wierszem "Chrystus powstania" w 1947 roku. W 1955 roku został współzałożycielem eksperymentalnego Teatru na Tarczyńskiej (później nazywanego Teatrem Osobnym).

Białoszewski uznawany jest za jednego z najwybitniejszych polskich twórców awangardowych XX wieku. Jego twórczość bazuje na podsłuchanych w życiu codziennym rozmowach, na "szumie informacyjnym", jaki napływał do poety z otaczającego go świata. Charakterystyczna dla jego twórczości jest zabawa językiem, składnią i skojarzeniami. Trudno go porównać z jakimkolwiek innym twórcą, dlatego przyrosło się do niego miano "poety osobnego".

Na co dzień nie był jednak aż tak osobny, wręcz przeciwnie - można nazwać go całkiem towarzyskim i nie pomylić się specjalnie. O licznym gronie jego znajomych mogliśmy czytać chociażby w Chamowie. Opisani tam przyjaciele tak go wspominają:

Tadeusz Sobolewski we wstępie do "Tajnego dziennika": "Biedował do 1956 roku, czasem mogąc sobie pozwolić jedynie na porcje ryżu w barze mlecznym; oszukiwał głód psychedryną albo innymi dostępnymi środkami. Ale wtedy właśnie wybuchło jego pisanie (...) prowadził życie francuskiego surrealisty czy nowojorskiego bitnika".

Teresa Chabowska-Brykalska: "Czasem przychodziły nam do głowy narwane pomysły. Pamiętam, że któregoś wrześniowego, gorącego popołudnia w Zielonce poszliśmy z Mironem i Anią Szulc do pobliskiego lasu, narwaliśmy jarzębin i chmielu, jakichś traw, rozebraliśmy się prędziutko i ustroili w girlandy, pióropusze i czerwone korale. Rozbrykani w nagrzanym pustym lesie wpadliśmy w jakąś euforię, śpiewaliśmy chyba Mozarta, tańczyliśmy niepomni dość ponurej rzeczywistości. Dionizja w stalinowskiej Polsce...".

Anna Żurawska: "Miron wiedział, kiedy umrze. Powiedział mi tak: że on wie. Że jest zupełnie pusty. Jest takie wierzenie w Egipcie, że jak się obejdzie Sfinksa i powie życzenie, to ono się spełni. On wtedy nie miał żadnego życzenia. Zastanawiał się długo, co powiedzieć, i w końcu wymyślił: tylko żeby mu do końca życia nie zabrakło kodeiny. I rzeczywiście nie zabrakło".  


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 17.06.2013 15:13
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post