Jak sprzedać książkę?

Alikka Alikka
16.11.2015

Zastanawialiście się kiedyś, ile książek wydaje się rocznie? Tysiące. A liczba autorów, którzy usiłują zadebiutować na rynku, którzy nie wiedzą ilu czytelników (i czy jakichkolwiek w ogóle) uda się im przekonać swoją prozą, jest jeszcze większa.

Jak sprzedać książkę?

Oczywiście w świecie wydawniczym istnieje coś takiego jak marketing. Książki rozdaje się w konkursach, wysyła do dziennikarzy i krytyków, otrzymują je również opiniotwórczy blogerzy, reklamuje się je w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Można w zasadzie powiedzieć, że od promocji poprzedzającej publikację, zależy sukces książki.

Otwartą kwestią pozostaje jednak, jakie są kryteria tego sukcesu? Dlaczego określenie, czy dana książka zostanie bestsellerem, jest takie trudne? W wydawnictwach pracują przecież zdolni redaktorzy, którzy znają specyfikę rynku, przeprowadzają korektę, inwestują w działania marketingowe, to przecież powinno wystarczyć.

Rob Eagar, założyciel firmy marketingowej WildFire specjalizującej się w amerykańskim rynku wydawniczym, uważa, że znalazł sposób na podniesienie jakości publikowanych książek oraz zwiększenie ich sprzedaży. Sposób jest banalnie prosty. Posłuchajcie i zobaczcie zresztą sami, jakie rozwiązanie proponuje Rob:

Zatem: autorzy, nie mówcie, o czym jest wasza książka. Ale to nie wszystko – w swojej książce Sell Your Book Like Wildfire Rob Eagar przekonuje, że amerykańska branża wydawnicza powinna wziąć przykład z... przemysłu.

Wydawanie książek jest jednym z niewielu przedsięwzięć biznesowych, w których można sobie pozwolić na wprowadzanie do sprzedaży dużej liczby nowych produktów bez poprzedniego badania rynku. To tak, jakby prowadzić restaurację, ciągle zmieniać menu, ale nigdy nie próbować potraw przed podaniem ich klientom. Nawet w Hollywood przed zmontowaniem ostatecznej wersji filmu pokazuje się najpierw jego pierwszą, roboczą wersję grupie testowej. Każdy, kto pracuje w reklamie, powie, że sprzedawanie produktów bez ich wcześniejszego testowania jest… ryzykowne, delikatnie rzecz ujmując.

Interes wydawniczy jednak się kręci, a wydawcy, co roku, pompują w rynek rozmaite tytuły bez uprzedniego wypróbowania ich na czytelnikach. Niektóre amerykańskie wydawnictwa zarabiają miliony, ale z drugiej strony ogrom ich zysku jest, zdaniem Roba, proporcjonalnie pomniejszany o koszty, jakie ponoszą. Zysk mógłby być większy, gdyby książki, a więc, nie oszukujmy się, produkty, mogły przejść swoistą kontrolę jakości i wykorzystać swój pełny potencjał. Książka, która teraz sprzedaje się w 20 tysiącach egzemplarzy, mogłaby wówczas sprzedać się na przykład w 100 tysiącach. Czy nie brzmi to świetnie?

Czy trudno byłoby coś takiego zorganizować? I tak, i nie.

Podstawą działania jest zebranie grupy testerów, składającej się z 20 - 30 czytelników. W dzisiejszych czasach, gdy wszystko jest zdygitalizowane, a fani określonych gatunków literackich czy konkretnych autorów sami udostępniają swoje dane, na przykład w lubimyczytać.pl, dotarcie do potencjalnych chętnych do utworzenia grupy testowej nie jest trudne. Interes wydawniczy jest jednak specyficzny, wbrew pozorom wydawnictwa, nawet te działające na amerykańskim rynku, nie zatrudniają całych ogromnych sztabów pracowników, wszyscy są naprawdę zawaleni obowiązkami. W większości przypadków nie ma więc fizycznie osoby, której można by takie zadanie zlecić. Niektórzy powiedzą, że dobry wydawca, redaktor i korektor mogą z niemal każdą książką zdziałać cuda, ale to nie do końca prawda. Eagar twierdzi, że to pobożne życzenia. Redaktorzy i korektorzy, którzy także mają swoich szefów, zbyt głęboko siedzą w biurowych i rynkowych zależnościach, by zrozumieć, co naprawdę podoba się (czy właśnie nie podoba się) prawdziwym czytelnikom. A gusta czytelników są zmienne. W rezultacie los książek, zwłaszcza nowych, debiutujących autorów, to jedna wielka niewiadoma.

Oczywiście, nie można powiedzieć, ze wydawnictwa nie dbają o promocję książek, nie zamawiają recenzji i – jak napisaliśmy wcześniej – nie rozsyłają gotowych kopii książek do mediów, jako nagród w konkursach czy nie rozdają ich krytykom. Są to posunięcia bardzo dobre i prawidłowe z marketingowego punktu widzenia, budują publiczność i rozpoznawalność książki.

Działania te byłyby jednak o wiele bardziej efektywne, gdyby jeszcze przed wydrukowaniem ostatecznej wersji grupa docelowa książki mogła się na jej temat wypowiedzieć. Dzięki zaawansowaniu dzisiejszej technologii wprowadzanie zmian do rękopisu jest bardzo proste, wcale nie zajmuje dramatycznie więcej czasu niż zwykła korekta, a efekt, cóż, efekt może być piorunujący.

Bo czyż nie czytaliście kiedyś książki, która bardzo wam się podobała, aż do momentu, kiedy doszliście do jednego, tego jednego fragmentu, który wszystko przekreślił i straciliście do niej serce? Albo przez jeden powtarzający się motyw, na przykład sposób wyrażania się jednego z bohaterów, nie porzuciliście lektury? Autor, mając taka informacje, mógłby zadecydować, czy rzeczywiście zmienić dany fragment czy nie. Konstruktywna krytyka i szczere opinie grupy testowej pomogłyby też lepiej zaplanować ostateczną kampanię marketingową, co z kolei mogłoby przyczynić się do zwiększenia wyników sprzedaży, a przecież, nie oszukujmy się, o sprzedaż i pieniądze chodzi i autorom, i wydawcom.

Rob cytuje przykład jednego ze swoich klientów, autora książek motywacyjnych o ugruntowanej pozycji, którego nazwiska jednak nie zdradza. Wydał on już 13 książek i szykował się do wydania kolejnej. Każda z nich sprzedała się w nakładzie mniej więcej 50 tysięcy egzemplarzy, można więc powiedzieć, że osiągały sukces. Rob zaproponował mu przesłanie pierwszej wersji książki do 30 osób. Ustalił z autorem profil grupy docelowej, wybrano odpowiednie osoby i poproszono o wydanie szczerej, konstruktywnej opinii na temat książki, wysłano formularz z pytaniami pomocniczymi.

Zebrane opinie posłużyły jako materiał do poprawienia niektórych fragmentów rękopisu, a nawet więcej. Autor dopisał spore akapity zawierające historie nadesłane przez grupę testową na temat tego, jak jego rady zadziałały w ich życiu, a z czym konkretnie mieli oni problemy i jak je rozwiązali. Efekt? Książka sprzedała się w USA w nakładzie ponad 220 tysięcy egzemplarzy i nie schodziła z listy bestsellerów New York Timesa przez ponad pół roku. Wydawca zarobił ponad milion dolarów więcej niż prognozowano, a autor otrzymał z tej kwoty hojny procent.

Co sądzicie o takiej praktyce? Myślicie, że czytelnicy rzeczywiście powinni mieć możliwość takiego ingerowania w treść książek, które czytają?

Źródło: digitalbookworld.com, startawildfire.com


komentarze [14]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Monika  - awatar
Monika 17.11.2015 15:55
Czytelnik

Czym się tak ekscytujecie? Szukacie nowego, wygodnego dla moli zawodu albo wietrzycie zagrożenie dla Prawdziwej Literatury? A przecież to nic nowego! Grupa testerów, którzy na etapie wstępnego szkicu czy potem prawie gotowej powieści czytają przyszłe dzieło, oceniają, komentują i doradzają autorowi zmiany - to się działo prawie od zawsze! Chyba jeszcze zanim zaczęto...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
mim_m  - awatar
mim_m 18.11.2015 07:40
Czytelnik

Nadużywasz wielkich liter.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Pattrycjusz  - awatar
Pattrycjusz 17.11.2015 14:02
Czytelnik

https://www.wattpad.com/story/54342334-zagubiona-1d zapraszam do czytania, gwiazdkowania i komentowania:)))

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
H2O  - awatar
H2O 17.11.2015 13:01
Czytelnik

Myślę, że pisarz nie musiałby korzystać z rad testerów, mógłby brać je pod uwagę. Przecież to nie ława przysięgłych która decyduje o końcowym efekcie

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ewa Kluz - awatar
Ewa Kluz 17.11.2015 11:28
Czytelnik

Autor powinien stworzyć taką powieść, która porwie czytelnika i zmusi go do refleksji a nie pisać pod publikę. Jeżeli autor pisze na ilość a nie na jakość to nie jest dobre ani dla niego ani dla czytelników.
Już teraz księgarnie uginają się pod różnymi tytułami ale wybrać z tego stosu jedną perełkę to dopiero sztuka. A co by to było jeszcze gdyby jakiś X czy XX-y...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Meszuge  - awatar
Meszuge 17.11.2015 09:35
Czytelnik

Książki to biznes – jak każdy inny. Są w nim mody i trendy. Kiedyś pisarz musiał być kimś, mieć „dobre” nazwisko: Mickiewicz, Wańkowicz, Gombrowicz. Pisarze to była elita. Później przyszedł czas na nazwiska siermiężne, pszenno-buraczane, z ludu: Gajda, Socha, Grochola, Poręba, Cebula. Natomiast ostatnia moda preferuje nazwiska autorek podwójne (np. Ficner-Ogonowska),...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Kramer  - awatar
Kramer 17.11.2015 08:57
Czytelnik

No nie wiem. Żeby się nie okazało, że będziemy czytac tylko te ksiażki, które podobają się grupie testowej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awatar
konto usunięte
17.11.2015 10:25
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

eR_  - awatar
eR_ 17.11.2015 10:42
Czytelnik

Otóż to.
Albo książka mi się podoba, albo nie, co da testowanie?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
TheBodzior  - awatar
TheBodzior 16.11.2015 20:27
Czytelnik

Autor ma wypracować własny styl, na własnych błędach, przez własne pomysły, przez zabiegi, których autorem będzie on sam, a nie grupa testowa. Ten pomysł jest dobry, tylko dla tych, którzy wydają książki maszynowo - traktują pisarstwo jako zawód, pragnąc na tym zarobić. Co za tym idzie, nigdy nie stają się dobrymi pisarzami, a produktem masowym. Dla mnie, to sposób na pracę...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Katarzyna Busłowska - awatar
Katarzyna Busłowska 16.11.2015 20:16
Autorka

Genialne. Koszt poniesiony na tego typu działanie jest niewielki, a jak widać z przytoczonego przykładu, efekt jest oszałamiający. Literatura jest formą sztuki, ale dlaczego nie mielibyśmy do książek podchodzić jak do produktów. Zaspokajają potrzeby, mają swoją cenę i formę. Z ekonomicznego punktu widzenia jest to świetny pomysł.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
H2O  - awatar
H2O 16.11.2015 15:55
Czytelnik

Myślę,że to dobry pomysł.Gdybym była pisarką też chciałabym poznać opinię na temat mojej książki, takie rzeczy mogą inspirować. Myślę też,że oceniający powinni dostawać wynagrodzenie za swoją pracę.Mógłby powstać nowy zawód pt testerka książek

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
FOCZKA  - awatar
FOCZKA 16.11.2015 15:44
Czytelniczka

To nie jest "zły" pomysł. Zainteresowany czytelnik mógłby przeczytać większy fragment książki a później wyrazić swoją opinię, przedstawić pomysły czy zaproponować dalszy ciąg historii. Sama chętnie wzięłabym w tym udział, gdyby było to możliwe.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post