Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Zbuntowani. Ursus 76 Jerzy Domżalski, Paweł Graniak, Paweł Sasanka, Alicja Szot
Ocena 8,3
Zbuntowani. Ur... Jerzy Domżalski, Pa...

Na półkach: , , ,

Fantastyczny komiks, działający na wyobraźnię i emocje. Ważny szczególnie dla kogoś, kto pracowników "Ursusa" miał w rodzinie w każdym pokoleniu.
Bardzo, bardzo polecam!

Fantastyczny komiks, działający na wyobraźnię i emocje. Ważny szczególnie dla kogoś, kto pracowników "Ursusa" miał w rodzinie w każdym pokoleniu.
Bardzo, bardzo polecam!

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książkę "Włam się do mózgu" czyta się fantastycznie. Wstęp, mimo że szalenie ciekawy i pouczający, niektórych mógłby frustrować długością. Same sposoby nauki opisane rzetelnie, ale jednocześnie intuicyjnie. Wstępy do metod, ich nazwy, a także podsumowania rozdziałów z najważniejszymi cechami danej techniki, niejako zahaczają w naszym umyśle najważniejsze założenia. Narracja przyjemna, nienachalna, okraszona zabawnymi stwierdzeniami. Sama publikacja na najwyższym poziomie - ciekawa, kolorowa, ale nie kiczowata. Zatem polecam całym sercem - kup książkę i... włam się do mózgu.
Szczegółowa recenzja pod adresem http://zeszytwkratke.pl/index.php/2017/10/wlam-sie-do-mozgu-r-kotarski-recenzja/

Książkę "Włam się do mózgu" czyta się fantastycznie. Wstęp, mimo że szalenie ciekawy i pouczający, niektórych mógłby frustrować długością. Same sposoby nauki opisane rzetelnie, ale jednocześnie intuicyjnie. Wstępy do metod, ich nazwy, a także podsumowania rozdziałów z najważniejszymi cechami danej techniki, niejako zahaczają w naszym umyśle najważniejsze założenia. Narracja...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka ta została wydana po raz pierwszy w 1993 roku, zatem 12 lat temu. Ale jest ze mną do dziś. I wiele razy do niej wracałam - jeśli nie fizycznie do jej stron, to na pewno do zawartości, która została mi w głowie.

Według słów samego autora, pojawiających się we wstępie, książka ta "to zbiór komentarzy do wyrazu, nazwy, wyrażenia lub przysłowia umieszczonego w ich tytule, a także gawęd na tematy historyczne, językowe, przyrodnicze, artystyczne, cywilizacyjne, gdzie opowieść toczy się swobodnie, zajmując się tymi lub owymi przejawami spraw oglądanych z tych lub owych punktów widzenia".
Innymi słowy autor wybiera sobie jakieś słowo, wyrażenie czy zdanie i przyjemnie gawędzi sobie na jego temat (lub czasem na temat, który akurat mu się skojarzy z tematem właściwym). Przekazuje nam ciekawostki dotyczące najróżniejszych zagadnień - od jadłospisu człowieka pierwotnego, poprzez maszynę do pisania, hipochondrię, irlandzką katastrofę ziemniaczaną, aż do kaktusów. Co zatem idzie nie jest to żaden słownik, ani źródło wiedzy na jakiś sprecyzowany temat. Najpierw czytamy o syzyfowej pracy, a zaraz później o rymowance "ślimak ślimak wypuść rogi". Kilka stron dalej coś o stonodze, panicznym strachu oraz sporze o cień osła. Taki wybór treści nie pozwala się znudzić lekturą lub jakąś konkretną tematyką. Autor skacze sobie z wątku na wątek jak wesolutka pszczółka z kwiatka na kwiatek. Aczkolwiek po głębszym zastanowieniu wiadomo, że i pisarz i pszczoła wykonali naprawdę dużo pracy.

Mnóstwo jest w tych tekstach wiadomości naukowych, jednak podane są one w zupełnie bezbolesny, a nawet przyjemny, sposób. Opowiadanie toczy się wartko i nawet nie zauważamy, że jakieś wiadomości trafiają do naszego umysłu. Co więcej, nie zdajemy sobie sprawy, że tam pozostały, do momentu, kiedy się przypomną. Doceniamy wtedy tak przyjazne źródło wiedzy. Ciekawostki, które poznaliśmy, wykorzystać można na przykład podczas towarzyskiej konwersacji ("A czy wiedzieliście, że wiele sądów w Stanach Zjednoczonych nadal stosuje bardzo starą zasadę, że każdy pies ma prawo ugryźć jeden raz, a każdy następny atak na człowieka jest już karalny?"), albo nie poprzestać na uzyskanych informacjach i poszukać innych związanych z tematem (Wenus z Milo - "Czy fragment z tekstem o autorze naprawdę istniał? A jeśli tak, to czy naprawdę był częścią posągu? A co się stało z napisem o Hermesie i Heraklesie? Gdzie się podziały ręce? Czy podporucznik widział je rzeczywiście?").

Książka ta może być swoistą odskocznią od aktualnie czytanego dzieła. Każda rzecz opisana jest w niej raczej krótko, od kilkunastu zdań do sześciu stron (a format książki, zatem i kartek jest niewielki). Zatem można jej poświęcić kilka minut, które akurat znalazły się na lekturę. Można wrócić do niej po roku i niczego się nie straci (zupełnie jak "Moda na Sukces"). Niczego nie trzeba czytać po raz kolejny, żeby móc przejść dalej. Ale można czytać wielokrotnie, jeśli chce się jakiś temat zgłębić. Dozwolone jest też oczywiście (z czego niegdyś zrobiłam sobie dobrą zabawę) wzięcie kilku tematów i sprawdzanie czy coś się w nich zmieniło (szczególnie nadają się takie kawałki jak "życie w kosmosie", "iluzjonizm", "warszawa" czy "nagroda Nobla"), czy coś zostało uaktualnione i czy może to, co było prawdą w 1993, obecnie okazuje się fałszem. Takie poszukiwania sprawiają, że trafiamy na kolejne ciekawostki, a te prowadzą do następnych i następnych. Zatem książka rozwija nas nie tylko tym, co sobą reprezentuje, ale też tym, co sami możemy odkryć.

Gawędziarski styl sprawia też, że samo dziełko przyjemnie się czyta po prostu tak. Nie dla wiadomości językowych czy historycznych, nie dla odkrycia czegoś nowego (lub starego). Czyta się to przyjemnie, bo każdy fragment ma bardzo silnie odciśniętą osobowość autora. A on pisze naprawdę przyjemnie. Bawi się słowem, językiem, swobodnie zmienia tematy nawet w ramach jednego miniprojektu, nawiązuje do innych fragmentów kultury. Po prostu gwarzy sobie to o tym to o tamtym, co sprawia, że czujemy się jakbyśmy prowadzili niezobowiązującą, lecz wartką, pogawędkę z kimś bardzo interesującym, kto ma szeroką wiedzę na wiele tematów. Osobiście lubię rozmawiać z takimi ludźmi, więc taka sympatia przeniosła się na tę książkę.

Podsumowując - polecam zarówno samego autora, którego jak sądzę przedstawiać nie muszę, jak i te konkretną pozycję w jego twórczości. Czyta się przyjemnie, w ramach relaksu, a później z miłym zaskoczeniem stwierdzamy, że większość wiadomości pozostała nam w umyśle. Tak powinny być pisane podręczniki!

Książka ta została wydana po raz pierwszy w 1993 roku, zatem 12 lat temu. Ale jest ze mną do dziś. I wiele razy do niej wracałam - jeśli nie fizycznie do jej stron, to na pewno do zawartości, która została mi w głowie.

Według słów samego autora, pojawiających się we wstępie, książka ta "to zbiór komentarzy do wyrazu, nazwy, wyrażenia lub przysłowia umieszczonego w ich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W lipcu tego roku dostałam w swoje łapki siatkę książek. Dosłownie. Była tam między innymi, wydana dla Biblioteki Fantastyki, dylogia "Światło Tybetu" Elizabeth Ann Scarborough. Sięgnęłam po nią w pierwszej kolejności, podświadomie kojarząc grafikę okładki z Pratchetem i jego Światem Dysku.
Pragnę zaznaczyć oczywiście, że jest to moja bardzo stronnicza opinia i absolutnie jej nikomu nie narzucam. Wręcz chętnie poznam osoby, które będą miały skrajnie różne ode mnie emocje związane z odbiorem utworu. Zapraszam do dyskusji.

Co mnie podkusiło, żeby wziąć się za drugą część, do tej pory nie wiem, ale serdecznie żałuję. Może moja nieśmiertelna nadzieja, że druga część może ratować serię? Może jakieś naiwne postanowienie, że raz rozpoczętą książkę należy skończyć czytać (które złamałam do tej pory dwa razy i prawie prawie właśnie skusiłam się na trzeci)? Naprawdę nie mam pojęcia czemu sobie wzięłam ten ciężar na głowę.
Część druga opowiada losy świata po opisanym w pierwszym tomie wiekopomnym wydarzeniu i po spełnieniu się kilku przepowiedni. Następuje seria wydarzeń z nową bohaterką, która ma za zadanie spełnić parę kolejnych proroctw i wybawić garść istnień niczym Steven "Ratuję świat solo" Seagal. Chime Cincinnati Merridew, bo tak nazywa się postać, jest święta, jako jedyna może ocalić życie na Ziemi, wszyscy jej ufają i bez wahania podążają za nią gdzie tylko im powie. Ojej ojej.
I tak niestety w całym utworze. Bohaterowie byli jednowymiarowi, płytcy, nudni. Od razu było wiadomo kto okaże się dobry, a kto zostanie czarnym charakterem. Zero zaskoczeń, zwrotów akcji, wszystko szablonowe. I co najważniejsze - nie było już siły napędowej pierwszej części, czyli zagadki. Żadna tajemnica nie kazała mi czytać kolejnych stron, żeby się dowiedzieć co było dalej. Miałam kompletnie w nosie co się zaraz wydarzy, kto zginie a kto nie, kto się z kim skontaktuje i w kogo wcieli. Po prostu bardzo chciałam skończyć czytać, bo było to takie niemrawe, nużące i po prostu drętwe. Mam na półce do pochłonięcia tyle książek, o których już wiem, że będą wciągające, a musiałam się borykać z czymś tak... mizernym. Brnęłam dalej tylko po to, żeby się uwolnić i mieć to z głowy.

W lipcu tego roku dostałam w swoje łapki siatkę książek. Dosłownie. Była tam między innymi, wydana dla Biblioteki Fantastyki, dylogia "Światło Tybetu" Elizabeth Ann Scarborough. Sięgnęłam po nią w pierwszej kolejności, podświadomie kojarząc grafikę okładki z Pratchetem i jego Światem Dysku.
Pragnę zaznaczyć oczywiście, że jest to moja bardzo stronnicza opinia i absolutnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W lipcu tego roku dostałam w swoje łapki siatkę książek. Dosłownie. Była tam między innymi, wydana dla Biblioteki Fantastyki, dylogia "Światło Tybetu" Elizabeth Ann Scarborough. Sięgnęłam po nią w pierwszej kolejności, podświadomie kojarząc grafikę okładki z Pratchetem i jego Światem Dysku.
Pragnę zaznaczyć oczywiście, że jest to moja bardzo stronnicza opinia i absolutnie jej nikomu nie narzucam. Wręcz chętnie poznam osoby, które będą miały skrajnie różne ode mnie emocje związane z odbiorem utworu. Zapraszam do dyskusji.

Pierwszą część czytałam nad morzem. A tam wiadomo, na lekturę dużo czasu nie ma. Niemniej jednak są sytuacje, kiedy na chwilę można chwycić książkę i przelecieć kilka stron.
Generalnie dzieło to opowiada o amerykańskiej dziewczynie, Vivece Vanachek, która jako wojskowy kartograf zostaje podczas wojny zestrzelona w samolocie nad Azją Środkową. Trafia do obozu jenieckiego w Himalajach, gdzie spotyka innych więźniów, pracujących nad zagadkowymi wykopaliskami. Dalej następują wiekopomne wydarzenia i spełnienie się buddyjskich (i nie tylko) przepowiedni. Szczegółów zdradzać nie będę.
Niesmak poczułam już praktycznie na samym początku, ale do bardzo subiektywnych reakcji mam prawo. Najgorsze jednak było przede mną. Autorka kręci, kluczy, kombinuje i generalnie robi wszystko, żeby obecna w fabule tajemnica wyjaśniła się jak najpóźniej. Co prawda dla wprawionego w odkrywanie sekretów czytelnika pewne sygnały są bardzo oczywiste, niemniej jednak jesteśmy trzymani w niepewności bardzo długo. Problem w tym, że jak na mój gust zbyt długo oraz za bardzo na siłę. Wprowadzanie zdarzeń bez znaczenia tylko po to, by oddalić wyjaśnienie zagadki nawet nie w czasie, co po prostu w ilości stron, w pewnym momencie zaczęło działać mi na nerwy. Mimo pojawiających się tu i ówdzie przebłysków humoru, nastąpił moment, kiedy samo rozwiązanie oraz losy bohaterów przestały mnie już interesować, a jedyne, czego chciałam się dowiedzieć, to czy miałam rację i dobrze się wszystkiego domyśliłam (i tak, rozumowałam słusznie). I niestety, odczułam ulgę, kiedy skończyłam czytać książkę. Ulgę, że już nie muszę jej czytać.

W lipcu tego roku dostałam w swoje łapki siatkę książek. Dosłownie. Była tam między innymi, wydana dla Biblioteki Fantastyki, dylogia "Światło Tybetu" Elizabeth Ann Scarborough. Sięgnęłam po nią w pierwszej kolejności, podświadomie kojarząc grafikę okładki z Pratchetem i jego Światem Dysku.
Pragnę zaznaczyć oczywiście, że jest to moja bardzo stronnicza opinia i absolutnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to