Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

„-Willem- zaczął Jude i zamilkł. – Uważam, że wyrosłem na całkiem normalnego człowieka, zważywszy wszystkie okoliczności, prawda?
A Willem usłyszał napięcie i nadzieję w jego głosie.
- Nie – powiedział, a Jude się wzdrygnął. – Uważam, że wyrosłeś na nadzwyczajnego człowieka, bez względu na okoliczności.” s. 641.

Z książkami promowanymi w mediach na wysoką skalę jest pewien problem. Zazwyczaj pozycje te okazują się co najmniej lekko przereklamowane, żeby nie powiedzieć, iż często są po prostu kiepskie, jednak tak dobrze wypromowane, że setki czytelników na całym świecie popadają w „ochy” i „achy”. Dlatego z dużym dystansem do tego, co mówią i piszą w środkach masowych przekazu oraz z lekkimi obawami, co mnie czeka, przystąpiłam do czytania „Małego życia”. Ponad 800stronnicowa książka robiła wrażenia, lecz ciekawa byłam przede wszystkim treści. I już po kilkunastu stronach zrozumiałam wszystkie zachwyty. Powieść urzekła mnie i wciągnęła praktycznie od pierwszej strony.
„Małe życie” opowiada historię czterech przyjaciół, których poznajemy, gdy kończą studia i wkraczają w dorosłe życie, próbując je jak najlepiej ułożyć. Jest wśród nich JB, utalentowany artysta, który nie może odnaleźć swojego miejsca i nieraz błądzi. Jest Malcolm, wspaniały architekt, który wciąż zadaje sobie tyle pytań. Jest Willem, świetny aktor, którego losy znaczą setki wątpliwości, który jest tak niepewny w życiu codziennym. I wreszcie jest Jude, genialny prawnik, cudowny matematyk, człowiek ambitny, inteligentny, ale też najbardziej wśród nich tajemniczy i małomówny, skrywający najbardziej poruszającą historię. A tę mamy dawkowaną stopniowo, na kolejnych stronach odkrywamy coraz to nowe i przerażające fakty z życia Jude’a. I to właśnie ta postać – cichego i skromnego prawnika jest osią powieści. Wraz z upływem czasu coraz więcej dowiadujemy się o młodości Jude’a, o tym, co go zdeterminowało i ukształtowało, co wpłynęło, że był zamknięty w sobie i nieufny, choć tak bardzo wartościowy. Dowiadujemy się, jak wiele bólu może znieść ludzkie ciało, ale także i umysł, jak ktoś tak bardzo może być niepewny siebie, naznaczony cierpieniem i brakiem zaufania. Przez kilkadziesiąt lat wspólnego życia czwórki przyjaciół doznajemy całego wachlarzu emocji. Widzimy jak budują swoje życia, kariery, rodziny, jak kochają, cierpią. Możemy zobaczyć jaki wpływ może mieć na kogoś drugi człowiek, i to w bardzo dobrym znaczeniu, jak i w tym najgorszym. Jesteśmy świadkami chwil szczęścia, czasem bardzo ulotnych oraz momentów największych dramatów, wpływających na ich życie i przyjaźń.
Im dalej toczy się akcja, tym jest tylko lepiej. Nie sposób jest się oderwać od kart tej historii, a wszystko to zasługa Hanyi Yanagihary. Stworzyła ona bowiem cudowny obraz, tak misternie skonstruowany, dopracowany w najmniejszych szczegółach, zarówno pod względem języka, stylistyki, jak i treści. Nie było tam ani jednego zbędnego zdania czy wyrazu, ale też niczego nie brakowało. Chłonęłam kolejne karty powieści i byłam coraz bardziej urzeczona. Z jednej strony chciałam czytać szybciej i więcej, aby wiedzieć już teraz co będzie dalej, z drugiej chciałam zatrzymać się na każdej stronie, tak by jak najdłużej nie opuszczać tego świata. Świata, który ukazuje piękną, lecz trudną historię życia. Tu nie wiemy, co nas czeka następnego dnia, tu nic nie jest jednoznaczne i klarowne. Okoliczności co chwilę się zmieniają, te same wydarzenia poznajemy z perspektywy różnych bohaterów, co rzuca na nie często nowe światło. A na koniec nie sposób powstrzymać łez.
Po skończeniu lektury mam wrażenie, że wszystko, co o „Małym życiu” zostało do tej pory powiedziane i tak nie ukazuje całego jego piękna. Zakończę więc krótko – książka jest genialna, wybitna i na pewno jeszcze do niej powrócę.

„-Willem- zaczął Jude i zamilkł. – Uważam, że wyrosłem na całkiem normalnego człowieka, zważywszy wszystkie okoliczności, prawda?
A Willem usłyszał napięcie i nadzieję w jego głosie.
- Nie – powiedział, a Jude się wzdrygnął. – Uważam, że wyrosłeś na nadzwyczajnego człowieka, bez względu na okoliczności.” s. 641.

Z książkami promowanymi w mediach na wysoką skalę jest pewien...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra książka i bardzo wciągająca opowieść. Czyta się praktycznie jednym tchem, choć można się z góry domyślić, jak skończy się historia. Jednakże ja po cudownej "Wodzie dla słoni" mam słabość do historii i stylu pisania Sary Gruen, więc kolejną jej powieść będę wszystkim polecać. A tu można znaleźć wiele - jest miłość, przygoda, namiętność, smutek, rozpacz, mierzenie się z problemami, a wszystko to z II wojną światową i jej okrucieństwami w tle. Naprawdę warto sięgnąć po tę pozycję.

Bardzo dobra książka i bardzo wciągająca opowieść. Czyta się praktycznie jednym tchem, choć można się z góry domyślić, jak skończy się historia. Jednakże ja po cudownej "Wodzie dla słoni" mam słabość do historii i stylu pisania Sary Gruen, więc kolejną jej powieść będę wszystkim polecać. A tu można znaleźć wiele - jest miłość, przygoda, namiętność, smutek, rozpacz,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Dobry Boże. Nie tylko jestem bezrobotny i bezdomny, ale do tego mam na głowie ciężarną kobietę, osieroconego psa, słonia i jedenaście koni, którymi muszę się zaopiekować". Wspaniała książka, wspaniała historia.

"Dobry Boże. Nie tylko jestem bezrobotny i bezdomny, ale do tego mam na głowie ciężarną kobietę, osieroconego psa, słonia i jedenaście koni, którymi muszę się zaopiekować". Wspaniała książka, wspaniała historia.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to