rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Podczas lektury tej książki z mojej twarzy nie dało się nic wyczytać, a moja wewnętrzna bogini zaczęła wykonywać mistrzowskie skoki o tyczce, gdy w końcu udało mi się przewrócić ostatnią stronę.

Podczas lektury tej książki z mojej twarzy nie dało się nic wyczytać, a moja wewnętrzna bogini zaczęła wykonywać mistrzowskie skoki o tyczce, gdy w końcu udało mi się przewrócić ostatnią stronę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najbardziej wzruszyła mnie ostatnia strona...

Najbardziej wzruszyła mnie ostatnia strona...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka rzeczywiście nie porywa. Po tym, jak naczytałam się o walorach stylu Bruczkowskiego, za wszelką cenę starałam się odnaleźć "Bezsenność w Tokio" tegoż autora. Poszukiwanej książki jednak nie dostałam, za to wpadła mi w ręce właśnie ta - "Singapur, czwarta rano". Tytuł dość inrtygujący, podobnie jak samo tło opowieści - Singapur, jednak jak słusznie zauważyła -> Aneta, to raczej nie to, czego się spodziewałyśmy. Postanowiłam przeczytać tą książkę ze względu na chęć poszerzenia horyzontów i ogromne zamiłowanie do odległych, egzotycznych zakątków świata, których nie mogę zobaczyć na własne oczy - dlatego pozostają oczy wyobraźni... ; ) Niestety nie zaspokoiłam swojej ciekawości jeżeli chodzi o fascynujący Singapur, za to pochłonęłam gigantyczną dawkę "terminologii" muzycznej, pomieszanej z obcym słownictwem, co w efekcie składa się na raczej średnie wrażenie o książce. Obawiam się, że do poszukiwanej "Bezsenności w Tokio" już nie wrócę.

Książka rzeczywiście nie porywa. Po tym, jak naczytałam się o walorach stylu Bruczkowskiego, za wszelką cenę starałam się odnaleźć "Bezsenność w Tokio" tegoż autora. Poszukiwanej książki jednak nie dostałam, za to wpadła mi w ręce właśnie ta - "Singapur, czwarta rano". Tytuł dość inrtygujący, podobnie jak samo tło opowieści - Singapur, jednak jak słusznie zauważyła - Aneta,...

więcej Pokaż mimo to