Advertisement
rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nigdy nie byłam w Sosnowcu, ale jeśli kiedykolwiek tam pojadę, odszukam dom przy ulicy Żytniej 16, aby obejrzeć kafelek z napisem „A. Korzeniec. Sosnowice”, kafelek, który zainspirował Zbigniewa Białasa do napisania książki.
Od kafelka wszystko się zaczęło - można by powiedzieć, bo tytułowego bohatera - glazurnika Alojzego Korzeńca poznajemy w chwili, gdy przykleja na posadzce tenże właśnie, sygnowany swoim nazwiskiem, kafelek.
„A. Korzeniec” a nie „Alojzy Korzeniec” - głosi sygnatura, „ponieważ właściciel firmy nie był zadowolony ze swego imienia. Imię to kojarzyło mu się z człowiekiem opasłym i niezbyt inteligentnym, a on, owszem, był opasły i niezbyt inteligentny, ale o tym nie wiedział. W każdym razie nie dopuszczał do siebie nawet cienia takich podejrzeń” - to zaledwie mikroskopijna próbka stylu Zbigniewa Białasa, którym urzekł mnie od pierwszych kart książki.
I jeszcze jeden fragment (z marzeń bezdzietnego Alojzego Korzeńca o wnuku):
„ Adama syn pierworodny, czyli wnuk pana Korzeńca, mógłby mieć na imię Adolf. Adolf to ładne imię, w sam raz dla młodego artysty, na przykład malarza albo aktora. Adolf to imię szlachetne; wnuk o imieniu Adolf na pewno nie byłby wykolejeńcem ani gburowatym pijakiem, wiódłby życie godne, używałby prawideł do butów. (...) byłby szczupły, miałby może mały wąsik, ruchy dziarskie, zdecydowane i czyste, a poglądy umiarkowane, bez żadnych szaleństw. ”
Takich ironiczno - aluzyjnych perełek znajduje się w książce mnóstwo, a śledzenie ich w tekście jest nie mniej zajmujące niż śledztwo w sprawie zabójstwa Alojzego Korzeńca, którego ciało pozbawione głowy znaleziono 29 czerwca 1913 roku na nasypie kolejowym w centrum Sosnowca.
Ale „Korzeniec” nie jest typowym kryminałem. Wątek sensacyjny w tej powieści staje się pretekstem dla ukazania historyczno – społeczno – obyczajowego kolorytu Sosnowca w przededniu pierwszej wojny światowej i wprowadzenia całej plejady barwnych postaci. A każda z nich ma swoją historię... Moimi ulubionymi bohaterkami są: Jadwiga Korzeńcowa, żona Alojzego Korzeńca, która w tajemnicy, pod pseudonimem Klandestyn Bizukont pisze powieści w odcinkach do tygodnika „Iskra” oraz fińska bona w konspiracji wymieniająca liściki z niemieckim kapitanem na przejściu granicznym.
Zbigniew Białas jest świetnym gawędziarzem. Snuje swoją opowieść o ludziach i mieście w sposób tak zajmujący, że nie mogłam się od niej oderwać a gdy dotarłam do ostatniej strony i napisu „koniec tomu pierwszego”, żal było rozstać się z bohaterami. Mam nadzieję, że rozstanie nie będzie długie i wkrótce spotkam ich znowu w drugim tomie powieści.

Nigdy nie byłam w Sosnowcu, ale jeśli kiedykolwiek tam pojadę, odszukam dom przy ulicy Żytniej 16, aby obejrzeć kafelek z napisem „A. Korzeniec. Sosnowice”, kafelek, który zainspirował Zbigniewa Białasa do napisania książki.
Od kafelka wszystko się zaczęło - można by powiedzieć, bo tytułowego bohatera - glazurnika Alojzego Korzeńca poznajemy w chwili, gdy przykleja na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po "Wszystko dla niej" z ciekawością, szykując się na czytelniczą ucztę. I nie zawiodłam się.
Bardzo lubię prozę Beaty Rudzińskiej oszczędną w słowach, wyważoną, oddającą istotę rzeczy, skondensowaną, gęstą od emocji. Angażującą czytelnika, niepozwalającą stać z boku.
Mimo stosunkowo niewielkiej objętości książki, nie potrafiłam jej przeczytać jednym tchem. Zbyt wiele budziła we mnie emocji i refleksji. Bo Beata Rudzińska pisze o sprawach ważnych i nie zawsze wygodnych. Problemy społeczne i emocjonalne, tragedie, marzenia, złudzenia, rozczarowania, wyobcowanie, namiętności, tęsknoty a w tym wszystkim, jak rozbitek na morzu, zmagający się z życiem i ze sobą człowiek.
Moje ulubione opowiadanie to "Pchła szachrajka", w którym narratorką jest właśnie pchła dworcowa, podróżniczka i bibliofilka. Zabawnie jest obserwować świat z punktu z punktu widzenia pchły. Zabawnie dopóki nie spotka się bezdomnego. I tak zwanych "porządnych obywateli" stojących w kolejce do dworcowej kasy. Ale nie będę zdradzać fabuły.
A zaraz za "Pchłą Szachrajką" w moim prywatnym rankingu plasują się: "Romansik", "Skrywane pragnienia" oraz publikowane już wcześniej w wydanych przez Amea antologiach opowiadania "Żar" i "Pierś niefizyczna"
"Wszystko dla niej" nie jest lekturą na leniwe niedzielne popołudnie i jeśli ktoś szukałby tu taniego optymizmu, to go na pewno nie znajdzie. Znajdzie natomiast poruszające emocje i zapadające w pamięć opowieści.

Sięgnęłam po "Wszystko dla niej" z ciekawością, szykując się na czytelniczą ucztę. I nie zawiodłam się.
Bardzo lubię prozę Beaty Rudzińskiej oszczędną w słowach, wyważoną, oddającą istotę rzeczy, skondensowaną, gęstą od emocji. Angażującą czytelnika, niepozwalającą stać z boku.
Mimo stosunkowo niewielkiej objętości książki, nie potrafiłam jej przeczytać jednym tchem....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to