rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo ciekawa lektura, taki wgląd w historię fotografii. Czyli jak za złotówkę zdobyć wenę do robienia zdjęć.

Bardzo ciekawa lektura, taki wgląd w historię fotografii. Czyli jak za złotówkę zdobyć wenę do robienia zdjęć.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytana w dwa dni. Irytuje styl pisania (wielokrotność samogłosek, kilka wykrzykników "dla wzmocnienia"). Tytułowa Achaja jest płytka i niespecjalnie z nią się zżyłem. Całość czyta się szybko i przyjemnie; najciekawsze momenty z Meredithem. Cały czas porównywałem do PLO i Achaja nawet nie drasnęłaby Drakkainena.

Przeczytana w dwa dni. Irytuje styl pisania (wielokrotność samogłosek, kilka wykrzykników "dla wzmocnienia"). Tytułowa Achaja jest płytka i niespecjalnie z nią się zżyłem. Całość czyta się szybko i przyjemnie; najciekawsze momenty z Meredithem. Cały czas porównywałem do PLO i Achaja nawet nie drasnęłaby Drakkainena.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Na pełną recenzję zapraszam na bloga http://osobisteimperium.blogspot.com/2015/11/x3-pawe-siedlar-recenzja.html

Nazwa i okładka sugerują dla mnie coś nieznanego, intrygującego do potęgi trzeciej i takie też zapewne było założenie. Ciężko jednak jest mi to zrozumieć, bo dwa z trzech opowiadań w tej książce miało już swoją premierę i to dawno temu. W każdym razie nie czytałem ich nigdy wcześniej, więc faktycznie stanowiły dla mnie coś nowego. Pierwsze opowiadanie odgrywa ważną rolę, bo niejako jest wizytówką książki, jej wstępem. Natomiast opowiadanie Złe w ziemi siedzo, systko o nos wiedzo... nie spełnia swej roli w najmniejszym stopniu. Śledzimy losy rodziny Turlików, w której ostatnio nie układa się zbyt dobrze. Liczyłem na jakieś ciekawsze relacje między mężem, jego żoną i ich małymi dziećmi, ale niestety są oni zbyt płytcy i nie różnią się od setek takich samych bohaterów innych horrorów. Udają się na dwutygodniowe wakacje do małego domku w lesie, gdzieś na zadupiu. Jak można się domyśleć, zaczynają dziać się tam dziwne, niewytłumaczalne rzeczy, miejscowi dziwacy sugerują im, by wyjechali stamtąd jak najszybciej i dzielą się z rodzinką krwawą historią okolicznych ziem. Cała historia jest sztampowa i zakończenie nie zmienia mojego werdyktu. Odniosłem również wrażenie, że autor inspirował się książkami Andrzeja Pilipiuka, co nie spodobało mi się jeszcze bardziej.


Biurko z kaukaskiego orzecha to ciekawa opowieść o dziejach krakowianina, który śledził losy Żydów żyjących dawniej w Krakowie i jako mały chłopiec przemierzał tętniące niegdyś życiem uliczki Kazimierza. Po skończeniu osiemnastu lat wyjeżdża do Stanów i tam ciężko pracuje na swoją pozycję, poznając po drodze wielu ciekawych ludzi, w tym wielu Żydów, dzięki którym lepiej poznaje ich kulturę i obyczaje. Po latach postanawia powrócić do Polski i zająć się eksportem zabytkowych mebli i wtedy też natrafia na tytułowe biurko. Przedstawiona historia jest niewątpliwie ciekawa i przeczytałem ją praktycznie za jednym razem, to jednak zakończenie było zbyt nagłe i zostawiło pewien niedosyt. Niemniej opowiadanie mogę polecić z uwagi na dobre opisy i ciekawy pomysł, zwłaszcza jeśli ktoś lubi kulturę żydowską.

Szkoda, że dopiero ostatnie opowiadanie mi się naprawdę spodobało. Ewolwenta w cieniu wysokich kominów opowiada o ochroniarzu w średnim wieku, który pewnego ranka budzi się w złym stanie i po jakimś czasie odkrywa, że jest sam. I to nie dlatego, że zostawiła go żona, albo sąsiedzi wyjechali na wakacje i nie ma z kim porozmawiać. Możliwe, że tylko on jeden został na Ziemi. Śledzimy, jak sobie radzi w nowym świecie i jakie ma problemy. Opowiadanie to spodobało mi się bardzo, zwłaszcza, że lubię post-apo i można by rozwinąć to na oddzielną książkę, którą z chęcią bym przeczytał. Opisy pomagają w wyobrażeniu porzuconego świata i autor nakłania do refleksji nad losem bohatera, ale też pobudza wyobraźnię i to w książkach lubię najbardziej.

Podsumowując, X3 to średnia książka z uwagi na niewykorzystany potencjał i nieciekawe zakończenia, lecz mimo to, cieszę się, że po nią sięgnąłem. Jeśli ktoś nie miał jeszcze styczności z twórczością Pawła Siedlara i lubi zbiory opowiadań, to zachęcam do lektury.

Na pełną recenzję zapraszam na bloga http://osobisteimperium.blogspot.com/2015/11/x3-pawe-siedlar-recenzja.html

Nazwa i okładka sugerują dla mnie coś nieznanego, intrygującego do potęgi trzeciej i takie też zapewne było założenie. Ciężko jednak jest mi to zrozumieć, bo dwa z trzech opowiadań w tej książce miało już swoją premierę i to dawno temu. W każdym razie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moją opinię wzbogaconą o zdjęcia znajdziesz na moim blogu
http://osobisteimperium.blogspot.com/

Świeżo po zakupie nowego telefonu, natknąłem się w sklepie na poradnik, jak robić zdjęcia smartfonem. I chociaż w internecie można znaleźć multum porad na ten temat dla laików takich jak ja, to właśnie papierowe wydanie okazało się najtrafniejszym wyborem.

Jeśli interesujesz się fotografią, to powinieneś wiedzieć coś na temat autora omawianego dziś przeze mnie poradnika. Jacka Boneckiego śmiało mogę nazwać fotografem wszechstronnym, poświęca się dziennikarstwu, fotografii, jego materiały publikowane są w telewizji i aktywnie prowadzi stronę internetową. W swojej karierze zwiedził ponad 60 krajów i ta liczba wciąż rośnie. Na swoim koncie ma wiele wystaw w kraju i za granicą, prowadzi warsztaty fotograficzne. Bonecki przekonuje, że fotografia jest elementem codzienności i towarzyszy nam na każdym kroku. Teraz fotografem może być każdy, chociażby dzięki coraz lepszym aparatom w telefonach.
Pierwsza część książki będąca wstępem zawiera dużo przydatnych informacji. Streszczenie historii fotografii pozwoliło mi uzmysłowić, że jeszcze sto lat temu z aparatów korzystali nieliczni. Telefony komórkowe, początkowo nie brane pod uwagę, jeśli chodzi o robienie zdjęć, teraz często przewyższają możliwościami tradycyjne aparaty. Dużą zaletą fotografowanie smartfonem jest jego poręczność, mały ciężar i szybki dostęp do mediów. Nieraz zastępował profesjonalny aparat Jackowi Boneckiemu, między innymi podczas rajdu Dakar. Praca dziennikarza wymaga szybkiego przesyłu materiałów do zleceniodawcy, co zapewnia telefon. Moc obliczeniowa wzrasta w dużym tempie i umożliwia szybkie korzystanie z wielu programów pozwalających na edycję prac, dzięki czemu można uzyskać interesujące efekty. Jednak smartfon posiada kilka wad; brak wymiennego obiektywu, brak możliwości zoomowania, czy też niska jakość zdjęć w złych warunkach oświetleniowych. Mimo to fotografia komórkowa stanowi konkurencję dla fotografii tradycyjnej.
Drugą część książki otwiera rozdział "Forma i detal", pojawiają się pierwsze zdjęcia autora. Bonecki uczy kreatywności, doradza jak udoskonalić nasze prace, czy też je urozmaicić. Zdjęcia na których stoją obok siebie dwa zwykłe, plastikowe śmietniki potrafią być ciekawe na swój sposób, kiedy zostaną ujęte w nietypowy sposób (takie zdjęcie możemy zobaczyć w książce). Kolejne rozdziały dotyczą robienia portretów i selfie, zdjęć krajobrazu, architektury, czy też prac o charakterze reportażowym. Gdybym nie wiedział, czym robione były niektóre zdjęcia, to myślałbym, że Jacek Bonecki użył do ich wykonania profesjonalnego aparatu. Podobało mi się omówienie każdego kadru z osobna, a niektóre z nich występowały w kilku, różnie edytowanych wariantach. Dowiedziałem się również, w jaki sposób zdjęcia zostały przerobione w programach, i chociaż nie wszystkie efekty tej pracy przypadły mi do gustu, to wiele rozwiązań całkowicie zmieniało nastrój panujący na ujęciu. Lektura "Jak fotografować smartfonem" była przyjemna i lekka, dokładnie opisy pod zdjęciami pomagały w odbiorze przekazywanego materiału. Porad nie brakowało i z wielu skorzystałem w trakcie moich wakacji.
Książka wydana została nakładem wydawnictwa National Geographic. Tytuł jak na stosunkowo niewiele stron (dokładnie 325) jest zaskakująco ciężki, a to za sprawą dobrej jakości papieru, na którym zdjęcia nie tracą na jakości i są odpowiednio rozmieszczone. Miękka okładka lubi się zaginać i lekko ścierać na rogach, lecz nie stanowiło to dla mnie dużego problemu. Książka jest przystępna dla niedzielnych fotografów i pomaga zrozumieć podstawowe pojęcia w fotografii. "Jak fotografować smartfonem" mogę polecić każdemu, kto chciałby udoskonalić swoje umiejętności w robieniu zdjęć.

Moją opinię wzbogaconą o zdjęcia znajdziesz na moim blogu
http://osobisteimperium.blogspot.com/

Świeżo po zakupie nowego telefonu, natknąłem się w sklepie na poradnik, jak robić zdjęcia smartfonem. I chociaż w internecie można znaleźć multum porad na ten temat dla laików takich jak ja, to właśnie papierowe wydanie okazało się najtrafniejszym wyborem.

Jeśli interesujesz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zachęcam do zajrzenia na mojego bloga
http://osobisteimperium.blogspot.com/

Podszedłem do tej lektury z optymizmem. Jestem fanem twórczości pana Pilipiuka, jego książki zawsze zapewniają mi dużo rozrywki. Uwielbiam opowiadania łączące historię z teraźniejszością i doprawione dużą ilością humoru. Czy i w tym przypadku wyszło takie połączenie?
Fabuła nie należy do specjalnie wybitnych. Świat głównego bohatera ulega zagładzie, lecz nauczyciel informatyki, którego losy śledzimy, ratowany jest przez przybyszów z obcej planety. Zlecona zostaje jednak jemu wtedy misja odnalezienia tajemniczego artefaktu w XVI wieku. Spodobały mi się dobrze opisane postaci, które różnią się od siebie charakterem i przeszłością. Autor dobrze ukazał również realia szesnastowiecznej Europy. Odbiór lektury utrudniały mi powtórzenia i przypomnienia, które niepotrzebnie zbijały mnie z tropu. Bohaterowie często znajdują się w przysłowiowym ślepym zaułku, lecz ratowani są nagłym zwrotem akcji, czy też pomocą sił kosmitów.
Lektury nie ułatwiały mi informacje zawarte w książce odnoszące się bardziej do przekonań autora, a nie wykreowanych bohaterów. Odniosłem również wrażenie, iż akcja skonstruowana jest tak, by zapełnić jak najwięcej tomów cyklu. W moim odczuciu pierwszy tom cyklu "Oko jelenia" jest odrobinę sztuczny i nijaki, trochę podobny pod względem budowy do "Norweskich dzienników".
Niemniej nie żałuję czasu przeznaczonego na tę pozycję, gdyż czytanie dawało mi przyjemność. Jednak nie jest to książka wystarczająco dobra, by do mnie trafiła i została w mojej pamięci na dłużej.

Zachęcam do zajrzenia na mojego bloga
http://osobisteimperium.blogspot.com/

Podszedłem do tej lektury z optymizmem. Jestem fanem twórczości pana Pilipiuka, jego książki zawsze zapewniają mi dużo rozrywki. Uwielbiam opowiadania łączące historię z teraźniejszością i doprawione dużą ilością humoru. Czy i w tym przypadku wyszło takie połączenie?
Fabuła nie należy do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku zachęcam do zajrzenia na mojego bloga http://osobisteimperium.blogspot.com/

Maja Lidia Kossakowska to jedna z najlepszych, polskich pisarek fantasy. Jej ciężkie, pełne bólu i krwi opowieści zapadły mi głęboko w pamięć, głównie dzięki zbiorowi opowiadań "Więzy Krwi".
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, co dzieje się z ludzką duszą po śmierci, to "Ruda Sfora" pozwoli odpowiedzieć tobie na to pytanie. Głównym bohaterem jest trzynastoletni chłopiec o imieniu Ergis. Prowadził spokojne życie, lecz zawsze różnił się od swoich równieśników. Po śmierci jego dziadka, który był plemiennym szamanem, nasz młody bohater zostaje obrany przez duchy jako jego następca.
Życiu chłopca zagraża Dyraj Bogoj wraz z ze swoim niebezpiecznym wspólnikiem- Wasylem. Po śmierci najbliższych młody szaman zapada w trans i wyrusza w zaświaty w poszukiwaniu swej duszy. Podczas przygód Ergis poznaje lojalnych przyjaciół i śledząc ich losy poznajemy stopniowo religię, mity, czy też kulturę ludu Jakutów. W wydarzeniach opisywanych przez panią Kossakowską nie brak interesujących zdarzeń, prób, czy też zadań, które zostały postawione bohaterom.
Opisy świetnie oddają mroczny charakter książki i nie mam im nic do zarzucenia. Są dobrze wyważone i ubarwiają świat wykreowany przez autorkę. Historia o walce ze złem, losie grupki przyjaciół i ich przyjaźni i losie świata wciągnęła mnie na dobre. Spodobał mi się ukryty temat powieści, który dotyczył przemijania. Dobrze uchwycone zostało przez autorkę zjawisko, w którym wartości duchowe wypierane są przez technologię.
Nie spodobała mi się jednak łatwość, z którą bohaterowie wychodzili z opresji. Zawsze docierali do swego celu, lecz nie posiadali wcześniej konkretnego planu. Niektóre dialogi potrafiły zniwelować mój optymizm, z którym czytałem tę lekturę, gdyż były niepotrzebne. Problemy te jednak nie odebrały mi przyjemności z czytania "Rudej Sfory" i myślę, że pozycja ta powinna przypaść do gustu wielu fanom literatury fantasy.

Na początku zachęcam do zajrzenia na mojego bloga http://osobisteimperium.blogspot.com/

Maja Lidia Kossakowska to jedna z najlepszych, polskich pisarek fantasy. Jej ciężkie, pełne bólu i krwi opowieści zapadły mi głęboko w pamięć, głównie dzięki zbiorowi opowiadań "Więzy Krwi".
Jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, co dzieje się z ludzką duszą po śmierci, to "Ruda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku zachęcam do wejścia na mojego bloga
http://osobisteimperium.blogspot.com/

Książka opowiada o losach gimnazjalistów z klasy tytułowej pani Czajki- polonistki. Lektura potrafi zainteresować, lecz dla mnie była ciekawa w piątej klasie podstawówki. Żarty trzymają dobry poziom, lecz nie zawsze mi się spodobały. Postaci, zarówno pierwszoplanowe jak i drugoplanowe mają różne charaktery, cechy szczególne i problemy. Książka opowiada głównie o przyjaźni, pierwszej miłości i o relacjach z rodzicami nastolatków.
Lektura jednak nie spodobała mi się, gdyż jest przeznaczona głównie dla nastolatek. Dialogi bohaterów są sztuczne, gdyż młodzież z klasy pani Czajki nie używa slangu, lecz języka literackiego. Całość została nieznacznie wyidealizowana, by wydarzenia przedstawione w książce miały wartość dydaktyczną, czy też wychowawczą.
Niemniej książkę mogę polecić nastolatkom i uczniom szkół podstawowych. Ja nie znalazłem w niej niczego interesującego, a powrót do niej po kilku latach nie był udany.

Na początku zachęcam do wejścia na mojego bloga
http://osobisteimperium.blogspot.com/

Książka opowiada o losach gimnazjalistów z klasy tytułowej pani Czajki- polonistki. Lektura potrafi zainteresować, lecz dla mnie była ciekawa w piątej klasie podstawówki. Żarty trzymają dobry poziom, lecz nie zawsze mi się spodobały. Postaci, zarówno pierwszoplanowe jak i drugoplanowe...

więcej Pokaż mimo to