rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Brawo, brawo! Słowa uznania za komsomolską czujność w zwalczaniu wroga na propagandowym froncie. Mówię tu o przedpiśnicy o partyjnym kryptonimie Dorota (post poniżej). Świętej pamięci Trybuna Ludu na pewno tekst w takim brzmieniu by zamieściła na pierwszej stronie. Oczywiście musiałby tyczyć imperialistycznej Ameryki, która to zrzuca miliony ton stonki na pola naszych „pegeerów” i w ogóle jest be i kaku. W sumie to tylko kwestia drobnego przeredagowania, czyli nie stanowi problemu.
Wracając do dnia dzisiejszego: należy Mroka wpisać na indeks i natychmiast spalić wszystkie jego książki. Najlepiej przed budynkiem Reichstagu. Żeby paliło się dostojniej do ogniska należy dorzucić twórczość amerykańskich autorów kryminałów, bo oni pokazują bohaterstwo i odwagę ichnich policmajstrów i detektywów, a przecież ich przodkowie wybili do nogi Indian i na całego korzystali z dobrodziejstw segregacji rasowej. Książki spalić, autorów posłać na Kołymę. Albo na Alaskę.
Co do spraw ważnych, a treści tyczących to: stoi w tejże treści jak byk z rogami historia niejakiej Eleny, nastolatki, jednej z ważnych postaci książki, która to część swojego krótkiego życia spędziła na dworcach i stacjach metra. A także wyraźnie zaznaczony jest problem braku zainteresowania takimi sprawami od strony władz. Autor więc nie wspomniał, czy też agentka Dorota nie doczytała? Tudzież bezmyślnie przekopiowała wierszówkę przesłaną z Bankowej?
Kwestia podstawowa: książka opisuje autentyczne zdarzenia, które to były tak naprawdę odkryte przez FBI. I to oni pierwsi zaczęli z tym procederem walczyć. W późniejszym czasie śledztwo przejął Interpol. A jak nazywał się ten proceder w aktach śledztwa? A proszę bardzo: Ukrainian Angels, Ukrainian Nymphets, Ukrainian Lolitas. To jak to jest z tym totalnym podejściem do ukraińskiej praworządności, że tak nieśmiało spytam? Pedofilny biznes był od początku prowadzony na terenie Ukrainy. I to jest udokumentowane materiałami archiwalnymi.
Farma botów... no cóż, nic takiego w Małej Baletnicy nie występuje. Ani w kategorii chwalenia, ani ganienia.
Tak na marginesie tej praworządności, to za czasów słusznie minionych, czyli radzieckich, połowa „ruskiego/onucowego/orkowego” *(niepotrzebne skreślić) Politbiura miała ukraińskie nazwiska. Proponuje też sięgnąć do wiedzy historycznej i sprawdzić pochodzenie Chruszczowa i Breżniewa.
No i ten Litwinienko... Tak, autor nie miał nic innego do roboty niż pognębić tegoż pana czarnym, szarym i stalinowskim pijarem. Co prawda wspomniane nazwisko jest jednym z bardziej pospolitych w Rosji, tak jak Kuzniecow czy Iwanow. Dodatkowo jest autentyczną postacią i dostał w czapę takim sposobem jak to zostało w książce opisane. Z tym że oprócz dziecięcej pornografii parał się jeszcze (żeby dorobić) spamowaniem w miejscach, w których internetowo udzielają się dzieci i młodzież. Czym spamował? Zdjęciami gołych panienek. Dla odmiany dorosłych. Ale co tam, ten wredny autor „zapijarzył” i już. Ostatecznie bierze od Putina ciężką kasę w rublach transferowych za sianie propagandy (miliard miesięcznie – a według Wall Street Journal – nawet i dziesięć). Nie wspominając o tym, że wszystkie książki tworzy w oligarchicznej posiadłości Wołodii w Gelendżyku, gdzie z rozkoszą korzysta z uroków 18+ serwowanych dzień i noc przez trzy tysiące dwieście pięćdziesiąt osiem kochanek tegoż Putina. Dlatego też przez te ostatnich sześć lat wydał tylko cztery książki, a nie jak inni znamienici polscy grafomani kryminalni, po jednej miesięcznie.
Kończąc tą przydługą pisaninę, żeby rozwścieczyć wszystkich przeciwników do białości, doprowadzić ich do szału... ocenię książkę na 10. A jak! Teraz czekam na kohorty komsomolskiej młodzieży, bitnej i ambitnej, która ruszy uzbrojona w ostre jedynki. Do boju!

Brawo, brawo! Słowa uznania za komsomolską czujność w zwalczaniu wroga na propagandowym froncie. Mówię tu o przedpiśnicy o partyjnym kryptonimie Dorota (post poniżej). Świętej pamięci Trybuna Ludu na pewno tekst w takim brzmieniu by zamieściła na pierwszej stronie. Oczywiście musiałby tyczyć imperialistycznej Ameryki, która to zrzuca miliony ton stonki na pola naszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powrót do jednego z moich ulubionych polskich autorów "kryminalnych". Z przyjemnością śledziłam poczynania Zygi Maciejewskiego. Jak zwykle... Dobra intryga, powolne tempo, ale wciągające. No i ta otoczka obyczajowo historyczna; dopracowana w każdym szczególe. Ale ten Autor tak ma :-)

Powrót do jednego z moich ulubionych polskich autorów "kryminalnych". Z przyjemnością śledziłam poczynania Zygi Maciejewskiego. Jak zwykle... Dobra intryga, powolne tempo, ale wciągające. No i ta otoczka obyczajowo historyczna; dopracowana w każdym szczególe. Ale ten Autor tak ma :-)

Pokaż mimo to