-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2017
Jeszcze jeden oddech Paul Kalanithi. Początkowo z dość dużą rezerwą podszedłem do tej pozycji, gdyż założyłem odgórnie, że będzie to książka nudna, ciągnąca się jak flaki z olejem dla typowego umysłu humanistycznego (czyli mnie :D) z ogromem określeń oraz niezrozumiałych dla mnie pojęć medycznych. Jakże bardzo się myliłem. Już od pierwszej strony nasz główny bohater, absolwent najbardziej prestiżowych uczelni oraz genialny neurochirurg Paul Kalanithi zabiera nas w niezwykłą podróż przez swoje szalone ale jakże krótkie życie. Strona po stronie, kartka po kartce razem z Paulem przeżywamy radość, smutek oraz doświadczamy jak odpowiedzialna oraz wymagająca jest praca neurochirurga. Paul ukazuje nam także jak być przykładnym synem, mężem, ojcem ale przede wszystkim człowiekiem w obliczu śmiertelnej choroby. Pozostaje nam zadać sobie pytanie:
" Jeśli życie niezbadane nie jest warte przeżycia, to czy nie przeżyte życie warte jest badania?...'' - Paul Kalanihti
Książka o prawdziwej miłości, nie tylko do najbliższych lecz do każdego człowieka oraz o odchodzeniu w zgodzie z sobą i ze światem.
Pozycja obowiązkowa. Polecam.
Zaczytanymuchomoreek
Jeszcze jeden oddech Paul Kalanithi. Początkowo z dość dużą rezerwą podszedłem do tej pozycji, gdyż założyłem odgórnie, że będzie to książka nudna, ciągnąca się jak flaki z olejem dla typowego umysłu humanistycznego (czyli mnie :D) z ogromem określeń oraz niezrozumiałych dla mnie pojęć medycznych. Jakże bardzo się myliłem. Już od pierwszej strony nasz główny bohater,...
więcej mniej Pokaż mimo to
„W trakcie pokoju, synowie grzebią swoich ojców, a na wojnie - ojcowie swych synów” - Herodot
Wraz z autorem książki oraz plutonem amerykańskich żołnierzy przenosimy się na okres 15 miesięcy do Doliny Korengal, oraz Bazy Restrepo położonej w górach Afganistanu. Naszemu głównemu bohaterowi przez cały okres pobytu udaje się uchwycić i przedstawić nam niemiłosierną walkę z wrogiem, własnymi słabościami, ale także miłość, braterstwo do drugiego człowieka, często kompana bądź jak ja mam to zwyczaju nazywać towarzysza broni.
„Gość, który wysadza nas w powietrze siedzi za skałą trzydzieści metrów dalej. Przykłada dwa kable do baterii AA i wysyła impuls elektryczny do szybkowara wypełnionego nawozem i olejem napędowym zakopanego w drodze poprzedniej nocy. Spóźnia się o jakieś trzy metry i bomba wybucha pod komorą silnika, a nie dokładnie pod nami, dzięki czemu nikt z nie zostaje zabity ani ranny” – pisze Junger.
Książka zdecydowanie dla ludzi o mocnych nerwach. Zaczytanymuchomorek
„W trakcie pokoju, synowie grzebią swoich ojców, a na wojnie - ojcowie swych synów” - Herodot
Wraz z autorem książki oraz plutonem amerykańskich żołnierzy przenosimy się na okres 15 miesięcy do Doliny Korengal, oraz Bazy Restrepo położonej w górach Afganistanu. Naszemu głównemu bohaterowi przez cały okres pobytu udaje się uchwycić i przedstawić nam niemiłosierną walkę z...
Jestem pod ogromnym wrażeniem osoby, jaką był ksiądz Jan Kaczkowski.
To, że został kapłanem zakrawa na cud — wychował się w rodzinie, gdzie wiara zajmuje drugorzędne miejsce,
a on sam jako dziecko nie przejawiał chęci, ani ochoty do uczestnictwa w zajęciach religijnych. Jedynie seniorka rodu, babcia Wincentyna, pokazała mu czym jest wiara i jak potrafi wpłynąć na życie człowieka. Ksiądz Jan od kilku lat cierpiał na glejaka — nowotwór, który jest nieuleczalny. Jego osobę, jego postawę i podejście do życia mogłem określić jednym zdaniem: „Ut vincas, disce pati, ut vivas, disce mori” (łac.) - „Jeżeli chcesz zwyciężać, ucz się wytrwałości, cierpliwości, jeżeli chcesz żyć, ucz się umierać”. Każdą minutę, jaką obdarował go Stwórca, ksiądz Kaczkowski poświęcał dla innych m.in. był założycielem Puckiego Hospicjum pod wezwaniem św. Ojca Pio. Nikt, tak wspaniale i w tak zwykły ludzki sposób, nie potrafił opowiadać o śmierci, o głębokim doświadczeniu Boga w ostatnich momentach życia, gdzie splata się nadzieja i groza, gdzie człowiek w swym cierpieniu i osamotnieniu przechodzi wewnętrzne przeobrażenie.
To dzięki księdzu Janowi ludzkie niedoskonałości są rozbrajane przez działanie Łaski, a przerażenie, wywołane ludzką nicością, pokonywane jest przez Miłosierdzie Boże.
Ksiądz Kaczkowski poruszył też trudne tematy: związane z wiarą, powołaniem, aborcją, czy pedofilią. Potrafił być krytyczny wobec działań Kościoła, postaw duchowieństwa czy zachowań katolików. Pokazywał nam drogę jak być dobrym człowiekiem i żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Co mnie najbardziej poruszyło? To chyba ta niezwykle serdeczna, pełna ciepła i zrozumienia — atmosfera, która zewsząd. mnie otaczała. Nie czułem, żadnego przymusu, czy nacisku... to zdroworozsądkowe podejście księdza Jana do problemów, było jak ożywcza bryza dla mej zagubionej duszy. Cieszę się, że mogłem osobiście poznać i posłuchać tego niezwykle inteligentnego i bardzo otwartego bożego człowieka, który jest dla mnie „magikiem” ludzkich serc. Odszedł 28 marca 2016 roku.
„To że możemy się zbawić i to że możemy się potępić
jest najwyższą formą naszej wolności” - Ks. Jan Kaczkowski
Zaczytanymuchomorek
Jestem pod ogromnym wrażeniem osoby, jaką był ksiądz Jan Kaczkowski.
więcej Pokaż mimo toTo, że został kapłanem zakrawa na cud — wychował się w rodzinie, gdzie wiara zajmuje drugorzędne miejsce,
a on sam jako dziecko nie przejawiał chęci, ani ochoty do uczestnictwa w zajęciach religijnych. Jedynie seniorka rodu, babcia Wincentyna, pokazała mu czym jest wiara i jak potrafi wpłynąć na życie...