„Pierwsza noc” to książkowa wersja wielkiej przygody, którą przeżywa się z wypiekiem na policzkach, z ogromną ciekawością i podekscytowaniem.

Adrian jest astrofizykiem a Keira archeologiem. Ci dwoje są głównymi bohaterami, których łączy przyjaźń, uczucie i... tajemnica. Pozostałe elementy znajdują się gdzieś w świecie i nikt nie ma pojęcia, gdzie można je odnaleźć. Bohaterowie naukowcy, z niesłabnącym entuzjazmem i podsycani ogromną ciekawością przeszukują świat, aby tylko móc złożyć tajemniczą mapę w całość. Na ich drodze staje wiele przeciwności, intryg i niewyjaśnionych zdarzeń. Tybet, Grecja, Ural stają otworem przed poszukiwaczami. Podążają tropem Sumerów, docierając do przepięknej doliny w samym sercu Afryki. Czy uda im się przechytrzyć deptających im po piętach ludzi, pragnących za wszelką cenę przeszkodzić naukowcom w osiągnięciu celu i spełnieniu marzeń?

Nie zdradzę, jak zakończyła się wielka przygoda Adriana i Keiry. Powiem tylko, że sama końcówka może bardzo zaskoczyć czytelnika. Cała opowieść stanowi dla czytelnika niebywałą przygodę, łączącą w sobie elementy książki podróżniczej z wątkami romantycznymi i delikatnymi wstawkami lekkiego kryminału. Z podróżnika czytelnik staje się nagle detektywem, aby już po chwili popaść w romantyczny nastrój. Niespotykane to połączenie moim zdaniem, niemniej jednak w odbiorze bardzo ciekawe.

Przyznam szczerze, że nigdy dotąd nie czytałam ani książek Marca Levy, ani powieści podróżniczych. Może nie padłam na kolana, ale z pewnością bardzo mile spędziłam czas, zwiedzając z bohaterami nieznane mi zakątki świata. Nie odkryłam w sobie chęci zdobywania świata, ale momentami moja ciekawość sięgała bardzo wysokiego poziomu. Język, kreacja bohaterów i kolejnych wydarzeń stanowią zdecydowanie rewelacyjną mieszankę, budzącą bardzo pozytywne emocje.