Krótka odyseja żałobna. „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej

Adam Horowski Adam Horowski
18.10.2023

Zyta Rudzka, tegoroczna laureatka Nagrody Literackiej m.st. Warszawy oraz „Nike”, jak wyznała Michałowi Nogasiowi w jednym z wywiadów – pisze intuicyjnie. Za pomocą krótkich i soczystych zdań nadaje powieści rytm, żywiołowość, energię. Tworzy przestrzeń pełną pulsujących przedmiotów, które otaczają Werę, główną bohaterkę. A Wera to żywioł. Nie problematyzuje rzeczywistości, tylko działa. Zatrzymuje się jedynie po to, by skręcić papierocha, splunąć pod siebie i pójść dalej. „Ten się śmieje, kto ma zęby” to powieść zdecydowanie chodzona.

Krótka odyseja żałobna. „Ten się śmieje, kto ma zęby” Zyty Rudzkiej Materiały 16. Nagrody Literackiej m.st. Warszawy, fot. Ola Walków

A Wera jako była fryzjerka w nogach jest mocna. Fach ma w rękach, ale bez krzepkości w kończynach dolnych w tym zawodzie obejść się nie da. Teraz już nie pracuje, bo zakład przejął golibroda. Wera jednak nie miała czasu, żeby usiąść. Najpierw chodziła wokół konającego męża Dżokeja – długo, bo umierał na raty. Teraz chodzi, żeby zdobyć buty i strój dla nieboszczyka oraz wódkę na stypę. Wszystko po to, żeby móc potem z czystym sumieniem iść za trumną.

Wera ma już swoje lata, ale na zadziorności nie straciła. Wyprzedaje rzeczy na bazarze, a targować się umie. Chodzi po jubilerach i lombardach, żeby opchnąć tandetny zegarek. Odwiedza starych znajomych, byłych kochanków i dawne kochanki – bo zawsze podobały jej się i chłopy, i baby. Z Dżokejem nie byli dobrym małżeństwem, więc płacze po mężu nie pod publiczkę, lecz po swojemu – suchymi oczami. Płacze, bo tak chce, a nie bo wypada. Za ludźmi nie przepada. Bywa wulgarna, potrafi dać w pysk, chociaż sama nieraz też z buta dostała. Wzroku nigdy nie odwraca. Raz tylko słabość okazała, co miało swoje konsekwencje:

„Tej podstawowej nauki mi brakło, jak pies przybłęda, nie można karmić. Pod żadnym pozorem. Bo się już nie będzie szło w pojedynkę. A ja lubię łazić sama. Z kim bym nie spała, kogo nie kochała, zawsze sama, do chodzenia nikt mi nie był przydatny”.

„Ten się śmieje, kto ma zęby” to nie jest wielka narracja – to mały wycinek małego, ale hardego żywota. Fragment jednostkowej egzystencji – bez postaci symboli. Gdyby nie było Wery, nie byłoby tej powieści. Nie dałoby się jej zastąpić kimś innym, podobnym bardziej czy mniej. Wera jest tą powieścią. Są, rzecz jasna, i inni bohaterowie, ale oni w niej nie chodzą – nie w tym sensie, co Wera. Raczej stoją na jej drodze. Chociaż czasem też sami wędrują – między powieściami. Jak Dawid i Mira Cukrowie prosto z dramatu „Cukier Stanik” czy Ludwik z „Tkanek miękkich”.

portret Zyty Rudzkiej

Daleko powieści Rudzkiej do historii salonowych. Wera bieduje, nie ma wykształcenia, nie ma koneksji, a jeśli już ktoś jej pomoże, to doraźnie, jednorazowo – i tyle. Wymyśliła więc pod to autorka język bazarowy, cielesny, mięsisty, soczysty, nieuczesany – i jest on taki nie tylko z powodu ordynarności głównej bohaterki. Skupia się bowiem nie na emocjach, a na ruchu, ciele i przedmiotach. Wera wie, że mimo wieku może się jeszcze podobać („cyc jak urwisko, tyłek jak globus”), sypia więc, z kim chce, i kocha, kogo chce, ale ze swoją seksualnością nie wchodzi na barykady – owszem, walczy, ale wyłącznie o siebie.

Dąży też do celu – szuka dla zmarłego trumniaków, przeżywając przy okazji żałobę. Z racji przez lata wykonywanego zawodu zwraca oczywiście uwagę na kudły, nawet po przymusowym zakończeniu kariery fryzjerskiej ciągle zresztą chodzi z nożyczkami w kieszeni. Patrzy jednak nie tylko na czubek człowieka, ale przede wszystkim na jego podstawę. Na punkcie butów ma dziką obsesję – może tylko teraz, przejściowo, z racji szukania obuwia dla nieboszczyka, ale wciąż. No i czego tu nie widzi – buty szmacianki, buty z klamerką, buty z cholewkami, buty z papieru, filcowe, słomkowe, skórkowe, taneczne, szpilki, lakierki, oksfordy, wiedenki, licowa skóra cielęca… „Żyjemy i mamy swoje buty. Swoje lustra” – mówiła Zyta Rudzka we wspomnianym wywiadzie.

Świat wykreowany przez autorkę to świat odchodzący, rozpadający się. Pełen rzeczy, których nikt nie chce, ludzi, których rzadko kto zauważa. Jeszcze czasem da się coś opchnąć na bazarze, resztę może ktoś weźmie, jak znajdzie na śmietniku. Ale komu potrzebny znoszony dziadowski zegarek, komu potrzebne ręcznie robione staniki na miarę, kiedy piersi zmierzone są już wspomnieniem, komu potrzebne buty po zmarłych. Nawet dawni szewcy się pozamykali.

„Szewców nie ma, buty wszędzie. Na bazarach, w sklepach. Butów aż strach. Świat jest zadeptany. Ale te buty nic niewarte. Nowa wiosna, kolejna zima, szurasz podeszwą, palec się wymyka, lepiszcze nie trzyma, obcas odpada, nosek na kwintę, trzeba na kolejną parę się kosztować”.

Wera to postać tragiczna, choć sama nigdy by się tak nie nazwała – a gdyby spróbował ktoś inny, uznałaby to pewnie za obelgę. A jednak. Nie ma pracy ani oszczędności. Właśnie straciła męża, jest w wieku raczej późnym, grozi jej bezdomność. Wyprzedaje się na bazarze, grzebie w śmieciach. Mimo to nie zamierza się poddawać. Wszystkie emocje spala w działaniu. Przeżywa żałobę, ale bez rozpaczy. Miłość – bez sentymentów. Pamięta, ale nie rozpamiętuje. Starzeje się, ale bez entuzjazmu. Parafrazując Henry’ego Millera, powieść Rudzkiej to zniewaga wyrządzona stereotypom, Miłości, Nadziei, Starości, Żałobie, Pamięci, Śmierci.

„Piszę intuicyjnie, zdanie po zdaniu” – mówiła Rudzka. Efekt tej metody jest niezwykły – zdanie wymuskane, cięte, po mistrzowsku celne. Nieraz lepsze niż akapit. Akapit lepszy niż rozdział. A powieść lepsza niż suma zdań. Jej bohaterka nie ma perspektyw, ale ma siłę, chęć i talent do życia. Może sobie jeszcze poradzi, chociaż jest częścią wspomnianego już rozpadającego się świata. Czytelnika prosić o litość czy sympatię z pewnością nie będzie. A jak kiedyś upomni się o nią Śmierć, to najpierw strzeli kościowi w mordę, a potem pójdzie przodem. Nie dlatego, że kobieta, ale dlatego, że Wera.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał we współpracy z organizatorami nagrody


komentarze [10]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Rick Deckard - awatar
Rick Deckard 23.10.2023 22:50
Czytelnik

Kolejne postmodernistyczne pomyje i pastwienie się nad polskim językiem. Siarczyste bluzgi i rynsztok. Czy współczesna "elyta intelektualna" obrała sobie za cel zohydzić ten polski język do granic możliwości ?  Zaznaczam, że nie trafia do mnie argument o formie literackiej, w sztuce  byli już tacy co ekskrementami malowali obrazy i bynajmniej nie jest to przenośnia. 

 Dla...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Urszula  - awatar
Urszula 19.10.2023 09:51
Czytelniczka

Nie znam pióra autorki ale po fragmencie, który udostępniono wnioskuję, że tytuł nawiązuje do treści. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
asymon  - awatar
asymon 18.10.2023 12:48
Bibliotekarz

Ja nie mam jeszcze opinii. Żona pożyczyła z biblioteki, ale oboje raczej do końca października nie przeczytamy, a już są chętni i trzeba będzie oddać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Adam Horowski - awatar
Adam Horowski 18.10.2023 13:35
Redaktor

@asymon, książkę czyta się ekspresowo (zagęszczenie znaków na pojedynczej stronie jest niewielkie), do końca października można na spokojnie spróbować. Pewnie niełatwo będzie drugi raz pożyczyć, bo z tego co widzę, w bibliotekach ustawiają się kolejki. A to taka powieść, którą warto znać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Krzysztof Gromadzki - awatar
Krzysztof Gromadzki 18.10.2023 11:08
Czytelnik

Myślę, że za tytułem stało ukryte lobby dentystyczne...😃 A już tak zupełnie poważnie, to w tegorocznym konkursie o Literacką Nagrodę Nike, najbardziej kibicowałem Annie Bikont i jej reportażowi "Cena. W poszukiwaniu żydowskich dzieci po wojnie". Pisarstwa Zyty Rudzkiej, jak do tej pory nie poznałem, choć zapewne kiedyś po nie sięgnę. Na razie jednak poczytam innych autorów,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 12.10.2023 14:17
Administrator

Jak rozumiecie tytuł nowej powieści Zyty Rudzkiej? Czy to po prostu słowna zabawa autorki, w której pisarstwie język jest niebywale ważny? A może sens jest głębszy i dotyczy pochwały życia? Lubicie twórczość Zyty Rudzkiej? Dajcie znać w komentarzach.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 18.10.2023 15:46
Redaktor

Tytułowa fraza pojawia się w poprzednich książkach autorki. Na pewno w "Krótkiej wymianie ognia" i "Tkankach miękkich" , w "Ślicznotce doktora Josefa" chyba też, a "Mykwy" nie czytałem jeszcze.  

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Achim  - awatar
Achim 18.10.2023 20:05
Czytelnik

Właśnie czytam . Jest feministyczna, anarchistyczna, sowizdrzalska, nowatorska i jestem pod wielkim wrażeniem.  

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
kameleon  - awatar
kameleon 20.10.2023 22:30
Czytelniczka

Myślę, że tytuł książki rozumie się dopiero po przeczytaniu książki albo znając wcześniejsze pozycje autora. Osobiście jeszcze nie czytałam, ale mam na liście. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Aka  - awatar
Aka 20.10.2023 22:53
Czytelniczka

Taki trochę makabryczny tytuł. 😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się