cytaty z książek autora "Julian Baggini"
W każdym razie optymistyczne przekonanie, że to, co racjonalne, idzie w parze z tym, co dobre, nie jest uzasadnione. Stwierdzono na przykład, że problem z psychopatami nie polega na tym, że nie starcza im rozumu, lecz że brak im uczuć.
Wyobraźnia bez rozumu, to po prostu fantazja, ale rozumowi niezbędna jest pożywka wyobraźni.
Kognitywiści uważają, że moralność zasadza się na faktach, których jednak niepodobna dostrzec. Akognitywiści stoją na stanowisku, że moralność jest ugruntowana w uczuciach, te zaś nie zapewniają jej należytych podstaw.
Teoretycy moralności znajdują się zatem w tym samym położeniu co wiele osób robiących zakupy: wydaje im się, że tego, czego potrzebują nie ma w sprzedaży, a to, co dostępne, nie jest wystarczająco dobre.
Największymi zagrożeniami dla jedności i harmonii społecznej są rozłamy, brak wiedzy i nierozumność.
Jeżeli chcemy coś zrobić, ale się tego boimy, czekanie, aż nam się odmieni, może być błędem: takie uczucie trudno zmienić i możemy czekać bez końca.
Wola nie jest rzeczą ani nawet władzą, ale stenogramem sposobu, w jaki odbieramy określony bieg czynności. Postępujemy zgodnie ze swoją wolą lub wbrew niej w zależności od tego, czy opieramy się podjęciu jakiegoś czynu, czy się na niego godzimy, a nie w zależności od tego, czy jakaś część nas samych w ten czy inny sposób dochodzi do decyzji.
Wygodnie jest ująć własną osobowość w zestaw błyszczących plakietek, które możemy pokazać światu. "Patrzcie, oto kim jestem" - mówimy. W ten sposób zyskujemy także pewność siebie.
Możliwość opisania samego siebie za pomocą łańcuszka konkretnych rzeczowników daje nam iluzję solidności, łagodzącej egzystencjalną niepewność czającą się za większością fasad.
W szalonym świecie tylko szaleńcy są zdrowi na umyśle.
[...] projekty zmian powinny być osadzone w historii, obyczaju i tradycji. Aby przekonać ludzi o potrzebie przemiany moralnej, trzeba obrać za punkt wyjścia ich teraźniejszość i przeszłość; aby wysunąć sensowne, przekonujące argumenty, trzeba wypowiadać się zrozumiale o tym, co dla odbiorców ważne, podzielać ich uczucia i rozumieć, co w ludziach wywołują idee, słowa i obrazy – aby zaś to wszystko osiągnąć, trzeba znać i doceniać ludzkie historie.
Błędem jest utożsamiać – jak czyni wielu – relatywizm z subiektywizmem. Z rozmaitych obiektywnych cech różnych społeczności mogą wyrastać odmienne moralności obiektywne. Każdy zatem opis moralności pozostaje niezupełny dopóty, dopóki nie określi się jej „punktu odniesienia” i „tego, co ją determinuje”.
Moralność na przykład może „odnosić się do” społeczności i „być zdeterminowana” przez obiektywne warunki niedoboru, podziału bogactwa lub nawet, jak twierdzą niektórzy, panującego klimatu.
[...] znajomość wpływu promieniowania na organizm ludzki może kształtować czyjeś sądy o stosowaniu broni jądrowej lub zubożonego uranu.
Fakty wywierają wpływ na nasze uczucia, a czasami je zmieniają. Trzeba tylko przyjąć do wiadomości, że takie zmiany w sądzeniu moralnym nie wynikają logicznie z samych faktów.
[...] to, że moralność ma charakter subiektywny, może być zarówno absolutne, jak i obiektywnie prawdziwe – tak jak absolutnie i obiektywnie prawdziwe jest to, że charakter subiektywny mają upodobania smakowe dotyczące lodów.
Absolutnie i obiektywnie prawdziwe może być również to, że moralność jest relatywna, tak jak absolutnie i obiektywnie prawdziwe jest to, że relatywna jest gramatyka.
Relatywiści etyczni mogą więc całkiem konsekwentnie stać na stanowisku metaetycznym, że relatywizm etyczny jest obiektywnie, a nawet absolutnie prawdziwy: twierdzenia etyczne mogą być relatywne, a twierdzenia metaetyczne o twierdzeniach etycznych nie muszą.
[...] słowo „dobry” początkowo odnosiło się do silnych jednostek, które stworzyły, ukształtowały i zdominowały kulturę, a słowo „zły” - do słabych naśladowców, kulturowo podporządkowanych osobowościom silnym i twórczym. Kultura chrześcijańsko-platońska przenicowała te znaczenia, sprytnie obracając je przeciwko silnym.
Zdaniem egzystencjalistów doktryny i poglądy, które usuwają w cień ludzką wolność i odpowiedzialność, nie są po prostu fałszem, ale ludzie w samym akcie ich uznania na pewnym poziomie zdają sobie sprawę z ich fałszywości. Są więc czymś więcej niż fałszem – są złą wiarą.
[…] Tak więc żyć autentycznie to tyle, co nie żyć w złej wierze. To znaczy, że uznaje się i szanuje ludzką wolność oraz bierze odpowiedzialność za to, kim i czym się jest. Zdaniem wielu egzystencjalistów stajemy się autentyczni wtedy, kiedy bezpośrednio mierzymy się z realnością własnej śmierci i bezsensem egzystencji. Następnie musimy w dobrej wierze dokonać stanowczego wyboru, czym być, czyli obrać własną, indywidualną drogę życia.
Czasami język nie pozwala jasno rozróżnić cnoty i wady. Na przykład nadmierna pokora jest wadą, duma zaś pozostaje cnotą, dopóki zachowuje miarę i nie staje się pychą. W innych przypadkach samo określenie informuje, czy daną cechę należy chwalić, czy piętnować: męstwo jest zawsze dobre, a tchórzostwo zawsze złe.
[...] bycie dobrym zasadniczo polega na znajdowaniu równowagi lub harmonii, nie ma sensu dopatrywać się w nim opozycji względem czegoś noszącego nazwę „zło”.
Tylko niewielki krok dzieli uznanie, że „nic nie ma wartości”, od afirmacji wartości niczego.
Nie zawsze można znaleźć wspólny grunt, a przecież trzeba jakoś ze sobą żyć.
Pluraliści ostrzegają, że jeśli uparcie traktujemy wszystkie spory etyczne jako zasadniczo rozstrzygalne, musimy dojść do wniosku, iż ci, którzy się z nami nie zgadzają, błądzą i są z gruntu nieracjonalni i niemoralni. To z kolei prowadzi do napięć i konfliktów, a często do przemocy.
Pluralizm obiecuje bardziej pokojową alternatywę.
...często wiążemy nasze nadzieje na szczęście z idealistyczną wizją przyszłości, kiedy to nie będziemy mieli żadnych problemów, a nasza sytuacja będzie tak satysfakcjonująca, jak tylko możemy sobie życzyć. Więc nawet jeśli pokonamy niezdecydowanie i uda nam się sformułować jakieś cele, które naszym zdaniem doprowadzą nas do baśniowej krainy, może się zdarzyć, że będziemy zanadto zapatrzeni w hipotetyczną przyszłość, żeby zauważyć szczęście, jakie jest w naszym zasięgu teraz, w niedoskonałej teraźniejszości.
... mądrość praktyczna to nie tyle system oparty na regułach, ile sztuka zależna od kontekstu.
W każdym razie trzeba zacząć od pogodzenia się z tym, że rzeczy są takie, jakie są.
Potem zasadniczo mamy dwie możliwości: albo zaakceptować to, że położenia nie da się zmienić, choć można zmienić nastawienie,
albo ustalić, co trzeba zmienić, i dokonać tej zmiany.
...nieprawdopodobieństwo tego, co zdarzyło się w przeszłości, nie wpływa na prawdopodobieństwo tego, co dopiero ma się zdarzyć.
... naprawdę istotne jest to co zrobimy ze swoim świetnym lub żałosnym położeniem, a nie to, jak je określimy.
... uparte brnięcie do celów, które straciły sens, nie jest wcale lepsze niż przedwczesna rezygnacja.
Nieosiągalne aspiracje mają sens tylko wtedy, kiedy sensowne są etapy, jakie musimy pokonać po drodze.
Serce i rozum mają swoje powody i działają najlepiej, kiedy wzajemnie je znają...
... cnota to nie jest po prostu coś dobrego, czego im więcej, tym lepiej, tylko coś, czego mamy akurat, choć moglibyśmy mieć za mało lub w nadmiarze.
... psychoterapia dąży do przywrócenia pacjentowi pełnego funkcjonowania, podczas gdy filozofia dąży do prawdy.
Pragmatyści twierdzą, że rozstrzygnięcia, reguły, zasady i prawa moralne należy uważać za najlepsze sposoby jakie dotychczas znaleźliśmy, aby uporządkować swoje życie z uwzględnieniem interesów, przekonań, historii i problemów, z którymi mamy do czynienia.
[...] ludzie niemoralni stawiają wymóg logiczny, żeby innych wiązały te zasady, od których oni sami się uchylają.
Aby rozumowanie dedukcyjne mogło zwycięsko przejść próbę, musi ono być prawomocne. Prawomocność nie wystarcza jednak, aby rozumowanie to było konkluzywne. Rozumowanie konkluzywne musi bowiem mieć również prawdziwe przesłanki. Ściśle rzecz biorąc, musimy przyjmować wyłącznie wnioski płynące z rozumowań konkluzywnych.