cytaty z książki "Widmo Brockenu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
- Przełożę to na wasz - oznajmiła. - Kaj som dudki ze zwłocek znalezionych w Pięcistawach, hej?
- I? - odezwał się w końcu Wiktor. - Co sądzicie?
- Że masz przejechane jak Pinokio w tartaku - odparła Chyłka.
Potrafię poznać człowieka, który stara się załatać dziurę w sercu za pomocą noża.
- Zabił raz, zabije znowu.
- Nie, jeśli go złapiecie.
Edmund westchnął bezsilnie.
- I kto ma to twoim zdaniem zrobić? - spytał. - Cajdler, co to koronawirusa nawet złapać nie potrafi?
Jeśli kiedykolwiek kochałeś, wiesz doskonale, do czego prowadzi to uczucie. Przepełnia Cię nieracjonalną siłą i zmienia świat w miejsce ,w którym to ty dyktujesz reguły gry.
- Joanna Chyłka. Kancelaria Żelazny Chyłka Klejn - ucięła, po czym wskazała stojącego obok Zordona. - A to mój mecenas mąż. (...)
- Kordian Oryński. (...)
- Kordian Oryński co? - mruknęła Joanna. (...)
- Kordian Oryński, kancelaria Żelazny Chyłka Klejn (...) Ciągle każe mi to powtarzać, od kiedy wepchnęła nazwisko pomiędzy dwóch innych imiennych partnerów.
- I nie może się pan postawić?
- Mogę. Ale zaraz mi powie, że jeszcze jedna taka uwaga, a zacznie usuwać moje organy w porządku alfabetycznym. Zaczynając od "a" jak "a gdzie mój penis".
Czarne bmw X5 przemknęło po moście nad Białym Dunajcem, po czym opuściło rondo ostatnim zjazdem, kierując się ku nowoczesnemu, pełnemu przeszkleń budynkowi lokalnej policji.
Tuż przed nim samochód zjechał na parking pozbawiony jakiegokolwiek szlabanu czy innych utrudnień.
– Był zakaz wjazdu – odezwał się pasażer.
– Nie widziałam.
– Stał po lewej stronie przy wjeździe.
– Wydawało ci się.
– Chyba niezbyt…
– To pomyliłeś znaki.
– Rzeczywiście, bo to duże czerwone kółko z bielą w środku bardzo łatwo pomylić z innym.
Siedząca za kierownicą prawniczka posłała mu krótkie, acz wiele mówiące spojrzenie.
– Nie będę stawiać iks piątki na ulicy – ucięła. – Jeszcze jakiś psychol z ciupagą nam ją obije.
Kordian Oryński pozwolił sobie tylko na ciche, niemal nie do wychwycenia westchnienie. Potem wysiadł w milczeniu z auta, przeciągnął się i powiódł wzrokiem po fasadzie budynku.
– Nie wygląda źle – ocenił.
– Po naszej wizycie będzie wyglądać gorzej – rzuciła Joanna Chyłka, ruszając prosto w kierunku wejścia. – Chodź.
-I te zwłoki przez ten czas tam leżały?
- Raczej nie przespacerowały się na Kozi Wierch i z powrotem, panie inspektorze.
Chyłka opuściła komendę, osłaniając oczy przed padającym z nieba upierdliwym białym puchem. W jej osobistym rankingu elementów natury, które powinny zostać zakazane, tylko jedna rzecz była gorsza niż śnieg. Mróz.
- Licz się ze słowami, zanim je wypowiesz, Zordon - ostrzegła.
- Przecież chciałem tylko powiedzieć, że jesteś magiczna.
- To już brzmi lepiej.
- Bo potrafisz na przykład sprawić, że twoje włosy magicznie pojawiają się w całym mieszkaniu.
- Jakiś pierwotny element w człowieku szaleje, kiedy słońce zachodzi, a wokół nadal jest jasno - kontynuował Wiktor. - Człowiek jest na ziemi od przeszło dwóch i pół miliona lat, a oświetlenie miejskie mamy od ilu? Dwustu?
Wciąż był gdzieś indziej, ale jakaś cząstka niego rzuciła kotwice w tym świecie. I dzięki niej mocno się trzymała mimo szalejącego wokół sztormu.
Praca śledczego była silnym narkotykiem, on miał jednak sporo doświadczenia z próbami radzenia sobie z nimi.
Nie mógł jednak skazywać ich na życie z człowiekiem, który przy każdej rozpętanej burzy stawał się najwyższym punktem w okolicy, ściągając na siebie każde wyładowanie.
I kto ma to twoim zdaniem zrobić? – spytał. – Cajdler, co to koronawirusa nawet złapać nie potrafił?