cytaty z książek autora "Mirosław Maliński"
To jest prawdziwe szczęście. Ujrzeć radość swoich dzieci, które potrafią cieszyć się z prostych rzeczy.
Budowanie macierzyństwa i ojcostwa to nie są prace prowadzone indywidualnie, to wspólny wysiłek obojga rodziców.
Jakże trudno nam przyjąć proste rozwiązania, jakby ignorowały one ukryte w nas wielkie możliwości.
Spokojne przyjmowanie swojej niewiedzy stanowi wielką życiową siłę.
Ale byłem szczęśliwy. Miałem swoje dwa kapłańskie marzenia. Jedno, by mieszkać i żyć z ludźmi świeckimi (bo przecież jestem księdzem świeckim, a nie zakonnikiem, żeby się zamykać w czymś na kształt klasztoru). No i drugie, by ten dom był zawsze otwarty. Bez domofonów i drzwi zamkniętych.
- Dokąd się wybierasz?
- Do spowiedzi – rzuciłem przez ramię.
- A ty wiesz, co to jest? – zapytał zaczepnie.
- Myślę, że wiem – odparłem z przekonaniem, przeczuwając jednak komplikacje.
- A mamę przeprosiłeś? – rzucił.
- Nie – odparłem zgodnie z prawdą.
- To nie pójdziesz – spojrzałem na niego oniemiały. – Wpierw musisz przeprosić mamę.
Samodzielność i niezależność to dwa różne światy. Bóg chce, abyśmy pozostali nawzajem od siebie zależni, ale zachęca i wychowuje nas do pełnej samodzielności.
Dopiero gdy oświecimy historię swego życia Bożym reflektorem, wydobędziemy z mroku sens wielu wydarzeń. Odkryjemy piękno ukryte w szarej codzienności, a patrząc w przyszłość, ujrzymy kobierce pełne nadziei.
Prawo jest potrzebne tam, i tylko tam, gdzie człowiek nie wydoskonalił się w miłości. A celem wychowania jest ukształtowanie takiego człowieka, by paragraf prawny nie był mu nieodzownie potrzebny.
Człowiek, który żyje w przyjaźni z Jezusem, nabiera ogromnej wrażliwości. Gorąco pragnie kochać i być kochanym i staje się to coraz bardziej konkretne. Wystarczy tylko włożyć nos w biografię jakiegoś świętego, by się o tym przekonać.
Nikt z nas nie żyje dla siebie, jak zauważył już św. Paweł w Liście do Rzymian (Rz 8, 28-30). Sam fakt, że możemy żyć dla kogoś, nadaje naszemu życiu głęboki sens.
Jeśli ktoś potrafi zaakceptować swój temperament i w oparciu o tę swoją naturę zbudować solidny charakter, będzie mógł stać się człowiekiem pożytecznym i prawym.
Dobrze byłoby stanąć przed lustrem, popatrzeć sobie w oczy i szepnąć: „Kocham cię. Takiego jak tu stoisz – kocham”.
Można zrozumieć zachowanie dzieci i oczywiście przyjść im z pomocą na drodze rozwoju. Nie próbujmy jednak zmieniać ich sposobu reagowania, ale uczmy je, jak żyć z takim inwentarzem.
- Ej… – westchnął – to nie będzie dobrze. A gdybym wziął piłę i wyrezał wam taki porządny otwór w tej ścianie, by wszyscy byli razem? Potem sobie zrobię wrota.
- Panie Józefie – jęknąłem z przerażenia – a nie szkoda wam tak pięknej ściany z pachnącego drewna, świeżo postawionej? No, niech pan powącha…
Popatrzył na mnie osłupiały.
- A księdzu ludzi nie szkoda? – wycedził i poszedł po piłę.
Nie pamiętam, czy było to w połowie delegacji, czy już bliżej końca, ale pewnego popołudnia zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegliśmy się wszyscy. Mama otwarła drzwi, a za nimi ukazał się ojciec z walizkami w ręku. Matka jęknęła:
- Kazik, co się stało?
- No nie mogłem bez ciebie – odparł spokojnie.
To była najpiękniejsza scena miłosna, jaką widziałem w życiu.
Całkowitą nowością, jaką wprowadził Chrystus, było nauczanie o miłości wzajemnej. Chodzi o to, by nastawić się w dobrej proporcji na branie i dawanie. By uznać, że nie tylko obdarowywanie innych ludzi jest ważne i szlachetne. Równie potrzebne i pożyteczne jest przyznanie się, że sam potrzebuję miłości. Chcę kochać, ale też chcę być kochany.
Chrystus pytany o najważniejsze przykazania nie robi drobiazgowych wyliczeń i daleki jest od jakiejkolwiek małostkowości. „Będziesz kochał z całych sił Boga swego, a bliźniego jak siebie samego”. Dwa następujące po sobie przykazania. Pierwsze daje siłę do wykonania drugiego, jakby podwójnego, gdyż zakładającego miłość i bliźniego, i siebie. W spełnieniu go ujawnia się natomiast dopełnienie pierwszego. Wydaje się nawet, że pierwsze jest środkiem, a drugie jest celem.