cytaty z książki "Długie beskidzkie noce"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Noce są dobre. Nocą najlepiej się kocha i najlepiej rozmawia.
Rozłamał mnie. Być może ja sama stałam się w ostatnim czasie swoim największym wrogiem, nie pozwalając sobie na szczęście.
Przez całe życie, od zawsze, czułam się w jakiś sposób inna niż wszyscy otaczający mnie ludzie. Nie gorsza. nie lepsza. Po prostu... inna.
Mężczyźni są intrygujący w niemęskich sytuacjach.
Optymizm jest niewiarygodny. Nie wierzę w to, że można przejść przez całe życie z uśmiechem na twarzy. To jakieś nienaturalne, infantylne.
Wrzeszczę na całe gardło, kopię w przednia oponę, samochód się kołysze. Uderzenie, uderzenie, uderzenie. Czuje w sobie taką nienawiść. Takie rozczarowanie. Mam na stopach ciężkie glany, ale w palcach pojawia się ból.
Wykrzyczałam się przez kilka minut, zeszło ze mnie napięcie, czuje fizyczną ulgę i ogromne zmęczenie. Pozostał sam ból, ten będzie przewlekły, długotrwały. Lekooporny.
Przez moje życie przeszło tornado i zrównało z ziemią wszystko, co piękne, z trudem wznoszone. A ja biegam po pustkowiu i szukam strzępów, byleby mieć cokolwiek w pustych dłoniach. Jakikolwiek fragment, pozostałość dawnego życia.
."Tacy są ludzie", powiedział mi kiedyś Bruno. "Jedni psują nam dzień. Inni całe życie".
Mężczyźni są dobrzy w prowadzeniu wojen. Ale jeśli chodzi o delikatne sprawy, takie jak uczucia, bywają bezradni jak dzieci.
Myślę, że uczucie chaosu jest przełomem. To może być rozpad starego układu i rodzenie się czegoś nowego.
Może nie masz takiego ciała, jakie byś chciała, ale masz takie jakiego potrzebujesz.
kiedy się jest dzieckiem, pewne rzeczy są logiczne i proste, nie wymagają dalszego drążenia.
Tak go kocham i jednocześnie tak bardzo jestem rozczarowana. jesteśmy zupełnie nieodpowiedzialni. Dwoje dorosłych, niepoważnych ludzi.
Jesteśmy nieidealni. Ale w swoich ramionach - stajemy się drogocenni, kryształowi. Uważamy, żeby nawzajem nie wyślizgnąć się sobie z dłoni - roztłuklibyśmy się, rozsypali po całym pomieszczeniu, daleko, po wszystkich kątach pokoju. Lśniące, ostre drobiny. Tak się dzieje zawsze, kiedy namiętność łączy się z gniewem.
Jak ja lubię te mroczne, pełne głębi, gwiaździste beskidzkie noce. Bez świateł. Ciągnące się w nieskończoność. W moim mieście noce nigdy nie były ciemne.
Miłość to sacrum. Religia. Świętość. Ale rozchodzi się po ciele jak infekcja: przenika przez tkanki, roznosi się z krwią, w szalonym koktajlu hormonów dociera do każdej komórki. Ogarnia twoje ciało jak choroba i nie masz na to wpływu. Zaczyna trawić cię jak gorączka. Ale jest świętością.
Kobiety lubią dbać o rośliny. Jeszcze jedna forma matkowania światu.
Sięgam po klucz, jest duży i ciężki, a kiedy przekręcam go w zamku, nie czuję oporu.
To musi być dobra wróżba.
Powracam do miejsca, które boli, żeby ostatecznie oczyścić swoje rany.
Nikt nie powiedział mi tego wprost, ale dostrzegałam już w ich oczach zniecierpliwienie: Weź się wreszcie w garść. Mam inne tempo sklejania się w całość. Wiem, że muszę zrobić to sama. Nikt mnie nie uleczy, jeśli ja sama siebie nie uzdrowię.
Kiedyś, dawno temu, była to modna, ekskluzywna miejscowość uzdrowiskowa. Po sanatoriach zostały pustostany, dom zdrojowy zaanektowano pod sezonowy hotel, pijalnie leczniczych wód w większości pozamykano. Z pięciu ujęć pozostało jedno. Ludzie wyemigrowali: za chlebem, za miłością, za marzeniami.
Nie zagotuję całego oceanu, myślę, przekręcając klucz w zamku i popychając skrzydło drzwi do środka. Nie mogę mieć wszystkiego, ale ciągle mam dom. Ze łzami w oczach stoję na wycieraczce, nie będąc w stanie zrobić kroku dalej.
Cicha inauguracja nowego etapu. Bez pompy i bez fanfar.
Nie rozumieli, że powrót do rodzinnego domu był dla mnie cofnięciem się do etapu córeczki. Dziecko bumerang - nie chciałam tego. Mentalnie wyprowadziłam się stamtąd, mając dziewiętnaście lat. Tak było dobrze.
Podejmujesz w swoim życiu pewne decyzje i to jest tylko twoja sprawa. I wszystkie konsekwencje, jakie się z nią wiążą, też są wyłącznie twoje.
Ale ważne kwestie... Ważne kwestie zawsze są wspólne.
Bez rozpaczy życie jest płytkie. Kiedy boli, to się żyje.
Siostry z wyboru, na zawsze razem. Ludzie obok nas zmieniali się nieustannie, przemijali, wymieniali się na nowych, ale my dwie razem, blisko.
W kuchni coś spada z brzękiem, coś innego głośno turla się po płytkach. Wolę się nad tym w ogóle nie zastanawiać. Przez kilka lat, podczas studiów, mieszkałam z Kingą, wiem więc, że artystyczny bałagan w jej przypadku zyskuje nową definicję i nieznany mi wcześniej wymiar. A co upadło, niech leży, zgodnie z naturą.
Tak to właśnie jest: kończy ci się jedna miłość, jesteś przygnębiona przez wiele miesięcy, szukasz zapomnienia w pracy, mija dzień za dniem i nagle spotykasz kogoś, kto znów sprawia, że uśmiechasz się nawet spojrzeniem. Że twoje serce bije, nie skamieniało, ciągle tam w środku jest. Że znów zarywasz noce z radością noce. Że kolejny raz w życiu masz osiemnaście lat.