cytaty z książki "Schronisko, które przestało istnieć"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wrażliwy z ciebie człowiek, prawda? Ale to dobrze... Wrażliwi piękniej przeżywają życie, pamiętaj o tym.
Pokochał góry, a one pochłonęły go na zawsze.
Wieczorem wszystkie strachy i problemy wydają się o wiele większe. Lepiej przeczekać noc, wyspać się i spojrzeć na wszystko w świetle nowego dnia.
[...]
natura miała to do siebie, że lubiła łączyć skrajności. Wzbudzać przerażenie i podziw jednocześnie. Wywoływać burzę, po której pojawiała się tęcza. Wzniecać wichurę, za którą szedł wał fenowy.
Historie konkretnych ludzi najlepiej pokazywały, że tragedia wojny nie skończyła się razem z nią, ale jeszcze przez wiele kolejnych lat rzucała na rzeczywistość długi, ponury cień.
Nie potrafił zrozumieć, dlaczego, ale natura miała to do siebie, że lubiła łączyć skrajności. Wzbudzać przerażenie i podziw jednocześnie. Wywoływać burzę, po której pojawiała się tęcza. Wzniecać wichurę, za którą szedł wał fenowy.
To co się działo po drugiej stronie gór, zostawało po drugiej stronie. Kto za dużo pyta, ten za dużo wie, a kto za dużo wie, ten gorzej śpi, nieprawdaż?
Dokładnie... - zawiesił na chwilę głos - od maja trzydziestego trzeciego, kiedy spaliliście w Berlinie książki. Już wtedy wiedziałem, że nadejdzie taki czas, gdy zaczniecie palić ludzi.
-Myślisz, że zasłonisz się przed czerwonymi swoim Noblem? Przecież oni nawet o czymś takim nie słyszeli! - zaśmiał się upiornie.
[...]
– Widzisz, w czasie wojny w tych górach doszło do wielu tragedii.
Wydawałoby się, że tak piękne otoczenie nie mogło być świadkiem
masowych morderstw, że nie istniały tu obozy. Ale niestety, zaraza
nienawiści, jaka opanowała świat na te kilka lat, dotarła także tutaj. Nawet
góry nie stanowiły dla niej bariery nie do sforsowania – mówił Węglorz,
beznamiętnie patrząc na padający śnieg. – Pamięć o osobistych tragediach
wielu osób została nieraz pogrzebana wraz z nimi w bezimiennych
mogiłach, takich jak ta... – Zamyślił się na moment. – Dobrze, że powstał
ten cmentarz. Codziennie mijają go dziesiątki turystów. Niechby chociaż
połowa z nich na chwilę się zatrzymała i przeczytała tablicę. Musimy
o takich miejscach pamiętać, żeby historia nigdy się nie powtórzyła.
Wrażliwi piękniej przeżywają życie (…).
Największą przyjemnością będzie dla mnie, gdy po przeczytaniu tej powieści zechcecie na własną rękę poznać Karkonosze. Czeka na Was linia kolejowa do Szklarskiej Poręby, schronisko na Szrenicy, Śnieżne Kotły, schronisko Odrodzenie, Martinova i Petrova Bouda (ta ostatnia bowiem w trakcie pisania powieści podniosła się z ruiny po pożarze). Czekają na Was niezwykłe krajobrazy i smaki - naleśniki z jagodami na Szrenicy to obowiązkowy rytuał każdego wędrowca, który zagląda do tego schroniska.
Duch gór już na ciebie czeka(...)
jak go zmusisz, to popłynie krwi rzeka(...).
Stary bóg Słowian intruza stąd wykurzy,
Kto sieje wiatr, doczeka się burzy(...)
Monstrum przyjdzie jak złodziej w nocy, nie zdążysz nawet wezwać pomocy...".
Jestem realistą. A pan...? Pan już jest skończony.
Niebo nad Kotliną Jeleniogórską przypominało witraż, który nieustannie zmienia swoje barwy. Na granatowej z początku tafli ciemne kawałki szkła były stopniowo zastępowane pomarańczowymi, żółtymi i czerwonymi szkiełkami. Zza linii horyzontu nieśmiało wyłoniło się słońce. Swoimi promieniami obejmowało kolejne górskie hale, przyspieszając topnienie wciąż zalegającego na nich śniegu.
Chociaż nie wierzył w zabobony, czary czy duchy, dla tego jednego miejsca - Śnieżnych Kotłów, robił wyjątek. Był przekonany, że jest to miejsce przeklęte. I o żadnych "nieszczęśliwych wypadkach" nie może być tam mowy.
Za oknem malował się zwyczajny, codzienny świt. Słońce jak zawsze wyzierało zza gór, stając się coraz większe i większe, ogarniając swoimi promieniami kolejne sudeckie miasteczka. Każdego poranka pojawiało się w Kotlinie znienacka, sprawiając wrażenie, jakby chciało zaskoczyć mieszkańców swoją obecnością, niczym wpadający na scenę zza kulis aktor, który pomylił przedstawienia.
Kto za dużo wie, ten umiera, jak to mówią...
(...) stał przy oknie, z niepokojem wpatrując się w toczącą się na niebie batalię. Porywisty wiatr sprawił, że nad Kotliną skumulowały się burzowe chmury. Ich złowrogi ciemny kolor nie zwiastował niczego dobrego. Każdy, kto mieszkał tu chociaż kilka miesięcy, doskonale wiedział, że nie ma szans, żeby przy takich zwiastunach na niebie burza śnieżna ominęła Kotlinę.
Niebo nad Kotliną Jeleniogórską przypominało witraż, który nieustannie zmienia swoje barwy. Na granatowej z początku tafli ciemne kawałki szkła były stopniowo zastępowane pomarańczowymi, żółtymi i czerwonymi szkiełkami. Zza linii horyzontu nieśmiało wyłoniło się słońce. Swoimi promieniami obejmowato kolejne górskie hale, przyspieszając topnienie wciąż zalegającego na nich śniegu.
W czasie letnich wakacji, pochłonięty wirem nowej pracy, uparcie twierdził, że nie potrzebuje wolnego i chętnie zastępował wyjeżdżających na wczasy kolegów. Teraz jednak musiał w duchu przyznać, że trochę przecenił swoje siły. Organizm domagał się dłuższego odpoczynku - to był drugi powód, dla którego zdecydował się na wyjazd w Karkonosze.
Mniej wiesz, lepiej śpisz (...).
Nagle uświadomił sobie, że niejeden człowiek uznałby go za mordercę. "To nieprawda!" - szepnął, zagłuszając krzyczące sumienie. Przecież Duch Gór też czasami krzyżował ludziom plany, mylił znaki na szlakach, a mimo to od wieków był szanowany przez mieszkańców Kotliny.
Ale my się tym nie interesowaliśmy. To, co się działo po drugiej stronie gór, zostawało po drugiej stronie. Kto za dużo pyta, ten za dużo wie, a kto za dużo wie, ten gorzej śpi, nieprawdaż? - dodał z przekąsem.
- Was już nie ma, dzięki Bogu. Modliłem się o to od kilkunastu lat. Dokładnie... - zawiesił na chwilę głos – od maja trzydziestego trzeciego, kiedy spaliliście w Berlinie książki. Już wtedy wiedziałem, że nadejdzie taki czas, gdy zaczniecie palić ludzi.
Te lęki cię gonią, ale ich siła jest duża tylko wtedy, gdy uciekasz - kontynuował. - Staw im czoła. Zobaczysz, jak zaczną maleć i znikać.
Nienawidził Jeleniej Góry. Wciśnięta w centrum Kotliny Jeleniogórskiej, otoczona zewsząd górami, była zasypana śniegiem przez przynajmniej cztery miesiące w roku. Wszystko wydawało mu się tu obce, bo zewsząd wyzierał niemiecki klimat tego miejsca. Dalej nie mógł uwierzyć, że tereny te już na zawsze będą częścią Polski. Dodatkowo jako zastępca komendanta do spraw bezpieczeństwa najlepiej wiedział, że wcale nie jest tu bezpiecznie, choć teoretycznie Niemców prawie już nie było.
Dalej nie mógł uwierzyć, że tereny te już na zawsze będą częścią Polski. Dodatkowo jako zastępca komendanta do spraw bezpieczeństwa wcale nie jest tu bezpiecznie, choć teoretycznie Niemców prawie już nie było. Doskonale pamiętał dantejskie sceny, jakie rozgrywały się w Jeleniej Górze kilkanaście lat temu...