cytaty z książki "Korepetytor"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
W strachu nie ma nic złego. To ekscytujące gdy zamieniasz go w siłę.
Tak działa wszechświat. Ci źli muszą istnieć, by tych drugich uważać za dobrych. Są biedni i bogaci. Grzesznicy i święci. Równowaga musi pozostać zachowana.
Był moim pierwszym. Pierwszą miłością. Prawdziwym zakochaniem. Prawdziwym oddaniem. Pierwszym złamaniem serca. Moim wszystkim.
Jeśli oczy były zwierciadłem duszy, to w jej była obłąkana pustka.
- Chcesz bym cię uczył? - Zamrugał z zaskoczeniem. - Jak nauczyciel?
- Bardziej jak korepetytor. - Przesunęłam palcami po umięśnionym torsie z zadziornym uśmiechem. - Wydaje mi się, że potrzebuję kilku dodatkowych lekcji, proszę pana...
W życiu nie ma przypadków. Nie istnieje coś takiego jak przypadek. Co ma być, to będzie.
- Uważaj na siebie. - Jego karmelowe oczy patrzyły na mnie błagalnie.
Widziałam w nich gwiazdy, jednak okazało się, że świeciły dla innego nieba.
Dlaczego stanął na mojej drodze? Nie wiem. Spotkanie go było zarówno najlepszą, jak i najgorszą rzeczą, która mi się przytrafiła. On dostał rolę księcia, a ja pochodziłam z zupełnie innej bajki. Jego obecność zapoczątkowała efekt domina. Pociągnął za sobą serię kolejnych zdarzeń, wciągnął mnie w swój wir. Nic nie było w stanie tego zatrzymać... Aż wreszcie dotarł do końca. W jego układance byłam ostatnią kostką. Runęłam jak wszystkie inne. Gdybym go nie spotkała, los i tak znalazłby sposób na to, by zjawił się w moim życiu.
-Czyżby mecenasi i prokuratorzy już rodzili się gburami? - Wygięłam pytająco brew.
-Ciężko nie być sztywnym, kiedy większość twojej pracy kręci się wokół trupów. - Choć prawdopodobnie chciał być zabawny, to nieźle powiało grozą. - Najlepszy plus, że oni już nie marudzą.
Otwierał przede mną wrota do piekieł, do zakazanej, choć słodkiej rozkoszy.
– Jesteś przyjemnym kontrastem od tego, co się aktualnie dzieje – przyznał, a pełne usta spoczęły na moim czole. – I nawet jeśli ta relacja… jeśli my działamy w popaprany sposób… jest w tym coś pozytywnego.
– Tylko wariaci są coś warci, prawda?
Choć byłam zdolna do rzeczy wielkich, nie mogłam zmusić go do pozostania przy mnie. Utknęłam w studni. Bez dna.
Był moją dawką opium w przypływie horrendalnego bólu. Tylko on kładł temu kres, przynosząc ulgę, której potrzebowałam. Wydobywał ze mnie elementarną cząstkę pożądania, o której istnieniu nawet nie miałam pojęcia.
Ciemne, karmelowe oczy przypominały widok zachodzącego słońca. Ale wiedziałam też, że za tym kryje się mrok. Gdy słońce zachodzi, nastaje cisza, ciemność zalewa całe miasto, demony wychodzą na ulicę i ścigają swoje ofiary. Właśnie to coś w jego oczach... ten cień tajemniczości ostrzegał, że mrok dopiero nadejdzie.
Czułam się jak naćpana. Dostałam pierwszą dawkę narkotyku i przepadłam. Straciłam kontrolę. Być może powinnam była to przewidzieć, że starszy mężczyzna tak omota moje myśli, ale nigdy nie sądziłam, że uderzy mnie to jak pieprzone tsunami. Wpadłam w sidła pożądania... i było mi z tym cholernie dobrze. Jedyne, czego się bałam, to konsekwencji.
Ustawienie jej z powrotem w szeregu nie będzie problemem. Była zbyt rozpieszczana przez rodziców. Ograniczanie kar jedynie do szlabanów dawało
jej mentalny dyskomfort, jednak nie przynosiło konkretnego skutku. Przy mnie nauczy się dyscypliny.
Jego język rozchylił mi wargi. Ta delikatność była zwodnicza. Rozwaliłby mnie, gdyby tylko chciał. Żelazny uścisk na biodrach tylko mi o tym przypominał. Najpierw opętał moje myśli, później płynął w żyłach, a na koniec rozprzestrzenił się jak wirus, atakując każdą komórkę. Zdawałam sobie sprawę, że sięganie po narkotyki miało swoje konsekwencje, ale nigdy nie wiedziałam, że jednym z nich będzie złamane serce. Mimo to chciałam, by został – jeszcze na chwilę, na dzień, na miesiąc, na zawsze.
Kiedy komuś naprawdę na czymś zależy, jest w stanie nagiąć swoje zasady…przekroczyć granice.
Przez chwilę debatowałam nad kolejnym ruchem. Ostatecznie stanęłam na palcach. Prześledziłam wzrokiem przystojną twarz i czule musnęłam usta. Pochylił się nade mną, na stałe odurzając mój umysł. Cała złość runęła w zapomnienie. Dostałam upragnioną dawkę narkotyku. Leczył mnie, koił i dawał chwilową uciechę. Przysłaniał prawdę, aby wszystko wydawało się idealne. Cokolwiek działo się między nami, powoli stawało się niebezpieczne. Ja traciłam kontrolę, a on tego właśnie ode mnie oczekiwał – zatracenia i poddaństwa.
Mrok wydaje się niebezpieczny, dopóki nie zrozumiesz, że nic ci nie grozi, a wszystko inne jest jedynie złudzeniem. Pierwszą rzeczą, której mnie nauczył, było posłuszeństwo. Czułam się gotowa na przyjęcie kolejnej dawki.
Przynosił destrukcję. Żywił się nią. Uwielbiał ból i kontrolę nad wszystkim, co działo się wokół niego.
Wspominałam coś o trailerze? Widziałam to w jego oczach, kiedy po raz pierwszy na mnie spojrzał. Słodki początek był moim końcem.
To potwierdzone. Troy zniszczył mi życie, a ojciec zdeptał je i ukruszył pod butem.
Ale to nie był koniec.
W moim życiu był ktoś jeszcze. Ktoś, kto zmiażdżyłby mnie jednym smagnięciem. Tylko jeszcze o tym nie wiedział. Ja zrozumiałam to w momencie, gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się po raz pierwszy.
- A pani? - Po raz kolejny nawiązał ze mną kontakt wzrokowy w przednim lusterku.
- Ja?
- Co pani dolega?
- Miłość. Jestem chora z miłości.
(...) kiwnął brodą na czekoladę. - Chcesz? (...)
Jeśli nie poprawi mi humoru, złożę u ciebie reklamację - droczyłam się.
- Przejazd jest darmowy. Jedyne, co możesz mi złożyć to swój numer telefonu na opakowaniu (...) .
- O czym chciałaś rozmawiać?
- O nas.
- Myślałem, że jesteśmy w porządku.
- Czy podać państwu coś jeszcze? (pyta kelnerka)
- Mamy się świetnie, dziękuję.
Teraz rozumiałem, dlaczego Adam tak łatwo poddał się pokusie Ewy.