cytaty z książki "Normal People"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdy się nad tobą znęcają, nie dowiadujesz się niczego odkrywczego na własny temat; natomiast jeśli sam się nad kimś znęcasz, dowiadujesz się o sobie czegoś, czego nie można zapomnieć.
Kultura jest rodzajem performansu społecznego, a literaturę fetyszyzuje się za zdolność zabierania ludzi wykształconych w fałszywą emocjonalną podróż, żeby mogli później czuć się lepsi od ludzi niewykształconych, o których podróżach emocjonalnych lubią czytać.
Zabawne, ile podejmujemy decyzji, bo kogoś lubimy – kontynuuje Connell – a potem całe nasze życie jest inne. Myślę, że jesteśmy w tym dziwnym wieku, kiedy życie może się zmienić diametralnie za sprawą nawet drobnych decyzji.
Marianne - powiedział - nie jestem religijny, ale czasem naprawdę myślę, że Bóg stworzył cię dla mnie.
Nie po raz pierwszy Marianne myśli, że okrucieństwo nie rani tylko ofiary, lecz także sprawcę, może nawet głębiej i trwalej.
Marianne ogarnęło poczucie, że jej prawdziwe życie rozgrywa się gdzieś bardzo daleko, bez jej udziału, i nie miała pojęcia,czy się kiedykolwiek dowie, gdzie ono jest i czy stanie się jego częścią. To uczucie nachodziło ją często w szkole, aczkolwiek nie towarzyszyły mu żadne konkretne obrazy, które by podpowiadały, jak owo prawdziwe życie miałoby wyglądać ani jak miałaby się w nim czuć. Wiedziała jedno:gdy się zacznie, nie będzie musiała go sobie wyobrażać.
Przebywanie z nią na osobności jest jak opuszczenie pokoju z normalnym życiem i zamknięcie za sobą drzwi.
Nie odpowiedział, czuł się bowiem tak, jakby właśnie skoczył w głęboką przepaść i się zabił, i cieszył się, że nie żyje, bo nie chciał dłużej żyć.
Wszyscy wiedzieli, ale tak naprawdę nikogo to nie obchodziło.
Ubranie doświadczenia w słowa daje mu poczucie kontroli, jak gdyby zamykał je w słoiku, by nigdy już nie mogło mu umknąć.
Nie ma czegoś takiego jak zła pogoda, można się tylko źle ubrać.
Jej ciało jest jedynie przedmiotem i chociaż było przekazywane z rąk do rąk, na różne sposoby wykorzystywane, zawsze w jakiś sposób należało do niego i Marianne ma ochotę mu je teraz zwrócić.
...poczuł w swoim ciele dawny puls przyjemności, jaki daje obejrzenie popisowego gola, migotanie światła pomiędzy liśćmi, fragment muzyki z okna przejeżdżającego samochodu. Życie podsuwa te chwile radości na przekór wszystkiemu.
Jego oblicze jest dla niej jak ulubiony utwór muzyczny, który za każdym razem, gdy go słyszy, brzmi nieco inaczej.
Jest rozbawiony sobą, że dał się tak bardzo wciągnąć w powieściowe dramaty. Wydaje się czymś intelektualnie niepoważnym zajmowanie myśli planami małżeńskimi fikcyjnych ludzi. Ale tak: literatura go porusza. Jeden z profesorów nazywa to rozkoszą dotyku wielkiej sztuki. Słowa te brzmią nieomal erotycznie.
Marianne zastanawia się, jak by to było, gdyby się czuła tu jak u siebie, gdyby chodząc tymi ulicami, pozdrawiała ludzi i uśmiechała się. Gdyby miała poczucie, że życie toczy się tutaj, w tym miejscu, a nie gdzieś daleko.
Zupełnie jakby coś, co całe życie brał za namalowane tło, okazało się prawdziwe, i słynne dzieła sztuki, i sieci metra, i pozostałości muru berlińskiego. Tym właśnie są pieniądze, czymś, dzięki czemu świat staje się prawdziwy. Jest w tym coś strasznie zepsutego i seksownego.
Chciałaby żeby jej ponadprzeciętny intelekt zyskał publiczne uznanie w formie przelewu dużych kwot.
Bogaci ludzie pomagają sobie wzajemnie, a jako najlepszy przyjaciel Marianne i jej domniemany partner seksualny Connell osiągnął status osoby blisko związanej z elitą: kogoś, dla kogo wyprawia się urodzinowe przyjęcia niespodzianki i zdobywa na zawołanie ciepłe posadki.
Marianne czuje się błogo przytłoczona ciężarem jego władzy nad nią, ekstatycznej bezdennej głębi swego pragnienia, by go zadowolić.
Zeszłej nocy na podłodze fantazjował o tym, że będzie leżał całkowicie nieruchomo, aż umrze z odwodnienia, jakkolwiek długo miałoby to trwać. Może kilka dni, ale dni odprężających, kiedy to nie musiałby nic robić ani na niczym się skupiać. Kto znajdzie jego ciało? Wszystko jedno.
Wiśnie wiszą dookoła, połyskując niczym niezliczone widmowe planety. Powietrze jest lekkie i wonne, zielone jak chlorofil.
(s. 207).
Denise odbiera jej zachowanie jako przejaw oziębłej, antypatycznej osobowości. Wierzy, że Marienne brakuje "ciepła", przez co ma na myśli umiejętność błagania o miłość ludzi, którzy jej nie znoszą.
Dla Marianne jest to okno wychodzące na prawdziwe szczęście, chociaż takie, którego sama nie może otworzyć ani się przez nie przecisnąć.
Wydaje się czymś intelektualnie niepoważnym zajmowanie myśli planami małżeńskimi fikcyjnych ludzi. Ale tak: literatura go porusza. Jeden z profesorów nazywa to "rozkoszą dotyku wielkiej sztuki".
Kultura jest rodzajem performance'u społecznego. A literaturę fetyszyzuje się za zdolność zabierania ludzi wykształconych w fałszywą emocjonalną podróż, żeby mogli później czuć się lepsi od ludzi niewykształconych, o których podróżach emocjonalnych lubią czytać.
Nawet, jeśli sam pisarz jest przyzwoity a jego książka naprawdę odkrywcza, wszystkie książki sprzedaje się ostateczenie jako symbol statusu i w tym marketingu uczestniczą do pewnego stopnia wszyscy pisarze. Przypuszczalnie w ten sposób branża zarabia.
Marianne jest zła na siebie, że dała się podejść, że uwierzyła, iż ma z nimi coś wspólnego, że brała udział w handlu, który oni nazywali przyjaźnią.
-To w takim razie jakim cudem reputacja Jamiego pozostaje bez szwanku? To on robił z tobą te wszystkie rzeczy.
-Z facetami jest inaczej
-Tak, zaczynam to dostrzegać.