cytaty z książki "Położna z Auschwitz"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Trzeba umieć stworzyć sobie własne małe niebo. Wewnętrzną salę balową, po której będzie się wirowało w szalonym tańcu z radości, że się w ogóle żyje.
Kobiety to zupełnie inna historia. To wspólnota skomplikowanych osobowości, potężna grupa nieprzewidywalnych, fascynujących indywiduów, podlegająca nieustannym ocenom i wiecznej krytyce. I każda kobieta z osobna także jest dla siebie bezlitosna. Szukamy idealnego modelu, w który możemy się wpasować. Nigdy nie jesteśmy dość piękne i dość szczupłe, nie gotujemy wystarczająco dobrze i nie żyjemy w perfekcyjnie lśniących domach, nie nosimy nienagannie wyprasowanych sukienek, a fryzury pozostawiają wiele do życzenia. Za mało wspieramy, źle wychowujemy, jesteśmy za bardzo spięte lub niedostateczne skupione, za leniwe albo za ambitne, w ołówkowych spódnicach, wysokich obcasach i pończochach ze szwem - wyzywające, w szarych workowatych sukienkach - zaniedbane i uważające przestrzeń publiczną za swoją sypialnię. Zawsze coś jest źle. Za mało lub za bardzo, nigdy w sam raz. Świat nam to robi i same to sobie robimy. Wstydzimy się swojego ciała, ubrania, domu, a rzadko tego, co robimy i jak myślimy.
Myślała o sile kobiet, odwadze i determinacji, w jakie wyposażyła je natura, a jednocześnie o ich największej słabości. Kobietę najdotkliwiej można skrzywdzić, zadając cierpienie jej dziecku.
Źródłem siły człowieka jest zawsze dom rodzinny, bezpieczna przystań, kotwica. Człowiek bez kotwicy jest jak samotny okręt wystawiony na łaskę kapryśnych fal. Kiedy świat wali się w gruzy, trzeba mieć miejsce, do którego się ucieka, wewnętrzny azyl wypełniony dobrymi myślami. Każdy człowiek ma prawo móc kiedyś powiedzieć: "Była taka przestrzeń, którą zwałem domem. Byli tam ludzie, którzy mnie kochali".
Wojna nauczyła mnie już, że niczego nie warto gromadzić, że najlepiej inwestować w samego siebie, swoje umiejętności, wykształcenie, w swoją wartość, bo tego nikt nie może odebrać. Żeby zniszczyć dom, wustarczy bomba, czołg albo odpowiednio zmienione praw. I znika dorobek życia. Być może faktycznie dom trzeba nosić w sobie.
Kobieta wydaje więc na świat człowieka, który w gruncie rzeczy jest dla niej kimś zupełnie obcym. Uczy się go, poznaje, kształtuje, ale dobrze, by robiła to mądrze, dając przestrzeń i wolność.
Wojna nauczyła mnie już, że niczego nie warto gromadzić, że najlepiej inwestować w samego siebie, swoje umiejętności, wykształcenie, w swoją wartość, bo tego nikt nie może odebrać. Żeby zniszczyć dom, wystarczy bomba, czołg albo odpowiednio zmienione prawo. I znika dorobek życia. Być może faktycznie dom trzeba nosić w sobie.
Nie jest ważne, w jakim miejscu człowiek żyje, ale z kim.
To prawda, że zaczęliśmy od nowa, ale od nowa nie zawsze znaczy z czystą kartą. Nie da się nas wyczyścić. Jesteśmy poorani bruzdami, poskręcani w środku, pełni żalu i gniewu, naznaczeni pamięcią. Walczymy. Ze wspomnieniami i ze sobą.
Kobieta pomaga kobiecie. I tak powinno być. Kobiety powinny być razem, czerpać z własnych doświadczeń, budować wspólnoty. Ufać sobie.
Zakochuję się w mężczyznach, ale bardziej interesują
mnie kobiety. Z mężczyznami chadzam na randki i wchodzę
w związki, flirtuję z nimi i chcę się im podobać,
z niektórymi wyobrażam sobie wspólną przyszłość,
a z niektórymi nie. Kobiety to zupełnie inna historia. To
wspólnota skomplikowanych osobowości, potężna grupa
nieprzewidywalnych, fascynujących indywiduów,
podlegająca nieustającym ocenom i wiecznej krytyce.
I każda kobieta z osobna także jest dla siebie bezlitosna.
Kobietę najdotkliwiej można skrzywdzić,zadając cierpienie jej DZIECKU.
Nigdy nie jesteśmy dość piękne i dość szczupłe, nie gotujemy wystarczająco dobrze[...]. Za mało wspieramy, źle wychowujemy, jesteśmy za bardzo spięte lub niedostatecznie skupione, za leniwe albo za ambitne[...]. Zawsze coś jest źle. Za mało lub za bardzo, nigdy w sam raz.
Kwiaty należy traktować jak ludzi. Rozmawiać z nimi, wdychać ich zapach, głaskać je.
Często ludzie przychodzili do niej po pokrzepienie, choć przecież ona niczego konkretnego im nie ofiarowała. Mówiła, że się będzie modlić. I słuchała. Zawsze w ciszy, aż ktoś, kto przyszedł porozmawiać, wypowiedział ostatnie słowo. Usłyszała później, że też i o to chodziło. Każdy, kto przychodził, czekał, aż ona wysłucha i zabierze głos. Bo to ponoć rzadkość, że się tak w skupieniu słucha i nie przerywa. Mało komu się udaje.
[…] Polaków stać było na romantyzm, w którym kryło się coś beznadziejnego, ale i pięknego zarazem.
Ludzie powinni przecież kochać się nawzajem. W przeciwnym razie po co żyją?
Nie ma przypadków. W życiu po prostu nie ma przypadków.
Mówić im, że potrafią, bo każda kobieta potrafi. Trzeba tylko uwierzyć i słuchać swojego ciała. Myśleć o dziecku, które toruje sobie drogę na ten świat. I mieć nadzieję, że na tym świecie warto będzie żyć.
Co z dłońmi Mamy? Tymi, które w obozowym baraku mocno i pewnie chwytały dzieci, które klepały małe plecki i podtrzymywały główki, tymi, które nie przerwały ani jednego życia?
Pamiętam też emocje, poczucie wielkiej krzywdy i wielkiej niesprawiedliwości. Świadomość odbierania i redukowania. Patrzenie na szkaradną teraźniejszość, która rzuca cień na przeszłość i czyni ją nieważną. Wszystko, na co pracowaliśmy, do czego dążyliśmy. Na każdym wspomnieniu odciśnie się wojna, okupacja, powstania.
Mama nie lubi, kiedy wyrażamy się o kimś źle i komuś źle życzymy, nawet jeśli tematem naszych rozmów są strażnicy i aufzejerki. Chyba tylko ona taka jest, jedna jedyna na świecie. I chyba trzeba specjalnych predyspozycji, jakiegoś wyjątkowego wyposażenia przez naturę, by tutaj nie czuć gniewu i nienawiści do tamtych ludzi.
źródłem siły człowieka jest zawsze dom rodzinny, bezpieczna przystań, kotwica. Człowiek bez kotwicy jest jak samotny okręt wystawiony na łaskę kapryśnych fal. Kiedy świat wali się w gruzy, trzeba mieć miejsce, do którego się ucieka, wewnętrzny azyl wypełniony dobrymi myślami. Każdy człowiek ma prawo móc kiedyś powiedzieć: "Była taka przestrzeń, którą zwałem domem. Byli tam ludzie, którzy mnie kochali".
Przeszłość jest bezpieczna bo już się wydarzyła. Obfitowała z tragedie, cierpienia, krew i śmierć, naznaczyła nas, wypaczyła, zmieniła, ale minęła. Niczym nie może nas zaskoczyć. Jest czymś znanym, prawie solidnym. To czas, w którym cierpiałam, lecz w którym także przetrwałam. Nie boję się przeszłości, nawet kiedy wraca. Cierpię, ale się nie boję. Strach ma swoje źródło w tym co nieznane.
Pozostać człowiekiem.
Dość szybko zorientowała się, na jakich zasadach działa obóz i w kogo miał je przeistoczyć.
Opowieść o przeszłości to zawsze zbiór osobistych przeżyć.
Nie wiem, czy ci ludzie po drugiej stronie poddawani są specjalnym ćwiczeniom, które uczą ich wyzbywania się empatii, czy też potrzebna jest odpowiednia konstrukcja psychiczna, podłoże, na którym można wyhodować takie idee. Zastanawiam się, czy każdego człowieka dałoby się ukształtować tak, by znalazł się w tamtym miejscu. I czy w tym właśnie nie tkwi największe niebezpieczeństwo dla ludzkości.
Pozostać człowiekiem. Tutaj to trudne i dla więźniów, i dla tych po drugiej stronie. Jedni muszą walczyć z rezygnacją i zobojętnieniem, podsycać głód wiedzy, głębokich przeżyć i miłości, pilnować, by myśli nie koncentrowały się tylko na jedzeniu, ogrzaniu się i fizycznym trwaniu. Drudzy już dawno przestali pilnować granic. Dotychczasowa bezkarność powodowała, że przekraczali je jedną za drugą, zuchwale, nie oglądając się na konsekwencje.