cytaty z książki "Księżniczka i fangirl"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jak to możliwe, że negatywne myśli wydają się o wiele głośniejsze niż te pozytywne?
Jesteśmy tylko satelitami, które na jeden oddech znalazły się na tej samej orbicie, po czym poleciały dalej.
Ale tutaj, wysoko, nie ma żadnych trolli, a ja jestem tylko dziewczyną z sercem na dłoni, wpatrzoną w niebo, która prosi wszechświat, by choć przez chwilę mogła być dość dobra.
Czasami największymi bohaterami są ci w twojej głowie, lecz to nie czyni ich ani trochę mniej prawdziwymi.
Słuchaj, makijaż jest tym, czym chcesz, żeby był. Może sprawić, że będziesz wyglądała, jakbyś miała bardziej wyraziste rysy albo idealną skórę, ale dla mnie to zbroja. Kreski są śmiercionośne jak sztylety. Usta czerwone jak krew z serca mężczyzny. To więcej niż maska, makijaż to twoja ochrona podczas walki.
Moim zdaniem to gówno prawda, że najbardziej znaczące historie to te poważne, głębokie i nudne, opowiadające o jakichś banałach w taki sposób, że w zasadzie nic nie mówią, a człowiek musi doszukiwać się znaczenia żółtej tapety i takich tam. [...]. Myślę, że czasami potrzeba nam właśnie tych historii o prowadzeniu hobbitów do Isengardu, człowieku-psie w kosmicznych butach na kółkach, gównianych królach Arturach, gejach jeżdżących na lodzie, wątków odkupienia Zuko, kosmicznych księżniczek odnajdujących swoje rodziny i odległych galaktykach. Takie opowieści też są nam potrzebne. Opowieści, które mówią nam, że możemy popełniać błędy i na koniec mimo wszystko stać się lepszymi. I właśnie takie historie chcę oglądać, czytać i opowiadać.
Wiesz co, uwielbiam Amarę. Utożsamiam się z nią. Popełniła pewne błędy, ale zdołała je naprawić, nie poddała się. Wyciągnęła z nich naukę, dojrzała i stała się silniejsza.
W idealnym świecie byłabym szczęśliwa. Jednak ten świat nie jest idealny.
Z boku pomieszczenia znajdują się drzwi, zawsze zamknięte, głównie dlatego, że prowadzą na drugą salę panelową, gdzie stary gość z Gwiezdnych Wojen właśnie odpowiada na pytania...
- Czy on brzmi jak Joker, czy mi się wydaje?
Obcy ludzie nazywają mnie brzydulą o wiele donośniej niż moi rodzice piękną. Mama powiedziała kiedyś, że jedyne, co może naprawdę być w człowieku brzydkie, to jego zachowanie, jego wnętrze - liczy się to, czy są w środku piękni czy przeżarci zgnilizną.
Uduszę ją gołymi rękami. Nawet nie wiem, jak się nazywa, ale nie muszę znać jej imienia, by złożyć jej ciało w nieoznaczonym grobie. Pokroję ją na tyle kawałeczków, że gdy za tysiąc lat archeolodzy z kosmosu odnajdą jej kości, nie zdadzą sobie nawet sprawy, że mają do czynienia z człowiekiem.
Właśnie tak bardzo ją zabiję.
Czego się właściwie spodziewałam? Że magicznie zmienię się w Jessicę Stone? Trochę Potęgo Księżycowego Pryzmatu, Przemień Mnie, trochę brokatu i... będę gwiazdą? Nie bądź śmieszna, upominam siebie w duchu.
Ale kochać kogoś? To oznacza oczekiwanie, że to uczucie zostanie odwzajemnione.
- Twój brat stara się o pozycję rozgrywającego, prawda? - pyta Harper, rysując twarz Obi-Wana Kenobiego, Kosmicznego Tatusia.
Wydaje mi się, że po prostu istnieją ludzie, którzy pojawiają się w twoim życiu i nagle wiesz. Nieważne, jak krótki był to czas, jak niemożliwe może się to wydawać - ten ktoś jest ważny. Niczym gwiazda wskazująca ci drogę w czasie sztormu.
Możemy jesteśmy jak statki na morzu, płynące w przeciwnych kierunkach - mijamy się tylko przez moment.
Jestem kalejdoskopem nadziei, marzeń i zachwytu pod postacią dziewczyny.
Jestem dziewczyną w Hollywood, chciałam jej odpowiedzieć. Jestem wiecznie albo zbyt gruba, albo zbyt chuda. Zbyt ładna albo nie dość ładna. Nic nie jest w stanie sprawić mi przykrości.
Jakież dziwne jest nasze życie, ah'blen. Nie zmieniłabym go za wszystkie gwiazdy na niebie.
Jesteśmy jak dwie strony tej samej monety. Przeciwieństwa pozbawione nadziei i...
Jesteś szczęśliwa? - moje serce pyta cicho.
- Tak - odpowiadam i całuję ją. Całuję ją na oczach całego świata. To pierwsze słowo na pierwszej stronie historii reszty mojego życia.
Całuje mnie i świat jakby się kurczy, moja skóra jest zbyt ciasna, wszechświat stał się niemożliwy.
Czasami żałuję, że nie możemy z Ethanem wrócić do "ogórka" mojej mamy. Opuścilibyśmy okna, żeby złapać trochę letniego powietrza, puścilibyśmy Led Zeppelin na cały regulator, przed sobą mielibyśmy tylko drogę i ciągnące się aż po horyzont rozgwieżdżone niebo.
Mogłam jeszcze być, kim bym chciała.
Moja historia należała do mnie.
Spogląda na moją dłoń, potem znowu podnosi wzrok, i jeszcze raz na dłoń, jakby spodziewał się, że zamiast niej pojawią się ostrza Edwarda Nożycorękiego.
Mrużę oczy.
- Prawdziwy z ciebie Puchon, co?
Chłopak patrzy na moją rękę i ściska ją mocno, pochylając się, żeby nasze twarze znalazły się na tej samej wysokości.
- Jak śmiesz porównywać mnie do tych piankopiewców. Jestem urodzonym Ślizgonem.
- A więc - mówi nieśpiesznie, niemal mruczy, a ten jego angielski akcent przypomina mi, jak bardzo lubię akcenty. A w szczególności jego akcent i sposób, w jaki porusza ustami. - Ty jesteś tą niesławną Jessicą Stone.
Czym są słowa? Kim jestem?
Jestem stertą ludzkiej tkanki, która nie potrafi formułować słów, bo oczy tego chłopaka mają najpiękniejszy odcień błękitu, jaki kiedykolwiek widziałam, a rzęsy są długie, a brwi wypielęgnowane, a na twarzy zostało tyle zarostu, by w roli generała Sonda był przekonujący i przerażający, i...
Tak strasznie seksowny.
Wszystko na nic. Jestem uosobieniem zidiocenia, mój mózg myśli tylko o łączeniu ludzi w pary...
Ekscytujące przeżycia stały się już tylko stłumionym dudnieniem gdzieś w zakamarkach pamięci. Jak to możliwe, że negatywne myśli wydają się o wiele głośniejsze niż te pozytywne?