cytaty z książki "Muszki owocówki"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czy mam prawo wymagać od pacjentów, że będą lepsi, wolni od uzależnień, twardsi w podejmowaniu decyzji i asertywni w relacjach z ludźmi i ze sobą, jeśli ja też gmatwam się coraz intensywniej? Jestem jeszcze gorsza od nich, bo ja przecież dokładnie wiem, dokąd to prowadzi, a mimo to pcham się pod ten topór jak mucha do lepu.
Wspomnienia są jak muszki owocówki, które pojawiają się znikąd i wypełniają twój pokój, rozmnażając się nie wiadomo gdzie. Nie pamiętasz już, że pisząc wypracowanie, wrzuciłeś kiedyś ogryzek zjedzonego jabłka do kubła stojącego obok biurka. Różne niepotrzebne papiery go przykryły, więc zapomniałeś, że tam jest, aż do chwili, kiedy twój pokój wypełniły zrodzone na nim muszki owocówki. Próbujesz z nimi walczyć, ale to ogryzka powinieneś się pozbyć, wtedy muszki znikną.
To by było na tyle. Wracali poranieni, rozżaleni, uwikłani jeszcze bardziej. Chciałaby ich od tego uchronić, ale to nie jej życie. Czy i tym razem ktoś nie dotrzyma zasad kontraktu? Może, kto wie? Czy znów źle się skończy? Miejmy nadzieję, że nie, ale głupich matką ona jest, ta nadzieja.
Czy po to muszę przerabiać uzależnienie, żeby trafić na terapię i spojrzeć na siebie samego, innych wokół i to, co mi zrobili? Dobrego i złego – zastanawiał się, coraz bardziej odczuwając zbliżającą się godzinę spotkania z grupą. – Więcej chyba złego... Tak przynajmniej wynika z mojego bilansu.
Tak wiele zła znosiły do zakładu inne kobiety… Ich opowieści o działaniach polskich i światowych polityków przerażały do tego stopnia, że nie miała ochoty słuchać ani oglądać żadnych wiadomości. Najtragiczniejsze jednak były fakty z życia klientek – ich opowieści o problemach z mężami, dziećmi, teściami, nieustępliwymi rodzicami i sąsiadami nasączone były nienawiścią, jadem wzajemnego niezrozumienia i brakiem chęci rozwiązania konfliktu.
To też nie jest łatwe… co wybrać: pomóc i dać szansę na przeżycie, ale w jakiś sposób uzależnić od opieki sprawowanej przez człowieka, czy pozostawić czasami na żer drapieżników, ale nie ingerować w łańcuch pokarmowy.
Powolutku odpływały strach, zniechęcenie, podenerwowanie, które wyrazili w taki prosty sposób, teraz mogli już zacząć mówić, być ze sobą w tym miejscu i w tym czasie. Poznawać siebie i innych, nawzajem. Pierwszy opór opuszczał salę, czas na solidną pracę terapeutyczną. On sam czuł, że wydarzenia minionego miesiąca tracą siłę, a energia grupy delikatnie wpływa do jego własnego krwiobiegu. Są tu razem, by wzajemnie się wspierać, ale też pilnować wyznaczonych sobie celów, szczególnie gdyby chcieli zejść z drogi. Ech, dzieje się, dzieje! Czy tylko on to czuje, czy inni też chcą zmian?
Chyba jednak nie wszyscy...
Wystarczyło tylko zrozumieć jedno – nie przeżyjesz życia za nikogo, możesz mu pomóc w takim stopniu, w jakim jest gotów na tę pomoc; a praca nabrała innych wymiarów, przestała wypalać, dając satysfakcję.