cytaty z książki "Wymazane"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jest w pierwszych po zimie wiosennych powiewach jakieś szaleństwo, kiedy ciepłe powietrze z pól dojdzie do miasta i upije ludzi, upije żołnierzy, pensjonarki, kwiaciarki. Jest w tych podmuchach jakaś obietnica czegoś nieokreślonego i ludzie czują się dziwnie, podnieceni i zmęczeni tą nagłą wiosną, biologicznością, chcą się gdzieś rwać, nie wiedzą dokąd, koty się migdalą, żołnierze piją na umów, nocni stróże też, a wszystkim uderza do głowy ta wiosna, wszystkim zostało dziś dosypane...
Urwałam w pół słowa, bo na niego spojrzałam i poczułam ostre ukłucie, jakby jakiś praski Kupidyn ugodził mnie w serce butelką po wódce zbitą w tulipanka... Ugodził mnie w serce w bramie nożem sprężynowym... Albo zwyczajnie cegłą mi dał po głowie, bo gdzieżby na Pradze w melinie Kupido zajmował się czymś tak precyzyjnym i pedalskim jak strzelanie z łuku! Skuliłam się lekko, a on też pobladł, widać było, że i jemu inny jakiś Kupidyn zamalował co najmniej z pięści na odlew w ryj. Nasze praskie Kupidy to były brudne, pyskate dzieciaki z wyleniałymi, radioaktywnymi, jakby oskubanymi skrzydełkami, latające z kluczem na szyi po podwórkach, dzieciaki piegowate, dzieciaki w rozpadających się butach. Podkradały pijakom śpiącym na ławkach w parku Skaryszewskim papierosy, płatały psikusy, żywiły się tym, co wróble. Taki Kupidyn czatuje na ciebie w bramie ze zbitą w tulipanka butelką i nagle czujesz to ostre ukłucie, i to właśnie jest praska miłość. Jej wrogiem jest stróż i dzielnicowy. Praska miłość przełknięta wódką bez popitki, zapatrzona w oczy w kolorze brudnej Wisły, skonsumowana na nieużytku, na gruzowisku z napisem "Zakaz zwałki", pod mostem Poniatowskiego, na łasze na rzece... Taka miłość to już na wieki i nie ma, że boli, musi boleć!
Wysiadasz więc na przystanku Wymazanym. Wiata jest jak domek z cegły, zbudowana jeszcze za komuny i pomalowana na wypłowiałe kolory. Na tym przystanku zawsze wystają miejscowi młodzi bezrobotni. Bardzo by chcieli wyjechać, ale jak włosy na sitku na dnie wanny, tak oni zatrzymali się właśnie na przystanku, który też jest odpływem Wymazanego, tyle że zapchanym. W lecie narasta w nich energia pochodząca z nudy i próbują zniszczyć tą wiatę, jakby chcieli się wyrwać, wywalić sitko z odpływu wanny, ale wszystko, co już mogło odpaść, dawno odpadło, reszta jest nie do ruszenia. W zimie stoją w miejscu, przenoszą ciężar ciała z nogi na nogę i wciskają głowy w kołnierze. Tu, na przystanku, albo na torach. >>Stoję, stoję, czuję się świetnie<< – to o nich śpiewała Kora. Spluwają. Nadpalają zapalniczką rozkład jazdy, który ich nie dotyczy, bo nigdzie się nie wybierają.
Ale najlepszą historię miała Jadzia, ona była zawsze najbardziej do przodu, bo ona nie na film, a do nocnego klubu się wyrwała, harcerka! Prawie do Adrii! Szkoda, że zginęła zaraz potem i nigdy nie została mamą, a co dopiero babcią, boby miała co opowiadać swojemu wnusiowi...".
Od samego początku poczułem zaciekłą nienawiść do tego miasta i kiedy Alexis wychwalała Warszawę: popatrz w lewo - tu największa budowla w Polsce, popatrz w prawo - w tu najdroższa, popatrz przed siebie - tu najstarsza, ja widziałem tylko najmniejsze, najtańsze i najmłodsze i postanowiłem sobie w duchu nigdy tu więcej nie przyjeżdżać, jak już muszę zostać gwiazdą, to Instagrama, bez tej zatłuszczonej jak ryba wędzona jedzona z burego papieru Warszawy. Było w tym mieście coś tak pospolitego, tak wypranego z wszelkiej malowniczo, te ryje, te bloki, te budy, warzywniaki, że od razu wszystko mi opadało. Ceny z kosmosu.