cytaty z książki "Rejwach"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ojciec w końcu zrozumiał, że społeczeństwo, które wstydzi się swoich czynów,prędzej czy później zwraca się przeciwko świadkom tych czynów. Nie chciał czekać na powtórzenie pogromu kieleckiego.
(...) społeczeństwo, które wstydzi się swoich czynów, prędzej czy później zwraca się przeciwko świadkom tych czynów.
Komuś musiałam opowiedzieć, że jest rok 2016, a ja dalej się ukrywam.
Mam trzydzieści pięć lat i nieznośnie samotne życie. Szczęśliwe chwile zdarza mi się przeżywać z ludźmi, którzy tak jak ja żyją życiem, którego nikomu nie życzą. Są mi bliscy, w ich oczach widuję własne łzy.
Klasztory są dla tych, którzy chcą w nich być. Ale nie dla tych, których się tam wysyła, by nie drażnili świata. Nie mogą wyjść, muszą czekać, aż świat się zmieni, a to może potrwać. Zamknięci wśród ludzi wiary, sami żyją bez nadziei.
(...)
Dziękuję klasztorowi za przechowanie mojej mamy w czasie wojny. Nienawidzę klasztoru za to, co w nim przeżyłam. Z ojcem nie rozmawiałam do jego śmierci, a mamę próbuję zrozumieć do dzisiaj. Kiedy zdałam sobie sprawę, że są kraje, w których bycie Żydem nie jest jedynym punktem odniesienia, wyjechałam z Polski. Nie chciałam, by moje dzieci trafiły do klasztoru [ss.83; 85].
Ojciec w końcu zrozumiał, że społeczeństwo, które wstydzi się własnych czynów, prędzej czy później zwróci sie przeciwko świadkom tych czynów. Nie chciał czekać na powtórzenie pogromu kieleckiego.
Jestem Polakiem, w którym żyje Żyd, i Żydem, który nie istnieje bez tego Polaka. Zdarza mi się grywać ze sobą w szachy i wie pan, kto wygrywa? Raz jeden, raz drugi.
Musiałam się z panem spotkać, bo może mi się pan przyda jako okoliczność łagodząca.
(...) jej opowieść wykopywała między nami przepaść. Docieraliśmy do granic wspólnego języka, do próżni znaczeń [s.80].
Uważała, że lepiej się dowiedzieć, że jest się Żydem, po podstawówce bo wcześniej to nie za dobrze. Dzieci są okrutne, mogą zniszczyć takiego młodego. Babciu, pytam, a potem nie mogą? Mogą, ale wtedy już nie ma wyjścia, trzeba stanąć na własnych nogach.
Czasami mama z dzieckiem przynosiła przedwojenne zdjęcie ojca, który już nie żył. Tata oglądał zdjęcie, później sadzał matkę z dzieckiem przed aparatem w pozie, która pasowała do tamtego zdjęcia. Nie wiem, jak to robił, ale jego klienci byli uszczęśliwieni.
Tata mówił, że ustawienie światła, by żywi pasowali do martwych, nie jest takie trudne. Problemem było zmontowanie zdjęcia tak, by się nie przenikały. Normalnie, gdy ludzie stoją obok siebie, ktoś jest odrobinę z przodu, ktoś z tyłu. Jeden drugiego trochę zasłania. I to był właśnie największy problem. Musieli stać obok siebie, bo gdy ci żywi zaczynali się przytulać do zmarłych, na zdjęciu wychodziły duchy.
Moja mama znalazła schronienie w klasztorze. Przechowano ją tam i dzięki temu przeżyła wojnę. Z Żydówki stała się nie-Żydówką, umknęła pogoni. Pod klasztorną bramę przyprowadził ją znajomy ojca. Miała jedenaście lat i nigdy więcej nie zobaczyła swojej rodziny. Klasztor znaczył dla niej ratunek i samotność w jednym, bardzo trująca mieszanka.
Cieszyć się życiem, tęskniąc, to zadanie przekraczające możliwości dziecka.
Ponieważ w moim krótkim życiu byłem już Żydem, który zabił Chrystusa, to pomyślałem, że może już lepiej być przegranym Niemcem.
Najbardziej w moim życiu byłem Żydem, kiedy razem ze znajomymi sprzątałem cmentarz żydowski w Częstochowie. I zostaliśmy tam obrzuceni kamieniami. Nie wiem, czy te kamienie poleciały w dobrym, czy w złym momencie, ale często o nich myślę [s. 105].
Jestem Polakiem, w którym żyje Żyd, i Żydem, który nie istnieje bez tego Polaka.
Nawet nie wiemy, czy poza nami i panem ktoś jeszcze o tym wie. Ona nam przekazała nie wiadomość, ale strach. Przyjechałem tutaj, żeby w imieniu całej rodziny panu podziękować za ten strach. Do kogo miałem iść, do księdza proboszcza? Pana historie, pan sobie z nimi radź sam. Idę, bo mi pociąg ucieknie.
Dziwne, że ci, którzy nie żyli w klasztorach, darzą je wielkim szacunkiem, a ci, którzy spędzili w nich życie, siedzą cicho.
Klasztory są dla tych, którzy chcą w nich być. Nie dla tych, których się tam wysyła, by nie drażnili świata.
Ci, którzy przeżyli, dzielili się na dwie grupy: jedni mieli zdjęcia, inni nie mieli nic.
[...] społeczeństwo, które wstydzi się swoich czynów, prędzej czy później zwraca się przeciwko świadkom tych czynów.
Teść dalej ma smutne oczy i chodzi w starych ubraniach, a ja nie wiem, jak to wszystko opowiedzieć jego wnukom.
Wreszcie stałam nad grobem moich dziadków. Zanim dotarło do mnie, że mama jest Żydówką, usłyszałam, że ja też. Mamo, dlaczego chciałaś z tym czekać do emerytury? Na emeryturze jest już bezpieczny, córeczko. Ni wyrzucą go z pracy, świadczeń nie odbiorą. Już nie ma ryzyka. A tata wiedział? Nie pytał, a kiedy sama zaczynałam o tym mówić, czekał, aż skończę, i nigdy nie wracał do tematu.
Wieczór i noc miałem iście niemieckie. Dowiedziałem się, co im zrobiliśmy. Nie byli agresywni, ale byli zwycięzcami. Ja zaś byłem tym, który przegrał wojnę. Ponieważ w moim krótkim życiu byłem już Żydem, który zabił Chrystusa, to pomyślałem, że może już lepiej być przegranym Niemcem.
Gdyby matka nie ciągnęła tej swojej nogi, to pozwoliliby jej żyć. Nie poszłaby do gazu.
Dziwne, że ci, którzy nie żyli w klasztorach, darzą je wielkim szacunkiem, a ci, którzy spędzili w nich życie, siedzą cicho.
W końcu zebrałem się, poszedłem do wychowawcy i mówię mu: słuchaj, kiedy my już przestaniemy się w tych Żydów bawić? A on patrzy i mówi, że chyba nigdy. O, myślę sobie, o co tu chodzi? Ja nic przeciwko Żydom nie am, ale ile można?
Budzę się bardzo smutna, bo widziałam siebie cierpliwie czekającą na śmierć.