cytaty z książek autora "Andrzej Horubała"
Z dzisiejszego punktu widzenia samoobronne elementy eseju "Kapłan i błazen" są oczywiste, oto bowiem rzutując wizję Kołakowskiego na czasy minione otrzymywało się sentymentalny model: rewolucjonistów - całych rzesz pisarzy, publicystów, filozofów, którzy zostali oszukani przez aparat biurokratycznego państwa. Bo aparat okazał się niezdolny do przeprowadzenia rewolucji, o jakiej marzyli intelektualiści. Cóż z tego, że sprawa wcale tak nie wyglądała? I że najpierw przyjechały tu sowieckie czołgi i wyszkoleni w Moskwie agenci? Lepiej przecież stroić się w szatki oszukanego inteligenta. I modlić się dalej o wielką rewolucję, i dalej odrzucać tradycję, i marzyć o przebudowie świadomości narodu, którym się pogardzało, bo go się zdradziło.
Bo czy rzeczywiście ktoś taki jak ja, kto uznaje za haniebne zachowanie polskich władz w sprawie śledztwa smoleńskiego (...) czy ktoś taki musi w pakiecie dostawać twórcę uprawiającego poetycką nekrofilię? Zafascynowanego rozkładem, zwłokami, trupami, pyłem?!
Co Platon radził zrobić z poetyckim przekazem, z pieśnią, którą uznawał za paraliż umysłu słuchaczy? Kazał opowiedzieć odartą z ozdobników prozą, jaką to myśl zawiera, co chce wyrazić. Wtedy, powiada Platon, wyjdzie na jaw cała pustka logiczna ich pieśni. Przerwany czar mowy wzniosłej.
Jest taka sztuczka filologów, że aby zobaczyć słabość mistrza najlepiej sięgnąć do jego epigonów, naśladowców, bo oni nie wyposażeni w talent tak szczodrze, pokazują słabe strony arcydzieł.
Ludzie! Gdzie my jesteśmy? Rozumiem, w dziewiętnastym wieku, Polacy pozbawieni państwowego bytu, politycznych instytucji, uniwersytetu, mogli- choć to bardzo niezdrowe- cedować na artystów nieprzystające im role politycznych przewodników. Ale dzisiaj?
Wywalenie na wierzch tego, co skrywane, co stanowiło źródło traumy, ale i źródło twórczości, owocuje snuciem się po scenie obnażonych młodzieńców i dziewczątek, którzy pokazując swoje narządy płciowe, sądzą, że w ten sposób prezentują prawdę o człowieku, prawdę o sobie.
Ale wszystkie te gesty są jak popisy najlepszego piłkarza w lokalnej lidze, starego wygi, ośmieszającego młodziaków, któremu nie chce się mierzyć ze światową czołówką. Osiągnąwszy mistrzostwo na własnym podwórku, zadowolony ze smykałki, jaką mu Bozia dała, zadowala się kolejkami stawianymi przez wielbicieli w pobliskim barze.
Narzekam, narzekam, a tak naprawdę chciałbym, by pewnego dnia, gdy tak popiskuję, że król jest nagi, czyjeś silne ramię odciągnęło mnie w głąb wiwatującego tłumu (...) by ten dorosły powiedział: zgoda, może i czasem dość pokraczna ta nasza sztuka, ale dla dobra sprawy, trzeba...
Tylko, że jakoś nikt nie się nie kwapi (...) a pomruki, jakie dochodzą do mnie, pokazują, że jest chyba gorzej niż myślałem. Że oni naprawdę wierzą w nieskazitelnie piękne szaty króla.
Archaizacja daje mu alibi, bo jeśli coś nie wytrzymuje próby rozumu, zawsze można zasugerować, że to tekst natchniony, płynący z głębi dziejów, z jakiejś nieświadomości i dlatego nie podlega naszym ułomnym interpretacjom.