cytaty z książek autora "John Wyndham"
Słusznie mówią Francuzi: autres temps, autres moeurs. Każdy z nas po chwili zastanowienia zorientuje się, że to, co jest cnotą w jednym społeczeństwie, może być zbrodnią w innym; że coś, od czego odwracamy się ze wstrętem tutaj, może uchodzić za rzecz chwalebną gdzie indziej; że zwyczaje potępiane w jednym stuleciu, w innym uważane są za najzupełniej dopuszczalne. Przekonamy się też, że w każdym społeczeństwie i w każdym okresie historycznym ludzie przeświadczeni są o słuszności moralnej swoich obyczajów.
- No więc to, co sprawia, że człowiek jest człowiekiem, jest czymś w nim.
- Dusza! - podsunąłem.
- Nie - odrzekł. - Dusza to po prostu żetony, które zbierają kościoły, takiej samej wartości jak gwoździe. Nie, tym, co sprawia, że człowiek jest człowiekiem, jest umysł; to nie jest rzecz, to jest jakość, a umysły nie są tej samej wartości: są lepsze lub gorsze, a im są lepsze, tym więcej znaczą.
Kobiety lubią myśleć, że są zakochane, kiedy chcą wyjść za mąż; czują, że jest to jakby usprawiedliwienie, które podtrzymuje poczucie ich własnej godności - zauważył. - Nic w tym złego; większości z nich potrzeba wszystkich tych złudzeń, które zresztą zachowują. Ale kobieta, która rzeczywiście jest zakochana to zupełnie inna sprawa. Żyje w świecie, w którym wszystkie dawne proporcje uległy zmianie. Jest zaślepiona, wpatrzona w jeden cel, w innych sprawach nie można na niej polegać. Tej jednej lojalności poświęci wszystko, z sobą samą włącznie. Dla niej to całkiem logiczne.
Niechęć do używania mózgu nie jest bynajmniej chwalebną cnotą: nawet u kobiet jest błędem godnym pożałowania.
Pozbawić stadną istotę towarzystwa podobnych jej istot oznacza to okaleczyć ją, zadać gwałt jej naturze. Więzień i zakonnik świadomi są, że stado istnieje poza obrębem ich miejsca odosobnienia; są przedstawicielami stada. Ale kiedy stado przestaje istnieć, stadna istota przestaje być jednostką. Nie jest już częścią całości, jest wybrykiem natury, bez miejsca, bez przydziału. Jeśli człowiek w tej sytuacji nie zdoła zachować równowagi umysłowej, jest zgubiony, jest stracony bezpowrotnie, staje się zaledwie nieuchwytnym drgnieniem kończyny trupa.
Bóg nigdy nie ma ostatniego słowa. Gdyby je miał, byłby martwy. Ale on nie jest martwy. On zmienia się i rośnie jak wszystko, co żyje.
- Podobno - zaczęła ozięble, patrząc z odrazą na Cokera - podobno to pan zorganizował
napad na gmach uniwersytetu?
Coker potwierdził i czekał, co dalej nastąpi.
- W takim razie powiem panu raz na zawsze, że my tutaj nie uznajemy brutalnych metod i nie zamierzamy ich tolerować.
Coker uśmiechnął się lekko. Odpowiedział swoim najpiękniejszym "inteligenckim" stylem:
- To zależy od punktu widzenia. Któż rozstrzygnie, czyje metody były bardziej brutalne?
Tych, co oddali pierwszeństwo odpowiedzialności doraźnej i zostali, czy tych, co oddali pierwszeństwo odpowiedzialności bardziej dalekosiężnej i uciekli?
Coker wciąż się w nią wpatrywał, jak gdyby się nad czymś zastanawiając.
- Więc po prostu siedzieliście w ciemnościach - stwierdził. - A jak długo, zdaniem pani, utrzymacie się przy życiu, jeśli będziecie siedzieć w ciemnościach, zamiast coś zdziałać?
Ton Cokera dotknął dziewczynę do żywego.
- Nie moja wina, że nie znam się na takich rzeczach.
- Nie zgodzę się z panią - oświadczył Coker. -To nie tylko pani wina, to wina, którą pani sama pogłębia. Co więcej, jest to obłudna poza. Uważa się pani za istotę zbyt uduchownią, aby znać się na jakiejś tam machince. Marna i bardzo niemądra forma próżności. Każdy człowiek zaczyna od tego, że o niczym nic nie wie, ale Bóg dał mu - a nawet jej - mózg, żeby się dowiedział. Niechęć do używania mózgu nie jest przynajmniej chwalebną cnotą; nawet u kobiet jest błędem godnym pożałowania.
Była nieśmiała , ładna na różowo - złoty sposób i o dwadzieścia pięć lat młodsza od niego. Mówiono mi , że kiedy sądziła ,iż nikt na nią nie patrzy, porusza się jak śliczne źrebię; a kiedy czuła na sobie oko męża , bojaźliwie jak królik. Wszystkie odpowiedzi biedactwa były wymijające. Nie przekonała się , że służba małżeńska rodzi miłość; nie umożliwiła mężowi odzyskania jego młodości poprzez swą własną ; nie umiała też w zamian za to prowadzić domu jak doświadczona gospodyni. Elias nie był człowiekiem, który na te braki nie zwracałaby uwagi. W krótkim czasie opanował jej źrebięcość napomnieniami, róż i złoto kazaniami i stworzył smutne, szare widmo żony, które zmarło , nie protestując , w rok po urodzeniu drugiego syna.
- Dlaczego oni mówili, że musisz zabić Rosalindę i mnie?
Wziąłem się w garść. - To tylko na wypadek, gdyby nas złapali - powiedziałem, usiłując mówić tak, jakby to było rozsądne i zwykłe postępowanie w takich okolicznościach. Pomyślała nad tym głęboko, a potem:
- Dlaczego? - spytała.
- No cóż - próbowałem - widzisz, my jesteśmy od nich inni, ponieważ oni nie potrafią tworzyć ukształtowanych myśli, a kiedy ludzie są inni, zwykli ludzie się ich boją...
- Dlaczego mieliby się nas bać? Nie robimy im nic złego - przerwała.
- Chyba nie wiem, dlaczego - odparłem. - Ale boją się. To jest sprawa uczucia, nie rozsądku. A im bardziej oni są głupi, tym bardziej sądzą, że wszyscy powinni być tacy jak inni ludzie. I kiedy już się boją, stają się okrutni i chcą męczyć tych, którzy są odmienni...
Człowiek obdarzony jest w bardzo wysokim stopniu fizyczną zdolnością przystosowania się. Ale każde społeczeństwo ma, zwyczaj kształtować umysły swoich młodych według przyjętych form, używając przesądów jako spoiwa. Rezultatem jest zdumiewająco twarda substancja zdolna skutecznie stawić opór naciskowi wielu wrodzonych nawet skłonności i instynktów.
W ten sposób da się wychować człowieka, który na przekór instynktowi samozachowawczemu dobrowolnie narazi się na śmierć dla ideału, ale w ten sposób również wychowuje się tępego głupca, który jest
wszystkiego pewien i wie, co jest "słuszne".
- Powinna była zrozumieć, o co mi chodzi - mruknął.
- Dlaczego miałaby coś rozumieć?
Większość ludzi nie rozumie, jesteśmy niewolnikami nawyków, nasze myśli biegną utartymi ścieżkami. Dziewczyna będzie się opierała wszelkim zmianom, rozsądnym czy nierozsądnym, pozostającym w sprzeczności z wpojonymi jej - od dziecka pojęciami dobra i przyzwoitości, a w dodatku będzie święcie przekonana, że okazuje siłę charakteru. Ty się za bardzo śpieszysz. Pokaż Pola Elizejskie człowiekowi, który stracił właśnie dom, a wcale mu się nie spodobają; zostaw go tam na jakiś czas, a nabierze przekonania, że w domu żyło mu się bardzo podobnie, tyle że przytulniej. Dziewczyna z czasem się przystosuje, bo będzie musiała - ale nadal będzie się jej zdawało, że się nic nie zmieniła.
...ja lubię widzieć przed sobą cel i zmierzać wprost do niego.
- Większość ludzi wcale tego nie lubi, chociaż twierdzi, że jest przeciwnie.
Ludzie wolą, żeby ich namawiać, nakłaniać albo nawet zmuszać. W ten sposób nie popełniają nigdy błędów: jeżeli jakieś posunięcie okaże się błędne, winien jest zawsze kto inny.
Takie zmierzanie wprost do celu to pogląd mechanistyczny, a ludzie nie są przecież maszynami. Każdy ma swój rozum - przeważnie chłopski rozum i czuje się najlepiej w dobrze znanej koleinie.
Główną i bezcenną podstawą naszego dobrego startu jest wiedza. Ona daje nam przewagę nad naszymi pierwotnymi przodkami. Mamy wszystko w książkach, jeżeli tylko zadamy sobie trud znalezienia potrzebnych informacji.
[...] jak mi wiadomo z moich studiów historycznych, po to, aby zużytkować należycie wiedzę, trzeba mieć wolny czas. Tam, gdzie wszyscy muszą ciężko pracować i nie ma czasu na myślenie, wiedza upada, a wraz z nią ludzie. Myśleć muszą przede wszystkim ludzie na pozór nieprodukcyjni, ludzie, którzy zdawałoby się żyją wyłącznie z pracy innych, lecz w gruncie rzeczy stanowią długoterminową inwestycję. Nauka kwitła zawsze w miastach i w wielkich uniwersytetach, a utrzymywała uczonych praca rolników.
[...] Grupa takich rozmiarów jak nasza nie może liczyć na nic innego prócz wegetacji, a następnie schyłku i upadku. Jeżeli pozostaniemy tutaj tak jak jesteśmy, w liczbie dziesięciorga, czeka nas nieuchronnie powolna degrengolada. Jeżeli przyjdą dzieci, będziemy mogli wykroić z pracy tylko, tyle czasu, żeby dać im rudymenty wykształcenia; jeszcze jedno pokolenie a będziemy mieli dzikusów lub matołów.
Żeby się utrzymać na dawnym poziomie, żeby zużytkować całą wiedzę skupioną w bibliotekach, musimy mieć nauczyciela, lekarza i przywódcę, musimy też móc, ich wyżywić, gdy działają na naszą korzyść.
Mieliśmy szczęście (...). Jeżeli jutro szczęście się odmieni, to trudno. Cokolwiek się zdarzy, nic już nam nie odbierze czasu, który wspólnie przeżyliśmy.Więcej to, niż zasłużyłem, i więcej, niż ktokolwiek znalazł przez całe życie.
Być od kogoś zależnym to rzecz upokarzająca, lecz jeszcze gorzej kiedy się nie ma od kogo być zależnym.
Ze względu na lojalność wobec własnego rodzaju oni nie mogą tolerować nas; ze względu na lojalność wobec naszego rodzaju my nie możemy tolerować trudności, które oni nam stwarzają.
Jeśli ten proces wami wstrząsa, to dlatego, że nie potrafiliście stanąć z boku, i wiedząc, kim jesteście, dostrzec tego, co może oznaczać różnica rodzaju. Wasze myśli są zmącone waszymi powiązaniami i waszym wychowaniem; wciąż jeszcze na pół myślicie, że oni reprezentują ten sam rodzaj co wy.
Dlatego jesteście wstrząśnięci. I dlatego oni was zaskoczyli, bo oni nie mają wątpliwości. Oni są czujni, są zbiorowo świadomi niebezpieczeństwa zagrażającego ich rodzajowi. Wiedzą całkiem dokładnie, że jeśli mają przeżyć, muszą bronić tego rodzaju nie tylko przed pogorszeniem się, lecz także przed poważniejszą nawet groźbą wyższej jego odmiany.
Mnóstwo ludzi nie zdaje sobie sprawy, że po to, aby ktoś nas traktował poważnie, trzeba przemawiać do niego jego własnym językiem. Jeżeli mówisz jak prostak, a cytujesz przy tym Shelleya, ludzie uważają, że jesteś przekomiczny, coś niby tresowana małpa, ale nie zwracają najmniejszej uwagi na to, co mówisz. Trzeba do nich mówić tym językiem, który mają zwyczaj brać poważnie.
To samo się zresztą dzieje, jeżeli sprawę odwrócić. Połowa tego, co mówią politycy z inteligencji przemawiając do robotników, nie dociera do słuchaczy - nie dlatego, że to dla robotnika za trudne, tylko dlatego, że robotnicy słuchają przede wszystkim sposobu mówienia, intonacji i nie traktują serio całego tego gadania, bo jest zbyt wymyślne i odmienne od zwykłej, powszechnej mowy. Doszedłem więc do wniosku, że muszę się stać dwujęzyczny i używać właściwego języka we właściwym miejscu - a niekiedy odwrotnie, niewłaściwego języka w niewłaściwym miejscu, i to raptem, ni stąd, ni zowąd.
Trwałość jest niczym. Może tylko przez krótką chwilę byliśmy znowu razem.
Waga chwili zamyka się w jej istnieniu; a ono nie ma wymiarów.
Wiesz, najbardziej wstrząsająca jest w tym wszystkim świadomość, że tak łatwo straciliśmy świat, który wydawał się taki bezpieczny i pewny.
Miała zupełną słuszność. Właśnie ta łatwość była najbardziej przerażająca. Nazbyt dobrze znając swoje otoczenie, nazbyt do niego przyzwyczajeni, zapominamy o czynnikach utrzymujących równowagę, skłonni więc jesteśmy uważać bezpieczeństwo za stan normalny. Tak nie jest.
- Niech pani posłucha - powiedział cierpliwie Coker. - Jeżeli będzie pani miała syna, chce pani, żeby wyrósł na dzikusa czy na człowieka cywilizowanego?
- Na człowieka cywilizowanego, oczywiście.
- Musi więc pani sama zadbać o to, żeby miał kulturalne, cywilizowane otoczenie. Wszystkiego, czego się nauczy, nauczy się od nas.
Powinniśmy wszyscy rozumieć możliwie jak najwięcej i żyć możliwie najrozumniej, żeby stworzyć mu jak najlepsze warunki. Oznacza to dla nas wszystkich bardzo ciężką pracę fizyczną i wielki wysiłek umysłowy.
Radykalna zmiana sytuacji wymaga radykalnej zmiany poglądów.
każdy posiadacz wielkiego skarbu zawsze żyje w zagrożeniu.
A kiedy umrę.
To mnie nie chować.
Lecz w alkoholu zakonserwować.